[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piętnaście lat. Uwielbiała ojca. Polowali razem, jezdzili konno. Starała się być mu towarzyszem, jakiego zawsze pragnął. Tego roku była ciężka zima. Sforsowała się zamiast leżeć w łóżku. Przeziębienie rozwinęło się w zapalenie płuc. Nie dało się jej uratować. - Jak mi przykro! - zawołała Leona. - Rozumiem, co musiał czuć książę. - Tak, to było najgorsze - powiedziała lady Bowden - zwłaszcza, że jego syn... - nie dokończyła, gdyż podeszła do nich właśnie siostra księcia. - Zagra pani w karty, lady Bowden? Jego wysokość uwielbia partyjkę wista przed spoczynkiem. - Z największą przyjemnością - odparła lady Bowden. Odsunąwszy się od Leony podeszła do stolika, przy którym grywano w karty. Otworzyły się drzwi i weszli panowie, aby dotrzymać damom towarzystwa. Cóż takiego chciała powiedzieć?," zastanawiała się Leona. Złościło ją, że im przerwano i nie dowiedziała się niczego o Euanie. Nie miała nadziei na dalszą rozmowę, jako że lady Bowden zajęta była grą, a pozostałe osoby skupiły się przy kominku. - Zdumiewające, jak zimne w tych stronach bywają wieczory - ktoś zauważył. - W dzień na wrzosowiskach tak przygrzewało, że chodziłem bez płaszcza. - Przypuszczam, że chcesz w ten sposób usprawiedliwić dwa chybione strzały! - parsknął śmiechem inny gość. Wszyscy zaczęli rozmawiać o polowaniu i Leona nie zdołała dowiedzieć się niczego więcej o tajemniczym dziedzicu księstwa. Rozdział 4 Leona postanowiła, że musi koniecznie przedostać się w jakiś sposób do posiadłości lorda Strathcairna i zobaczyć się z nim, ale mijał dzień za dniem i zrozumiała, iż nie będzie łatwo tego dokonać. Przede wszystkim, czy to przez przypadek, czy z rozmysłem, nigdy nie wypuszczano jej z zamku samej. Książę, który, jak się wydawało, starał się najusilniej, aby przyjemnie spędzała czas, zabierał ją na konne przejażdżki. Czasami zastępowali go inni goście zamku. Pierwsi myśliwi wyjechali i zjawili się następni, co wieczór odbywały się wystawne kolacje, a do obiadu zasiadało dziesięć lub więcej osób. Leona odnosiła wrażenie, że starano się ją zabawiać jak dzień długi i okazałaby się straszliwie niewdzięczna, gdyby nie wzruszyła jej serdeczność, jakiej młodej dziewczynie nie szczędzono na każdym kroku. Z Edynburga przysłano kolejne suknie, a wraz z nimi ciepłe, podbite futrem okrycia na zbliżające się chłody oraz aksamitne żakiety, na które wciąż jeszcze było za ciepło, nawet w powozie. Czuła, że książę obserwuje ją uważnie, sprawdzając, jak reaguje na jego troskę. I jakkolwiek interesowało ją nowe niezwykłe życie, w jakim przyszło jej uczestniczyć, dręczyła się wciąż przypuszczeniami, że lord Strathcairn musi uważać ją za osobę nieuprzejmą i niewdzięczną. Rozważała najrozmaitsze sposoby, aby wysłać do niego list. Pomyślała, że mogłaby podczas przejażdżki poprosić, aby zatrzymali się na poczcie. Obawiała się jednak pytań, które wprawiłyby ją z pewnością w zakłopotanie, musiałaby bowiem wyznać, że wie o spaleniu jej pierwszego listu. Książę, choć miły i nienagannie uprzejmy, nadal wzbudzał w niej strach. Wiedziała, że potrafi, jeśli to leżało w jego interesie, postępować z całkowitą bezwzględnością. Nie wątpiła, że bali się go wszyscy, z którymi miał do czynienia. Służba spełniała wszelkie polecenia bez szemrania, a służalczość miejscowych notabli, takich jak na przykład pastor, budziła w niej zażenowanie. Zastanawiała się bezustannie, jak potoczyły się losy wysiedlonych rodzin, ale nie miała kogo o to zapytać. Nie mogła wypytywać służby, chociaż nie sądziła, aby kto inny miał pojęcie o tym, co się stało i jakie były następstwa eksmisji. Przeglądała gazety na wypadek, gdyby w The Times" pojawiło się więcej artykułów na temat wydarzeń w Ross. Po rewelacjach pana Delane powstało Towarzystwo dla Ochrony Biednych, ale jak zorientowała się Leona, jego żywot nie trwał długo, a z zebranej gotówki bardzo niewiele trafiło w ręce ludzi z Glencatoie. Dowiedziała się także, ze odbyły się następne wysiedlenia w Glenelg i w Sollas na ziemiach lorda Macdonalda na North Uist. Dokonywano ich także w Strathaid na wyspie Skye. Nie rozpisywano się o szczegółach, ale Leona, która widziała eksmisję w posiadłościach księcia, zdawała sobie sprawę z poniżenia i cierpień wieśniaków. Muszę pomówić o tym z lordem Strathcairnem", powtarzała sobie dziesiątki razy. Sposobność nadeszła zupełnie nieoczekiwanie. Sąsiad zaprosił księcia na polowanie. Oznaczało to, że książę wyjedzie z zamku bardzo wczesnym rankiem, a wróci póznym wieczorem. To była okazja, której wyglądała od dawna. Gdy zjawiła się pani McKenzie, Leona stała właśnie przy oknie sypialni. Jeśliby lało jak z cebra, polowanie odwołano by zapewne albo też książę zostałby w zaniku w obawie o swoje zdrowie. Jednakże zapowiadał się piękny wrześniowy dzień. Niebo było czyste, a słońce grzało coraz mocniej. Drzewa i krzewy wokół zamku przybierały powoli barwy jesieni, a wrzosy rozkwitały. "Wkrótce nadejdzie zima - myślała Leona - wtedy dopiero będę uwięziona bez żadnej możliwości ucieczki!" Postanowiła więc, że bez względu na konsekwencje wyrwie się choćby na parę godzin spod kurateli księcia. Zjadła śniadanie, nim ktokolwiek z gości zszedł na dół. Poprosiła, aby podstawiono konia pod drzwi frontowe. Wiedziała, że nie obejdzie się bez towarzystwa stajennego. Oświadczenie, że pragnie jechać sama, wywołałoby zapewne komentarze, a może i sprzeciw majordomusa. W eleganckim kostiumie do konnej jazdy nadesłanym z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksGR851. McCauley Barbara Osiem lat i osiem dniMcMahon Barbara Escape Around the World 01 Podróş w chmurach (Harlequin Romans 1082)1082. McMahon Barbara Escape Around the World 1 Podróş w chmurachHannay Barbara KrzyĹź poĹudnia 01 Angielska róşaBarbara McMahon Pan biznesmen szuka ĹźonyDelinsky Barbara Dziedzictwo 01 Marzenie25. Boswell Barbara Genialne rozwiÄ
zanieDelinsky Barbara Droga nad urwiskiemMcMahon Barbara Druga miĹoĹÄ(1)Agatha Christie Zagadka BĹÄkitnego Expresu _Tajemnica BĹÄkitnego Expressu_
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|