[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nocy ktoś spuścił część paliwa z baku, a do kanistra dodał cukru. Paliwo wyczerpało się i dopełniliśmy tym zaprawionym... Czyli jednak nie mongolskie służby specjalne. Pewnie jakaś lokalna mafia chce nam uniemożliwić poszukiwania... Znasz się na silnikach? - Oczywiście - odpowiedziałem z dumą. - Co i raz naprawiam trabanta panu Tomaszowi. - Dobra. Będziesz umiał rozkręcić i wyczyścić? - Cukier w paliwie - mruknąłem. - Gruba warstwa węgielków na ściankach cylindra, zanieczyszczona głowica, zablokowane zaworki. Ciężka sprawa... Mamy narzędzia? - Całą skrzynię. Wymontowanie silnika okazało się bardzo trudne, ale jakoś się udało. Zabrałem się za jego rozkręcanie. Wewnątrz wyglądał tragicznie. - Spróbuję wypłukać to benzyną - powiedziałem bez przekonania. - Tylko nie wiem, czy wystarczy, żeby usunąć ten zapieczony nalot. - A może nożykiem poskrobać? - zaproponował. - Albo papierem ściernym? - Lepiej nie, to wbrew pozorom bardzo precyzyjna konstrukcja. Wszystko dopasowane do dziesiątych części milimetra. - Rób jak uważasz - powiedział. Z piłką na ramieniu ruszył w stronę powalonego drzewka. Wypiłował z pnia kilka długich prętów i zabrał się do naprawy skrzydła. Dłubałem przy silniku ponad dwie godziny. Przedmuchałem zawory, wyczyściłem tłoki i cylindry, przetarłem głowice. Tymczasem mój przyjaciel wzmocnił skrzydło, pozszywał brezent i wystrugał piękne drewniane śmigło. - Nie wiem, czy to dobry pomysł - zauważyłem. - Wytrzyma? - Wezmiemy jeszcze jedno, zapasowe. Ostatecznie Kitty Hawk braci Wright też miała drewniane śmigło. - I przeleciała sto dwadzieścia metrów - mruknąłem. Wmontowaliśmy silnik. Umocowaliśmy drewniane śmigło. Wsiedliśmy. Popatrzyłem zaniepokojony na skrzydło wzmocnione drewnem. - W Sudanie było gorzej - mruknąłem sam do siebie. Michaił przekręcił kluczyk. - Zatrzymaj! - krzyknąłem. Wyłączył. - Co się stało? - Jeden tłok nie pracuje. Chyba głowica uległa uszkodzeniu i nie spala benzyny... - Czym to grozi? - Benzyna wtryskiwana jest do komór w cylindrach i jej wybuch wypycha tłoki, które napędzają wał. Teraz, gdy w jednym cylindrze nie spala się paliwo, nie dość, że gubimy jedną czwartą, to jeszcze ten tłok wysuwa się siłą pozostałych, ciągnięty przez wał. Tym samym to upośledza pracę silnika... - Rozumiem. Jest na to jakaś rada? - Wykręcę go. Pracowałem przez kolejną godzinę z wydatną pomocą Michaiła. Tymczasem zaczęło się ściemniać. Wreszcie zdołałem wyjąć tłok i zablokować wtrysk paliwa. - Do domu, tam już się pewnie niepokoją - zakomenderowałem. Siedliśmy znowu do samolotu. Michaił uruchomił silnik. Tym razem wszystko szło dobrze. Zmigło obracało się coraz szybciej, aż nieoczekiwanie rozległ się upiorny wizg i dwa kawałki drewna poleciały ze świstem w step. - Dziwne - mruknął mój przyjaciel. - Przecież w klubie paralotniowym widziałem drewniane śmigła. - Zapewne wykonane ze specjalnej, kilkunastowarstwowej sklejki wzmacnianej poprzez zastosowanie kleju rodem z programu gwiezdnego NASA i prasowanej pod gigantycznym ciśnieniem - wydedukowałem. - Może wytniemy nowe śmigło z ogona? - Za cienka blacha... - To może ze wspornika koła? Albo wykręcimy z kabiny stalowy płaskownik... Mój towarzysz walnął się w głowę aż zadudniło. - Nawet gdybyśmy mieli nowe śmigło i tak daleko nie polecimy... - Dlaczego? - Przecież nie wymieniliśmy benzyny! Ciągle mamy tę zapaskudzoną... Nie ma rady, Pawle, trzeba zasuwać na piechotę. Z tego samolotu na razie nie ma żadnego pożytku. - Protestuję - powiedziałem z godnością. - Wyczyściłem silnik. Mamy też trzy koła. Zbudujemy samochód! Taki mały trójkołowy pojazdzik... - Benzyna... - przypomniał. - To może rower? - Idziemy na piechotę - powiedział z naciskiem. - Samolot się zamknie i ściągnie z drogi. Wrócimy jutro z nowym śmigłem. - Do jutra nie zajdziemy do obozowiska - zauważyłem trzezwo. - Wcale nie mam zamiaru iść taki kawał. Gdy lecieliśmy, od czasu do czasu widać było jurty. - Faktycznie. - Na szlaku widać odciski racic jakichś zwierząt, prawdopodobnie krów. Stada widzieliśmy z góry. Musimy więc odnalezć jurtę pasterzy i kupić lub pożyczyć od nich dwa konie. Rano będziemy w następnym koczowisku, gdzie wymienimy je na wypoczęte. Za dziesięć godzin będziemy w zajezdzie... - Dobry plan - mruknąłem. - Tylko że w nocy nie uda nam się wymienić koni... - Będziemy się martwili pózniej. W drogę. ROZDZIAA DZIEWITY STARZEC W JURCIE " TRZY ZWITE KAMIENIE " PAUL WYRUSZYA NAM NAPRZECIW " SPLDROWANA BAZA " ZNIKNICIE PANA SAMOCHODZIKA " CZERWONI MZCICIELE Ruszyliśmy szlakiem. Wędrowaliśmy spokojnym krokiem. Właściwie nie było gdzie się spieszyć. Szliśmy wolno. Było już prawie ciemno, ale w dali przed nami coś bielało. Oględziny dokonane przez lornetkę potwierdziły nasze przypuszczenia. Biała jurta z wojłoku podświetlona od wewnątrz kilkoma żarówkami. - Ciekawe, skąd mają prąd elektryczny? - zadumał się Michaił. - Może z generatora - podsunąłem. - Oto i przejaw cywilizacji - powiedział Michaił z zadowoleniem. - Zajdziemy, jeśli nam się poszczęści - wynajmiemy człowieka z samochodem, jeśli poszczęści nam się mniej - wynajmiemy konie... - No, to do dzieła - skręciłem ze szlaku. Jurta miała ładne drewniane drzwi. Były szeroko otwarte. Michaił zapukał w nie delikatnie. Z wnętrza rozległ się głos o wyraznie zachęcającej intonacji. - Nie stań przypadkiem na próg - syknął do mnie. - To tutaj bardzo zle widziane.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeks16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja15 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Nieuchwytny kolekcjonerMiernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Buzdygan hetmana Mazepy15 Pan Samochodzik i Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew âŚ70 MrĂłz Jacek Pan Samochodzik i RÄkopis z PoznaniaNienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_Niew(71) Pan Samochodzik i WĹamywacze Arkadiusz NiemirskiPan Samochodzik i Niesamowity DwĂłrWojciech Bak, Tomasz Bochinski KrĂłlowa AlimnorSaga o Ludziach Lodu 36 Magiczny ksićÂśźyc
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|