[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pieluszek. Pasetti wszedł pierwszy do salonu wołając: - Luizo, skończyliśmy pisać scenariusz... Chcemy teraz wypić za powodzenie filmu. Pani Pasetti wstała z fotela i wyszła naprzeciw nas. Była to mała kobieta z dużą głową; pasma czarnych, prostych włosów okalały jej bardzo bladą, owalną twarz. Oczy miała duże, ale przygaszone i bez wyrazu, ożywiały się one tylko w obecności męża. Nie odrywała wzroku od jego twarzy, jak to robią psy przywiązane do swoich panów. Lecz wystarczało, by mąż oddalił się na chwilę, a natychmiast spuszczała wzrok skromnie i z uporem. Szczupła, drobnej budowy, podczas czterech lat małżeństwa wydała na świat czworo dzieci. Pasetti powiedział z tą swoją drażniącą wesołością: - Jest dziś okazja do wypicia... zaraz przygotuję cocktail. - Tylko nie dla mnie, Gino - wymówiła się pani Pasetti - wiesz, że nie piję. - No, to my wypijemy. Usiadłem przed kominkiem z czerwonej cegły na fotelu z jasnego drzewa, obitym kwiecistym materiałem; pani Pasetti usiadła na takim samym fotelu, po drugiej stronie kominka. Gdy rozglądałem się dokoła, przyszło mi na myśl, że ten salon swoim urządzeniem przypomina pana domu: stały tam seryjne meble w pseudo-ludowym stylu, wszystko było czyste, schludne, nowe, ale zarazem tandetne, właśnie jak w domu pedantycznego geometry czy buchaltera. Nie pozostawało mi nic innego, jak rozglądać się po salonie, pani Pasetti bowiem nie zdawała się usposobiona do rozmowy. Siedziała nieruchomo naprzeciw mnie z założonymi rękami i spuszczonymi oczyma. A tymczasem Pasetti podszedł do stojącego w głębi pokoju szpetnego mebla, w którym mieściło się radio i podręczny bar. Obserwowałem go, jak pochyla się na sztywnych, chudych nogach i kanciastymi, precyzyjnymi ruchami wyciąga dwie butelki, ginu i wermutu, trzy kieliszki oraz shaker . Postawił to wszystko na tacy i przyniósł na stolik przed kominkiem. Zauważyłem, że obydwie butelki były nie tknięte i zapieczętowane: nie wyglądało na to, żeby Pasetti często pozwalał sobie na picie cocktailu. Także i shaker był nowiuteńki i lśniący. Pasetti oświadczył, że idzie po lód i wyszedł z pokoju. Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w milczeniu, aż wreszcie odezwałem się, czując, że wypada coś powiedzieć: - Skończyliśmy nareszcie scenariusz. Pani Pasetti odpowiedziała nie podnosząc oczu: - Tak, mówił mi Gino. - Jestem pewien, że to będzie bardzo dobry film. - Ja także jestem pewna, w przeciwnym razie Gino nie podjąłby się tej roboty. - Zna pani treść? - Tak, Gino mi opowiadał. - Podoba się pani? - Podoba się Ginowi, więc i mnie się podoba. - Zawsze się państwo tak we wszystkim zgadzają? - Ja z Ginem? Oczywiście. - A kto rządzi w domu? - Naturalnie że Gino. Zauważyłem, że ilekroć otwiera usta, wymawia imię Gino. Zwracałem się do niej lekko żartobliwym tonem, a ona odpowiadała mi niezmiennie z surową powagą. Pasetti wrócił z kubełeczkiem lodu i oznajmił: - Riccardo, dzwoni do ciebie żona. Sam nie wiem czemu, poczułem ukłucie w sercu, jak gdyby znowu powróciła nękająca mnie zmora. Wstałem automatycznie i skierowałem się ku drzwiom. Pasetti dorzucił: - Telefon jest w korytarzu, ale jeżeli chcesz, możesz i stąd mówić... zrobiłem przełącznik. Telefon stał rzeczywiście na półeczce przy kominku. Podniosłem słuchawkę i usłyszałem głos Emilii: - Nie gniewaj się, ale nie będę dziś na obiedzie w domu... zjem u matki. - Ale dlaczego wcześniej mnie o tym nie uprzedziłaś? - Nie chciałam cię odrywać od pracy. - Dobrze - odrzekłem - zjem obiad na mieście. - Zobaczymy się pózniej - powiedziała i odłożyła słuchawkę. Odszedłem od telefonu, a Pasetti zapytał mnie od razu: - Riccardo, nie idziesz na obiad do domu? - Nie, pójdę do restauracji. - No, to zjedz z nami... wprawdzie obiadek jest skromny, ale zrobisz nam wielką przyjemność. Sam nie wiem czemu, ale na myśl a samotnym obiedzie w restauracji ogarnęło mnie nagle dziwne zniechęcenie. Zapewne dlatego, że już z góry cieszyłem się na podzielenie się z Emilią wiadomością o ukończeniu scenariusza; tak mi się przynajmniej zdawało, bo dotąd nic przed nią nie ukrywałem, ale zapewne w obecnych warunkach nawet bym jej o tym nie wspomniał, skoro nie interesowała się już moją pracą. W każdym razie zaproszenie Pasettiego ucieszyło mnie i podziękowałem mu z przesadną niemal wylewnością. A tymczasem Pasetti zdążył już otworzyć obydwie butelki i dozował miarki ginu i wermutu, przelewając je do shakera ; robił to raczej jak aptekarz niż jak człowiek lubiący sobie wypić. Pani Pasetti jak zwykle nie odrywała oczu od męża. W końcu, gdy skończył potrząsać shakerem i zaczął napełniać kieliszki, powiedziała: - Dla mnie tylko odrobinkę, proszę... i ty, Gino, nie pij za wiele, mogłoby ci to zaszkodzić. - Niecodziennie kończy się pisać scenariusz. Napełnił nasze dwa kieliszki, a do trzeciego nalał tylko trochę cocktailu, zgodnie z prośbą żony. Wszyscy troje wzięliśmy do ręki kieliszki i wznieśliśmy toast: - Sto dalszych scenariuszy! - powiedział Pasetti, zaledwie maczając usta i stawiając kieliszek na stoliku. Ja wypiłem swój jednym haustem. Pani Pasetti sączyła cocktail drobnymi łyczkami, a potem wstała mówiąc: - Pójdę zajrzeć na chwilę do kuchni... przepraszam. Wyszła, Pasetti zajął jej miejsce w fotelu i zaczęliśmy gawędzić. A raczej on opowiadał, przede wszystkim o scenariuszu, a ja słuchałem potakując głową i popijając. Kieliszek Pasettiego stał na stoliku opróżniony zaledwie do połowy, natomiast ja zdążyłem wypić już trzy. Odczuwałem teraz, nie wiem dlaczego, dotkliwy smutek i piłem w nadziei, że się go pozbędę, gdy zacznie mi się kręcić w głowie. Ale cocktail Pasettiego był słaby i rozwodniony. Tak więc tych kilka kieliszków zwiększyło jeszcze ową tępą udrękę. Nagle zadałem sobie pytanie: Dlaczego jestem taki nieszczęśliwy? i przypomniałem sobie, że poczułem pierwsze ukłucie w sercu, kiedy usłyszałem przez telefon głos Emilii, taki
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksIris Johansen BśÂćÂkitny aksamitNorton_Andre_ _Gwiezdne_bezdrozaHannah Howell HrabiankaJack L. Chalker Dancing Gods 3 Vengance of the DanceCook Robin DewiacjaHarris Raye Lynn HiszpaśÂski torreador035 NieokieśÂznanyFriedrich Schiller Wilhelm TellWartski Maurem UciekinierkaDeaver Jeffery Lekcja jej śÂmierci
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|