[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciemnego okopu, zwÅ‚aszcza gdy usÅ‚yszaÅ‚a BÅ‚otosmÄ™tka wrzeszczÄ…cego gdzieÅ› w górze: BÄ…dz ostrożna, Pole! Takie korytarze mogÄ… prowadzić do jaskini smoka. W krainie olbrzymów mogÄ… też żyć olbrzymie ziemne glisty lub wielkie robaki. Wydaje mi siÄ™, że to nigdzie dalej nie prowadzi powiedziaÅ‚a Julia, wracajÄ…c szybko z powrotem. MuszÄ™ to sam obejrzeć rzekÅ‚ Eustachy. ChciaÅ‚bym wiedzieć, co masz na myÅ›li, mówiÄ…c nigdzie dalej". UsiadÅ‚ na skraju rowu (każde z nich byÅ‚o już zbyt mokre, by przejmować siÄ™ tym, że bÄ™dzie mokrzejsze) i zjechaÅ‚ na dno. PrzecisnÄ…Å‚ siÄ™ obok Julii, która choć nic nie mówiÅ‚ byÅ‚a pewna, że Eustachy wie o jej 29 oszustwie. PoszÅ‚a wiÄ™c za nim, starajÄ…c siÄ™ trzymać trochÄ™ w tyle. OkazaÅ‚o siÄ™ jednak, że zwiad Eustachego nie przyniósÅ‚ żadnego pożytecznego rezultatu. Za rogiem korytarz skrÄ™caÅ‚ w prawo, a po kilku krokach znalezli rozgaÅ‚Ä™zienie: jeden korytarz wiódÅ‚ dalej prosto, drugi ponownie skrÄ™caÅ‚ w prawo. To nic nie da rzekÅ‚ Eustachy, patrzÄ…c w prawe odgaÅ‚Ä™zienie to prowadzi z powrotem, na poÅ‚udnie. RuszyÅ‚ wiÄ™c dalej prosto, ale po paru krokach znowu napotkali zakrÄ™t w prawo. Tym razem jednak nie byÅ‚o wyboru, bo korytarz koÅ„czyÅ‚ siÄ™ gÅ‚adkÄ… Å›cianÄ…. Nic z tego mruknÄ…Å‚ Scrubb. Julia, nie tracÄ…c czasu, odwróciÅ‚a siÄ™ i popÄ™dziÅ‚a z powrotem. BÅ‚otowij wyciÄ…gnÄ…Å‚ ich bez trudu swoimi dÅ‚ugimi rÄ™kami. Straszne byÅ‚o znalezć siÄ™ znowu na szczycie wzgórza. Tam, w dole, na dnie gÅ‚Ä™bokiego rowu, uszy im prawie odtajaÅ‚y, mogli też widzieć wyraznie, oddychać bez trudu i porozumiewać siÄ™ ze sobÄ… bez krzyku. Tu, na górze, smagajÄ…cy Å›niegiem, lodowaty wiatr doprowadzaÅ‚ ich do kraÅ„cowej rozpaczy. A jeszcze na dodatek BÅ‚otosmÄ™tek wybraÅ‚ akurat ten moment, aby zawoÅ‚ać: Czy wciąż dobrze pamiÄ™tasz te Znaki, Pole? Jakiego teraz powinniÅ›my szukać? Och, daj mi SPOKÓJ! Do licha ze Znakami! burknęła Julia. Zdaje mi siÄ™, że to byÅ‚o coÅ› takiego o kimÅ›, kto wypowie imiÄ™ Aslana. Ale niech mnie dunder Å›wiÅ›nie, jeżeli bÄ™dÄ… ci tutaj recytowaÅ‚a Znaki! Jak na pewno zauważyliÅ›cie, pomyliÅ‚a kolejność. A to dlatego, że przestaÅ‚a powtarzać Znaki każdego wieczora przed zaÅ›niÄ™ciem. Gdyby siÄ™ wysiliÅ‚a, wciąż jeszcze mogÅ‚aby je sobie przypomnieć, ale nie potrafiÅ‚a już ich wyrecytować bez zastanowienia, z poczuciem pewnoÅ›ci, że niczego nie opuÅ›ciÅ‚a i wszystko jest w dobrej kolejnoÅ›ci. Pytanie BÅ‚otosmÄ™tka rozzÅ‚oÅ›ciÅ‚o jÄ…, ponieważ gÅ‚Ä™boko w sercu byÅ‚o jej wstyd, że nie pamiÄ™ta już pouczeÅ„ Lwa tak dobrze, jak powinna. To wÅ‚aÅ›nie ten wstyd, w poÅ‚Ä…czeniu z caÅ‚ym utrapieniem przemÄ™czenia i zziÄ™bniÄ™cia, kazaÅ‚ jej powiedzieć: Do licha ze Znakami!". Prawdopodobnie wcale tak nie myÅ›laÅ‚a. Ach, wiÄ™c to ma być nastÄ™pny Znak? JesteÅ› pewna? dopytywaÅ‚ siÄ™ BÅ‚otosmÄ™tek. Zastanawiam siÄ™, czy masz racjÄ™. Chyba je pomyliÅ‚aÅ›, i wcale bym siÄ™ nie dziwiÅ‚. CoÅ› mi siÄ™ wydaje, że to wzgórze, to pÅ‚askie miejsce, na którym jesteÅ›my, warte jest tego, by mu siÄ™ dobrze przyjrzeć. Czy nie zauważyliÅ›cie, że... Na wielkiego smoka! przerwaÅ‚ mu Scrubb. Czy to wÅ‚aÅ›ciwy czas na podziwianie widoków? Na miÅ‚ość boskÄ…, idzmy dalej! Hej, patrzcie, patrzcie! zawoÅ‚aÅ‚a Julia i wskazaÅ‚a przed siebie. Wszyscy spojrzeli w tym kierunku. A tam, na północy, o wiele wyżej od pÅ‚askiego szczytu wzgórza, na którym stali, pojawiÅ‚ siÄ™ rzÄ…d Å›wiateÅ‚. Tym razem byÅ‚o jeszcze bardziej oczywiste, że sÄ… to okna: maÅ‚e okienka, pozwalajÄ…ce rozkoszować siÄ™ myÅ›lÄ… o Å‚azniach, i wielkie okna, pozwalajÄ…ce marzyć o przestronnych salach z trzaskajÄ…cym wesoÅ‚o ogniem na kominku i o gorÄ…cej zupie lub dymiÄ…cych polÄ™dwicach na stole. Harfang! zawoÅ‚aÅ‚ Eustachy. Bardzo piÄ™knie rzekÅ‚ BÅ‚otosmÄ™tek ale mówiÅ‚em wÅ‚aÅ›nie... Och, przestaÅ„ już gadać! przerwaÅ‚a mu Julia ze zÅ‚oÅ›ciÄ…. Nie mamy ani chwili do stracenia. PamiÄ™tacie, co mówiÅ‚a pani o tym ich zwyczaju wczesnego zamykania bram? Musimy tam zdążyć o wÅ‚aÅ›ciwej porze, musimy, musimy! UMRZEMY wszyscy, jeÅ›li zostaniemy za murami w takÄ… noc. ZciÅ›le mówiÄ…c, to jeszcze nie jest noc zaczÄ…Å‚ znowu BÅ‚otosmÄ™tek ponuro, ale dwoje dzieci zawoÅ‚aÅ‚o Idziemy! i zaczęło siÄ™ Å›lizgać po gÅ‚adkiej powierzchni wzgórza tak szybko, jak im na to pozwalaÅ‚y obolaÅ‚e nogi. BÅ‚otowij ruszyÅ‚ za nimi, wciąż coÅ› mówiÄ…c, ale teraz, w szalejÄ…cej wÅ›ciekle zadymce, nie usÅ‚yszeliby nic, choćby nawet chcieli. A jest pewne, że nie chcieli. Marzyli tylko o kÄ…pieli, łóżkach i o czymÅ› gorÄ…cym do picia, a myÅ›l o tym, że mogÄ… nie zdążyć i zastać bramÄ™ zamkniÄ™tÄ… aż do jutra, trudna byÅ‚a do zniesienia. Pomimo tego poÅ›piechu przejÅ›cie caÅ‚ego pÅ‚askiego szczytu dziwnego wzgórza zajęło im wiele czasu. A kiedy już je przeszli, napotkali znowu kamienne półki, po których tym razem musieli zejść w dół. W koÅ„cu jednak stanÄ™li u stóp wzgórza i mogli zobaczyć, jak naprawdÄ™ wyglÄ…da Harfang. StaÅ‚ na wysokiej skale i pomimo wielu wieżyc bardziej przypominaÅ‚ jakiÅ› gigantyczny dom niż zamek. ByÅ‚o oczywiste, że Aagodne Olbrzymy nie obawiajÄ… siÄ™ żadnego ataku. W zewnÄ™trznych murach okna widniaÅ‚y zupeÅ‚nie 30 nisko rzecz nie do pomyÅ›lenia w prawdziwej twierdzy. ByÅ‚o też wiele dziwnych drzwiczek tu i tam, umożliwiajÄ…cych wyjÅ›cie i wejÅ›cie do zamku bez potrzeby przechodzenia przez dziedziniec. PodniosÅ‚o to na duchu JuliÄ™ i Eustachego. Wielki dom wydawaÅ‚ siÄ™ przez to bardziej przyjazny i mniej niedostÄ™pny. Z poczÄ…tku przeraziÅ‚a ich wysokość i stromość skaÅ‚y, ale wkrótce spostrzegli Å‚atwiejszÄ… drogÄ™ wiodÄ…cÄ… ku bramie. Ale i tak, biorÄ…c pod uwagÄ™ to, co dzisiaj przeszli, byÅ‚a to mozolna wspinaczka. Julia prawie opadÅ‚a z siÅ‚. Ostatnie pięćdziesiÄ…t metrów przeszÅ‚a dziÄ™ki pomocy Eustachego i BÅ‚otosmÄ™tka. Wreszcie stanÄ™li przed bramÄ… zamku. Krata byÅ‚a podniesiona, a wrota staÅ‚y otworem. Można być nie wiem jak zmÄ™czonym, lecz przejÅ›cie przez bramÄ™ domostwa olbrzymów kosztuje jednak zawsze trochÄ™ nerwów. I mimo swego braku zaufania do Harfangu to wÅ‚aÅ›nie BÅ‚otosmÄ™tek wykazaÅ‚ najwiÄ™kszÄ… odwagÄ™. Idziemy spokojnie powiedziaÅ‚. Nie sprawiajcie wrażenia przestraszonych, cokolwiek by siÄ™ dziaÅ‚o. PrzychodzÄ…c tu, zrobiliÅ›my najgÅ‚upszÄ… rzecz na Å›wiecie, ale jeÅ›li już tu JESTEZMY, powinniÅ›my zachować twarz. Po tych sÅ‚owach wkroczyÅ‚ w bramÄ™, zatrzymaÅ‚ siÄ™ pod jej sklepieniem, gdzie echo mogÅ‚o wzmocnić jego gÅ‚os, i zawoÅ‚aÅ‚ tak gÅ‚oÅ›no, jak potrafiÅ‚: Hej, ho! Odzwierny! GoÅ›cie szukajÄ… noclegu! I czekajÄ…c na to, aby coÅ› siÄ™ wydarzyÅ‚o, zdjÄ…Å‚ kapelusz i strÄ…ciÅ‚ z szerokiego ronda grubÄ… warstwÄ™ Å›niegu. No wiesz szepnÄ…Å‚ Eustachy do Julii może on i jest strasznym jÄ™czyduszÄ…, ale odwagi i tupetu mu nie brak. OtworzyÅ‚y siÄ™ jakieÅ› drzwi, z których popÅ‚ynÄ…Å‚ cudowny blask pÅ‚onÄ…cego kominka, i wyszedÅ‚ odzwierny. Julia zagryzÅ‚a mocno wargi, aby nie zapiszczeć ze strachu. Nie byÅ‚ to najwiÄ™kszy z olbrzymów, to znaczy byÅ‚ zapewne wyższy od sporej jabÅ‚onki, ale jednak nie tak wysoki jak sÅ‚up telegraficzny. MiaÅ‚ rudÄ…, szczeciniastÄ… brodÄ™, skórzany kaftan nabijany metalowymi pÅ‚ytkami, tworzÄ…cymi coÅ› w rodzaju kolczugi, goÅ‚e nogi (bardzo owÅ‚osione) i jakieÅ› owijacze na stopach. PochyliÅ‚ siÄ™ i wytrzeszczyÅ‚ oczy na BÅ‚otosmÄ™tka. Jak siÄ™ nazywajÄ… stworzenia takie jak ty? zapytaÅ‚. Julia zdobyÅ‚a siÄ™ na odwagÄ™ i zawoÅ‚aÅ‚a:
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksNajpiękniejsze opowieści 12 A gwiazdy od wiekĂłw nucą tę pieśń Margit SandemoChild Maureen KrĂłlowie Kalifornii 03 Opowieść o szczęściu094. Adams Richard Opowieści z wodnikowego wzgĂłrza072. Mortimer Carole Filmowa opowieśćHT085. Thompson Vicki Lewis ImpulsĹźuławski jerzy na srebrnym globie228 James Julia Rzymskie wakacjePlan Stwórcy Davies PaulWignall Kevin Na kogo wypadniepamitozs
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmediatorka.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|