[ Pobierz całość w formacie PDF ]
elegancko, zatrudniÅ‚ kilka sympatycznych, pracowitych osób. ZorganizowaÅ‚ wiÄ™c sobie Å‚adne, eleganckie miejsce, gdzie mógÅ‚ siÄ™ wyspać i zaprosić przyjaciół. DziÅ› po raz pierwszy poczuÅ‚ siÄ™ jak u siebie, jak w prawdziwym domu. MiaÅ‚ wrażenie, że powstaÅ‚a tu jakaÅ› caÅ‚ość. On, Lindsay i maÅ‚a Ellie. Lindsay, siedzÄ…c przy stole w nowej różowej sukience, pomyÅ›laÅ‚a, że ta dzisiejsza kolacja jest jakoÅ› Å‚atwiejsza do przebrniÄ™cia niż poprzednie. Może dlatego, że zaczynaÅ‚a siÄ™ przyzwyczajać do tej koszmarnej Catherine i nawet cierpki komplement na temat nowej kreacji nie zbiÅ‚ Lindsay z tropu. Natomiast zachwycone spojrzenie, jakim obdarzyÅ‚ jÄ… Luke, dodaÅ‚o jej animuszu. - Podać ci coÅ›? - Och, dziÄ™kujÄ™. Przepraszam, Luke, zamyÅ›liÅ‚am siÄ™. PodniosÅ‚a oczy i nagle napotkaÅ‚a chÅ‚odne oczy Catherine. - Czy pani też idzie na bal? - Tak. Wcale nie chciaÅ‚am, ale ojciec nalega, żebym poszÅ‚a i potem wszystko mu opowiedziaÅ‚a. Czy kupiÅ‚aÅ› sobie już sukienkÄ™? - spytaÅ‚a Catherine tonem, który Å›wiadczyÅ‚, że jest gÅ‚Ä™boko przekonana, że Lindsay na pewno nie umiaÅ‚a wybrać odpowiedniej kreacji. - OczywiÅ›cie, że kupiÅ‚am - oÅ›wiadczyÅ‚a Lindsay minimalnie podniesionym gÅ‚osem. - Ale czy odpowiedniÄ…? - ProszÄ™ siÄ™ nie obawiać - odparowaÅ‚a lodowato Lindsay, mierzÄ…c wzrokiem sukienkÄ™ Catherine. - PotrafiÄ™ ubrać siÄ™ nie gorzej od innych. - Może jednak powinnam jÄ… zobaczyć? - WÅ‚ożę jÄ… jutro wieczorem i wszyscy bÄ™dÄ… mogli mnie obejrzeć. JeÅ›li sukienka nie spodoba siÄ™ mojemu mężowi, zostanÄ™ w domu. Luke, jak zwykle, miÄ™dzy mÅ‚otem a kowadÅ‚em, usiÅ‚owaÅ‚ zaÅ‚agodzić sytuacjÄ™. - Lindsay, nie denerwuj siÄ™, proszÄ™, mama po prostu chciaÅ‚a ci pomóc. Jednak Lindsay, rozżalona protekcjonalnym tonem teÅ›ciowej, nie odezwaÅ‚a siÄ™ już ani sÅ‚owem. W bÅ‚yskawicznym tempie skoÅ„czyÅ‚a kolacjÄ™ i pobiegÅ‚a na górÄ™. ZajrzaÅ‚a do Ellie, po czym z pasjÄ… otworzyÅ‚a drzwi sypialni. Pierwsze spojrzenie, oczywiÅ›cie, padÅ‚o na Å‚oże. - Idiotka, idiotka, idiotka - powtarzaÅ‚a z furiÄ…, walczÄ…c z zamkiem od sukienki. - Potrzebne mi to wszystko jak dziura w moÅ›cie! Zdjęła sukienkÄ™ i powiesiÅ‚a na wieszaku. Sukienka byÅ‚a taka Å‚adna, taka wdziÄ™czna, że Lindsay poczuÅ‚a, jak jej wzburzenie znika. Bez sensu jest denerwować siÄ™ jednÄ… gÅ‚upiÄ… babÄ…. Szybko narzuciÅ‚a szlafrok i poszÅ‚a jeszcze raz spojrzeć na Å›piÄ…cÄ… Ellie. Najlepsza recepta, aby Å›wiat znów powróciÅ‚ do równowagi. NastÄ™pnego ranka obudziÅ‚a siÄ™ z dziwnym uczuciem, że dziÅ› jest jakoÅ› inaczej. Powoli uniosÅ‚a powieki i... spojrzaÅ‚a prosto w czarne oczy Luke'a. - DzieÅ„ dobry, żono - powiedziaÅ‚ zaspanym gÅ‚osem. LeżaÅ‚ tuż obok... wielki, rozczochrany, koÅ‚drÄ™ miaÅ‚ naciÄ…gniÄ™tÄ… do poÅ‚owy nagiego torsu. W półsennej gÅ‚owie Lindsay natychmiast powstaÅ‚a nieprzystojna myÅ›l. Czy Luke w ogóle ma coÅ› na sobie? - DzieÅ„ dobry - odpowiedziaÅ‚a uprzejmie, jednoczeÅ›nie majÄ…c wielkÄ… ochotÄ™ naciÄ…gnąć koÅ‚drÄ™ na gÅ‚owÄ™ i udawać, że jej tu w ogóle nie ma. - Czy to ty zaspaÅ‚eÅ›, czy to ja obudziÅ‚am siÄ™ tak wczeÅ›nie? - Nie ma co ukrywać, zaspaÅ‚em - przyznaÅ‚ Luke. - Lindsay, chcÄ™ to zrobić teraz, bo znowu zapomnÄ™... Mam coÅ› dla ciebie. SiÄ™gnÄ…Å‚ do szuflady nocnego stolika i odwróciÅ‚ siÄ™. Pod ciężarem jego ciaÅ‚a materac ugiÄ…Å‚ siÄ™ i Lindsay, chcÄ…c nie chcÄ…c, raptem znalazÅ‚a siÄ™ o parÄ™ centymetrów bliżej. PomyÅ›laÅ‚a, że stanowczo powinna już wstać. - A... a co to jest? - wyjÄ…kaÅ‚a. - A to - powiedziaÅ‚, biorÄ…c jej dÅ‚oÅ„ do rÄ™ki. BÅ‚ysnęła zÅ‚ota obrÄ…czka. Oczy Luke'a nagle zrobiÅ‚y siÄ™ bardzo przytomne i bardzo poważne. - Ja, Luke, biorÄ™ sobie ciebie, Lindsay, za żonÄ™ - usÅ‚yszaÅ‚a jego cichy, wzruszony gÅ‚os - i przysiÄ™gam ci miÅ‚ość, wierność i że nie opuszczÄ™ ciÄ™ aż do Å›mierci. W czarnych oczach Luke'a Lindsay wyczytaÅ‚a proÅ›bÄ™. - Ja, Lindsay - szepnęła - biorÄ™ sobie ciebie za męża i przysiÄ™gam miÅ‚ość, wierność i że nie opuszczÄ™ ciÄ™ aż do Å›mierci. BiorÄ™ sobie ciebie za męża. Te sÅ‚owa mówiÅ‚a po raz trzeci. PrzysiÄ™gaÅ‚a Willowi, przysiÄ™gaÅ‚a Luke'owi. Czy teraz te sÅ‚owa mówi po raz ostatni? Kiedy pochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ…, wyciÄ…gnęła ramiona i objęła jego szyjÄ™. CzuÅ‚a, że Luke swym potężnym ciaÅ‚em wgniata jÄ… w materac, że zapada siÄ™, że jej już nie ma. Jest tylko ciepÅ‚y, wilgotny, cudowny pocaÅ‚unek. Niestety, elektroniczna niania" musiaÅ‚a speÅ‚nić swój obowiÄ…zek. PÅ‚acz Ellie zabrzmiaÅ‚ wyjÄ…tkowo kategorycznie. - Ellie ogÅ‚asza Å›wiatu, że zaczÄ…Å‚ siÄ™ nowy dzieÅ„ - powiedziaÅ‚ z uÅ›miechem Luke, przewracajÄ…c siÄ™ na plecy. Lindsay wyskoczyÅ‚a z łóżka i chwytajÄ…c w locie szlafrok, pomknęła ku drzwiom. - Kiedy bÄ™dziecie gotowe, zejdzcie do mnie na Å›niadanie! - krzyknÄ…Å‚ za niÄ… Luke. PodbiegÅ‚a do łóżeczka, wyjęła pÅ‚aczÄ…ce dziecko i koÅ‚yszÄ…c je, zaczęła chodzić. Od Å›ciany do Å›ciany. Od drzwi do drzwi. Nie, nie i jeszcze raz nie. ByÅ‚o, minęło. SÅ‚owa przysiÄ™gi,, wzruszenie, to wszystko jest ulotne, tylko jedna piÄ™kna chwila. Ale ten pocaÅ‚unek... Czy nie jest pieczÄ™ciÄ…, którÄ… zÅ‚ożyli na swojej przysiÄ™dze? ROZDZIAA SIÓDMY Przygotowania zajęły Lindsay caÅ‚y ranek. KazaÅ‚a podciąć sobie wÅ‚osy i zrobić profesjonalny makijaż. Pantofle na wysokich obcasach doskonale pasowaÅ‚y do sukienki, ciemne nylony podkreÅ›laÅ‚y smukÅ‚ość nóg. Lindsay, wyginajÄ…c siÄ™ przed lustrem, czuÅ‚a siÄ™ piÄ™kna i elegancka. PopatrujÄ…c na tyÅ‚ sukienki, zredukowany do minimum, Å›miaÅ‚a siÄ™ w duchu, że wybraÅ‚a idealnÄ… kreacjÄ™, aby uwieść swego małżonka. OglÄ…daÅ‚a siÄ™ w lustrze już chyba po raz dziesiÄ…ty, odwlekajÄ…c w nieskoÅ„czoność moment zejÅ›cia na dół. Hedley miaÅ‚ podjechać o ósmej, Lindsay nie chciaÅ‚a siÄ™ spóznić, chociażby po to, aby nie dawać Catherine powodu do zÅ‚oÅ›liwych komentarzy. Ale baÅ‚a siÄ™. Co innego zawodowy entuzjazm sprzedawczyni, co innego stanąć twarz w twarz z Lukiem i jego jÄ™dzowatÄ… matkÄ…. W koÅ„cu przemogÅ‚a siÄ™. StojÄ…c na szczycie schodów, zobaczyÅ‚a przy drzwiach Luke'a i Catherine. Luke w smokingu znów, jak tamtego wieczoru w kafejce, wydaÅ‚ jej siÄ™ kimÅ› obcym i nieprzystÄ™pnym. Catherine, w dÅ‚ugiej srebrzystej sukni z idealnie uÅ‚ożonymi wÅ‚osami, wyglÄ…daÅ‚a jak przedstawicielka miejscowej socjety. Spojrzeli na niÄ…. Kiedy schodziÅ‚a na dół, Luke nie odrywaÅ‚ od niej oczu. A jego matka zmierzyÅ‚a jÄ… od stóp do głów i zacisnęła usta. - Mam nadziejÄ™, że nie czekaliÅ›cie na mnie dÅ‚ugo. - Hedley podjechaÅ‚ już pięć minut temu! GÅ‚os Catherine, jak zwykle, byÅ‚ peÅ‚en dezaprobaty, ale Luke natychmiast pospieszyÅ‚ z odsieczÄ…. - On zawsze podjeżdża kilka minut wczeÅ›niej - stwierdziÅ‚ ze spokojem, wychodzÄ…c żonie naprzeciw. - Jak Ellie? Zasnęła? - Tak - odpowiedziaÅ‚a z uÅ›miechem Lindsay, wdziÄ™czna, że odparÅ‚ pierwszy atak. - Teraz Marabel stoi na warcie. - Lindsay - rozlegÅ‚ siÄ™ znów lodowaty gÅ‚os starszej pani Winters. - Chyba nie masz zamiaru iść w tej sukience? Jest skandaliczna. Skandaliczna? Czyżby? Lindsay nie spodziewaÅ‚a siÄ™ aż tak surowej oceny. - Wracaj na górÄ™! - zarzÄ…dziÅ‚a Catherine. - Musisz siÄ™ koniecznie przebrać, przecież... - Spokojnie, mamo - przerwaÅ‚ Luke. - Lindsay nie jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksGR851. McCauley Barbara Osiem lat i osiem dniHannay Barbara KrzyĹź południa 01 Angielska róşaDelinsky Barbara Dziedzictwo 01 Marzenie25. Boswell Barbara Genialne rozwiązanieCartland Barbara Miłoœć w hotelu RitzGR845. McCauley Barbara Tajemnicza kelnerkaDelinsky Barbara Droga nad urwiskiemCartland Barbara Ucieczka do rajuCartland Barbara Tajemnica dolinyCartland_Barbara_ _Znak_milosci(1)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|