[ Pobierz całość w formacie PDF ]
imponowało, że sama wyprawa króla Sigurda do Jerozolimy wydała się mu mniej interesująca. Dzielił się z Gautem wrażeniami ze swych podróży na południe Europy, dużo mówił o zakonach rycerskich, których był wielkim orędownikiem. Zwierzył mu się, że już od dawna myślał o przeniesieniu podobnych wzorów na Północ, dlatego tak bardzo zainteresował go pierwszy zakon rycerzy krzyżowców, założony przez Gautego. Rozmowa obu dostojników stawała się coraz bardziej przyjacielska, wręcz poufała. Tym samym los Ormunda został przesądzony. Kiedy następnego dnia przedłożył swą prośbę wysłannikowi arcybiskupa, nie ulegało wątpliwości, jakiej ten - odpowiednio nastawiony przez Gautego - udzieli odpowiedzi. Wprawdzie gość z Lund zdumiał się nieco, że w zakonie rycerskim obowiązuje celibat, bo wszak rycerze to nie mnisi, ale obawiając się, że zostanie posądzony o niekompetencję, trzymał stronę Gautego. Rzekł Ormundowi krótko: - Niemożliwe! Z takiej przysięgi nie można nikogo zwolnić. Ormund przyjął wyrok z kamienną twarzą, ale targały nim sprzeczne uczucia. Myślał przede wszystkim o Indze i o cierpieniu, na jakie ją naraził. Nie widzieli się od tamtego wieczora nad rzeką, kiedy trzymał ją w ramionach, i ciągle jeszcze czuł ciało dziewczyny i widział jej oczy błyszczące w mroku jak dwie gwiazdy. Nie! Nie zrezygnuję! Znajdę jakiś sposób, by móc z nią być na zawsze! Inga pokładała wielką nadzieję w wysłanniku arcybiskupa. Wierzyła gorąco, że Ormund nie będzie musiał wybierać między nią a Zwiętym Krzyżem i że nawet poślubiwszy ją, będzie mógł strzec najświętszej relikwii. A tymczasem ona miała ponieść największą ofiarę. Na pozór pogodziła się z tym, ale po nocach biła pięściami w ścianę albo płakała w poduszkę i rano na śniadaniu pojawiała się z czerwonymi, opuchniętymi oczami. Któregoś dnia Inga, robiąc porządki w kufrze, odkryła, że wśród rzeczy brakuje najdroższej jej sercu pamiątki, złotego pasa, daru Ormunda. To była kropla, która przepełniła czarę goryczy. Dziewczyna nie przestawała się zastanawiać, co mogło się stać z pasem. Kufer był zamknięty na cztery spusty, zamek nieuszkodzony. O swoim zmartwieniu nie wspomniała ani słowem Signhild w obawie, że przyjaciółka może pomyśleć, że Inga ją podejrzewa o przywłaszczenie cennej rzeczy. Nie chciała jej robić takiej przykrości. Inga co prawda wciąż wypełniała swoje obowiązki, ale przychodziło jej to z coraz większym trudem. Signhild zaś z niepokojem obserwowała przyjaciółkę, która marniała w oczach, i w głębi serca miała za złe Ormundowi, że nawet nie odwiedzi dziewczyny. Tymczasem na Ormunda nałożono surowy post, a także odizolowano go od świata, by wyrzucił z serca wspomnienia o Indze i skierował swe myśli ku Bogu. Mijały tygodnie, nadeszła zima i spadły pierwsze śniegi. Rycerz nie wychodził ze swej celi. Raz dziennie przez niewielki otwór w drzwiach podawano mu jedzenie. Modlił się gorąco i starał się skupić swe myśli na świętej relikwii, której chciał godnie strzec. Wszystko nadaremnie. Myślami wciąż był przy Indze. Tuż przed Bożym Narodzeniem miało miejsce zaskakujące wydarzenie. Signhild z rozszerzonymi ze zdumienia oczami wpuściła do izby Gaute Frostessona i wysłannika arcybiskupa i poprowadziła ich do przyjaciółki. Umierając z ciekawości, co też sprowadza do Ingi kościelnych dostojników, ukryła się za kominkiem i podsłuchała rozmowę. Inga siedziała w kąciku i haftowała obrus świąteczny. Niespodziewanych gości przyjęła spokojnie. Ukłoniła się, jak przystało, ale nie przerwała pracy. - Ingo córko Erlinga, musisz mnie wysłuchać - zaczął Gaute. Inga popatrzyła na niego w milczeniu. Dobrze wiedziała, że to z winy fanatycznego przełożonego zakonu nie może spotkać się z Ormundem, nawet jeśli tylko potrzebuje jego rady i pomocy. Długo nie odpowiadała, aż wreszcie zapytała o to, co w tej chwili naprawdę ją interesowało: - Jak się czuje Ormund? Dostojnicy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Gaute odrzekł: - Rozmawialiśmy z nim. Ingo córko Erlinga, zakłócasz mu spokój. Cierpi z twego powodu. Gdyby nie ty, byłby szczęśliwym rycerzem zakonu, strażnikiem najświętszej relikwii. Bo tam jest jego miejsce. Nie rozumiesz, że Bóg potępia tę miłość? - O, nie! - zaprotestowała z przekonaniem. - Nie Bóg, lecz wy. Nasza miłość jest piękna i czysta, a Bóg sam jest miłością. Z wielką radością pomagałabym Ormundowi w jego powołaniu, bo tak jak i on dumna jestem z tego, że strzeże Chrystusowego krzyża. Ale wy zbrukaliście wszystko! Gdyby nie to, że wiem, jak silna jest wiara Ormunda, obawiałabym się, że przez wasze zakazy odwróci się od chrześcijaństwa. Gaute, zirytowany uporem dziewczęcia, prychnął ze złością: - Naprawdę, Ingo, chcesz stać Ormundowi na drodze do szczęścia? Dlaczego nie wyjdziesz za mąż za kogoś innego? Od kiedy kobieta sama decyduje, kogo poślubi? - Nie decyduję sama, to Ormund decyduje - odpowiedziała, w duchu marząc, by goście już sobie poszli. - A zresztą nawet jeśli bym wyszła teraz za mąż za kogoś innego, to sądzicie, że coś to zmieni? Chyba najlepiej by było, gdybym umarła. - Dla Ormunda na pewno - rzekł Gaute. - Ale może wyjedziesz stąd na zawsze? - Właśnie! - poparł go wysłannik arcybiskupa. Inga popatrzyła na nich z niemą wściekłością. - Czego jeszcze ode mnie zażądacie? Czy nie wystarczy wam, że pogodziłam się ze swym losem? Chcecie mnie jeszcze przepędzić z domu, w którym wszyscy odnoszą się do mnie życzliwie? Dobrze, wyjadę. Nie dlatego, że pragnę spełnić waszą wolę, ale po to, by Ormund mógł wreszcie zaznać spokoju. - Zamilkła i popatrzyła zamyślona w okno. - Tak, wyjadę i nigdy już nie wrócę do Konghelli. Bo bez Ormunda nie mogę tu żyć. Signhild wstrzymała oddech. - Jesteś rozsądna, Ingo - pochwalił dziewczynę wysłannik arcybiskupa. - Dokąd wyjedziesz? - Jeszcze nie wiem - odrzekła jakby nieobecna duchem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeks2004 12. PotrĂłjne zarÄczyny 2. Wigilijne spotkanie Browning DixieBujold, Lois McMaster Vorkosigan 12 Komarr12. May Karol Jego Krolewska MoscFleming, Ian Bond 12 (1964) You Only Live Twice12. Aleksander Carrie W ogniu namietnosciChild Maureen KrĂłlowie Kalifornii 03 OpowieĹÄ o szczÄĹciu094. Adams Richard OpowieĹci z wodnikowego wzgĂłrzaC.S. Lewis 4.OpowieĹci z Narnii Srebrne krzesĹo072. Mortimer Carole Filmowa opowieĹÄGray Claudia Wieczna noc 02 Mowa gwiazd
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|