[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obserwował zasnutą mrokiem daleką przestrzeń. Cienko zadzwięczał upierzony pocisk. Wartownik chwycił się za gardło, usiłował wyrwać z krtani grot strzały, dusił się, miotał, aż znieruchomiał. Niemal w samym środku Mims złowieszczo zakrzyczał puszczyk. Jakieś sylwetki przemknęły przez dziedziniec warowni i znikły pod palisadą. Ktoś cicho jęknął... Zadzwonił metal... Znowu cisza. Zazgrzytały zawiasy otwieranej bramy i do wnętrza fortu poczęli wbiegać ludzie. Jeden z ranionych wartowników odzyskał przytomność. Z niemałym trudem dzwignął się na łokciu. Rozpoznał na ulicach ostrożnie posuwających się Indian. Zrozumiał. Ostatnim wysiłkiem woli chwycił leżący sztucer. Huk wystrzału wstrząsnął uśpionym fortem. Po chwili zadudniło parę innych strzelb i dzwięk wojskowej trąbki poderwał żołnierzy. Na wpół ubrani wybiegali z koszar i namiotów. Zaczęła się strzelanina. Tu i tam błysnęły płomyki ognia, chwyciły słońcem wysuszone bierwiona i pierwsze pożary rozświetliły mrok. Krzyk trwogi zmieszał się z tętentem nadbiegających mustangów i wojennym wyciem atakujących wojowników. Nad Mims rozpętało się piekło. Oficerowie usiłowali zorganizować sensowną obronę, ale było to niemożliwe. Bój toczył się chaotyczny, śmierć zbierała obfite żniwo. Wystrzały i sygnał trąbki zbudziły także Eatona i Browna. Narastająca wrzawa i dzikie okrzyki Indian wystarczyły, aby zrozumieli, co zaszło. Pośpiesznie naciągnęli ubranie i chwyciwszy broń zbiegli po schodach. Na dole tłoczyli się hotelowi goście. Niektórzy sprzętami barykadowali już drzwi i okna. Stary O'Neill stał w koszuli blady jak płótno. Rozszerzonymi zrenicami patrzył wokoło, nie spostrzegając znajomych. Z gwizdem stuknęła kula odłupując drzazgi w kontuarze. Długa, upierzona strzała ugrzęzła w ścianie. Ktoś klął zawiązując zranioną rękę. Uliczką przebiegali wojownicy, rażąc z łuków i strzelb w okna i drzwi domów. - Gdzie Peggy? - John dotknął ramienia szynkarza. O'Neill milczał, jakby nie słysząc pytania, po chwili dopiero wydusił z siebie: - W sypialni. - Jeśli żołnierze nie zdołają wyprzeć tych czerwonych diabłów z Mims, będzie zle. Szynkarz wcisnął głowę w ramiona. Był sparaliżowany strachem. Następny pocisk trafił w półkę zastawioną butelkami. Z brzękiem rozprysło się szkło. Brown stanął za framugą okna i mierzył do atakujących. Niektórzy poszli za jego przykładem, inni zabierali ocalałe flaszki z alkoholem i raczyli się nim bez umiaru. - Nic tu po mnie - pomyślał John i pobiegł na piętro. Bez pukania wpadł do pomieszczeń O Neillów. Obie kobiety, przerażone i niespokojne, stały przy oknie. Zobaczywszy Eatona zwróciły nań pytające spojrzenia. - Dobrze nie jest, ale może zdołamy wyprzeć ich z fortu. Nie stójcie w oknie, to niebezpieczne. Odciągnął je na bok i sam wyjrzał. Potężny pożar trawił niedaleką budowlę. Z dachu sąsiedniego domu kilku strzelców celowało ze sztucerów w dół ulicy. Poznał ich, to byli ludzie z jego eskorty. - Nie ruszajcie się stąd, panie, zaraz wrócę - powiedział i przesadziwszy parapet okna znalazł się na balkonie obiegającym piętro. Doszedł do krawędzi ściany i ostrożnie wychylił głowę. Przed nim znajdowała się ulica, do której przylegał fronton zajazdu. Pod budynkami, obok schodów, za porzuconym wozem - wszędzie kryli się Indianie. Ciarki przeszły Eatonowi po plecach, pot zrosił czoło. Czerwonoskórzy zapalali wiązki chrustu. Zatętniły nagle kopyta nadbiegających jezdzców i zatrzeszczały jelenie grzechotki zagrzewając Indian do szturmu. Wybuchła strzelanina. Języki ognia objęły chrust i wiązki ciśnięte wprawnymi rękami spadały pod budynki lub przez puste ramy okienne do wnętrza domów. Wojownicy tomahawkami rąbali drzwi usiłując wedrzeć się do środka. Kilku z nich czujnie wspinało się po schodach, wiodących na balkon. Eaton wysunął lufę sztucera. Strzał. Czerwonoskóry zwalił się w dół. John sięgnął po pistolet. Znowu nacisnął cyngiel. Indianin chwycił się za pierś i usiadł na stopniach. Inni zawahali się na moment. Eaton nabił pistolet i ponownie strzelił, po czym zawrócił. Zziajany przesadziwszy parapet rozglądał się dookoła. Nie było czym zabarykadować okna. - Uciekajmy! - krzyknął do kobiet. Wbiegli do sąsiedniego pomieszczenia. Ciężką komodą zatarasował drzwi i wyjrzał oknem. Wychodziło na podwórze, gdzie po przeciwnej stronie znajdowały się stajnie. Gładka ściana opadała w dół, nie było balkonu. Odetchnął z ulgą, obcierając mokre czoło... Peggy patrzyła na niego z wdzięcznością pomieszaną z przerażeniem. Jej matka ze strachu załamywała ręce. - Spokój! - szepnął John. - Może jakoś przetrwamy. Załadował sztucer i pistolet, bo wcześniej nie miał kiedy tego zrobić. Zauważywszy ciężką kotarę osłaniającą drzwi, spytał: - Dokąd prowadzą? - Na klatkę schodową i na podwórze przed stajnią. - Otwarte? - nacisnął klamkę, ustąpiła odsłaniając ciemny korytarz. - Na dole zamknięte. Są klucze - powiedziała Peggy. - Gdzie? - Wiszą na ścianie - wskazała ręką. Eaton zdjął je z gwozdzia. - Wiesz, które do jakich drzwi służą? - Tak. - Trzymaj, będą nam potrzebne - zaczął mówić do niej przez ty . Uśmiechnęła się do niego z zaufaniem. - Uwaga! - szepnął podnosząc sztucer. Usłyszeli rumor przewracanych sprzętów w sąsiednim pokoju. Ktoś próbował otworzyć do nich drzwi. Wstrzymali oddechy, serca im załomotały jak młoty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksCole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 PowrĂłt ImperatoraLiu Marjorie M. Maxime Kiss Tom 2 WoĹanie z MrokuBrandon Mull Spirit Animals. Tom I ZwierzoduchyWielka księga fantasy tom 2 praca zbiorowaJerzy Janicki & Andrzej Mularczyk Dom Tom ICrownover Jay Buntownik Rowdy tom 1Benzoni Juliette Katarzyna tom 6NapolĂŠon Bonaparte Oeuvres de Napoleon Bonaparte, TOME IIIDlugosz Jan Roczniki IX XIICostin Wagner Jan Milczenie
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|