[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pielęgniarka w szpitalu położniczym. Cokolwiek zaszło pomiędzy tobą a mężem, musisz poinformować hrabiego, że nosisz w łonie jego spadkobiercę - dodała łagodnym tonem. - Wykluczone! To ostatnia wiadomość, jaką chciałby usłyszeć. Proszę nie pytać dlaczego. - Załkała z rozpaczy na myśl o tym, co straciła. Tej nocy lepiej spała dzięki ziołowej herbatce siostry Perpetui. Następnego ranka wstała nieco silniejsza. Postanowiła zamknąć rozdział przeszłości i wykorzystać pienią- dze uzyskane ze sprzedaży Casa Bianki na urządzenie się w Londynie. Wziął wszystko, myślała z rozpaczą, moją godność, wspomnienia, domek, nawet miłość, choć walczyłam z tym uczuciem z całych sił. Zjadła na lunch miseczkę zupy, a potem za radą siostry Perpetui wyszła na dwór, posiedzieć pod morwą. Upalny dzień nie sprzyjał układaniu planów. Wbrew postanowie- niu wciąż wracała myślami do przeszłości. Z ponurej zadumy wyrwało ją szczekanie psa. W pierwszej chwili pomyślała, że śni, lecz kudłaty zwierzak z okrągłą mordką i obwisłymi uszami naprawdę biegł do niej przez dziedziniec, zawzięcie merdając ogonkiem. - Poco, co ty tu robisz? - wyszeptała z bezgranicznym zdumieniem. Lecz gdy zobaczyła, kto go przyprowadził, przeżyła kolejny wstrząs. Stał pod łu- kiem arkady, wysoki, smukły, w jasnych sztruksowych spodniach i czarnej koszulce po- lo, obserwując ją w milczeniu. Spostrzegła, że schudł, pobladł i posmutniał, ale nie mo- gła sobie pozwolić na współczucie. Wyobrażała sobie, jakie wrażenie na nim zrobiła - R L T przerażona, blada, nieuczesana, w wyblakłej bawełnianej sukience. Wstała i skrzyżowała ręce na piersi. Angelo znieruchomiał na widok obronnego gestu. - Dzień dobry. Jak się czujesz? - zagadnął na powitanie. - Całkiem niezle, aż do tej chwili. Poinformowano mnie, że kupiłeś Casa Biancę. Jeżeli dla Silvii, to niepotrzebnie traciłeś pieniądze. Od dziecka nie lubiła Porto Vecchio. Woli modne kurorty. - Kupiłem ją dla siebie. Chcesz wiedzieć dlaczego? - To już nieistotne. Niedługo stąd wyjadę. Jak mnie tu znalazłeś? Czy zawiadomiła cię matka Felicitas? - Nie. Ani ona, ani nikt inny. Zobaczyłem na biurku w agencji nieruchomości list zaadresowany do zgromadzenia. Przypomniałem sobie, że na ostatnim przyjęciu rozma- wiałaś z przełożoną. Pojąłem, że po całych tygodniach bezowocnych poszukiwań wresz- cie wpadłem na właściwy trop. - Po co mnie szukałeś? Przecież wszystko zostało powiedziane. - W liście, który dla ciebie zostawiłem? Napisałem go pod wpływem rozżalenia. Zaraz tego pożałowałem. Próbowałem powstrzymać jego wysyłkę, ale było za pózno. A kiedy już mogłem wrócić do Porto Vecchio, znikłaś bez śladu. - Czym cię niby zraniłam? Chyba nie zaprzeczysz, że wróciłeś do Rzymu z powo- du Silvii? - Wezwała mnie babcia Cosima. Silvia przyszła do niej roztrzęsiona. Płakała i wrzeszczała, że zrujnowałem jej małżeństwo, więc honor wymaga, żebym dał nazwisko mojemu potomkowi, którego oczekuje. Chyba teraz rozumiesz, dlaczego musiałem nagle wyjechać - dodał z uśmiechem rozbawienia. - Co cię tak śmieszy? - Absurdalne sytuacje zwykle są komiczne. - I rozpacz biednego Ernesta też? - Ernesto bynajmniej nie cierpi. Porzucił Silvię dla swojej sekretarki, Renaty Car- lone. Od pewnego czasu byli kochankami. Pewnie się pobiorą, gdy odzyska wolność. - Ale był przecież taki zazdrosny o Silvię - zaprotestowała Ellie. R L T - Kiedyś tak. Obecnie zarówno jego wielka miłość, jak i dziecko, którego rzekomo oczekuje, istnieją tylko w wyobrazni Silvii. - Czy chcesz przez to powiedzieć, że nie zaszła w ciążę? - Nie ze mną i chyba z nikim innym też nie. Kiedy zażądałem testów DNA, naj- pierw udała oburzenie, a pózniej zaczęła się wykręcać, że jeszcze nie jest pewna swego stanu. Oczywiście kłamała. - Ale przyjechała do mnie. Twierdziła, że nadal jesteście kochankami i że bardzo cię cieszy wiadomość, że urodzi ci spadkobiercę. Dodała, że pragniesz jak najszybciej uzyskać rozwód lub unieważnienie małżeństwa, żeby ją poślubić. Utrzymywała, że przyjechałeś tu za jej radą, nakłonić mnie wszelkimi możliwymi sposobami do zwrócenia ci wolności. - A ty jej uwierzyłaś po tych wszystkich krętactwach i po tym, co razem przeżyli- śmy? - zapytał z niedowierzaniem. - Santa Madonna! Jak to możliwe? - Ponieważ wiedziała o tym, co między nami zaszło. Skąd, jeżeli nie od ciebie? - Od pani detektyw, którą wynajęła z prywatnej agencji, żeby mnie śledziła. Za- cząłem coś podejrzewać już w Porto Vecchio. Spostrzegłem, że pewna pani, która za- mieszkała w moim hotelu, podejrzanie często bywa w tych samych miejscach co my, począwszy od tawerny, a skończywszy na plaży. Porozmawiałem na ten temat z Ernes- tem. Odkrył, że przesyłała pieniądze z karty kredytowej na rachunek prywatnej agencji detektywistycznej, ale myślał, że zbiera dowody przeciwko niemu. Tymczasem szukała potwierdzenia mojej niewierności. Zamiast tego odkryła, że nawiązałem romans z własną żoną. - Udawany. Nadal ci na niej zależy. Widziałam, jak się do niej uśmiechałeś na ostatnim przyjęciu - dodała, umykając wzrokiem w bok. - Nie sądz po pozorach. Szkoda, że nie słyszałaś słów. Tłumaczyłem, że niepo- trzebnie traci czas, bo nigdy do niej nie wrócę. - Och! - westchnęła Ellie. Nadal miała zamęt w głowie. - Co teraz robi? - Zdała się na łaskę waszej matki chrzestnej, ale księciu Damiano zbrzydły nie- ustanne skandale i intrygi i kazał jej się wynosić. R L T - A słowo księcia jest dla was rozkazem, jak miałam okazję się przekonać - sko- mentowała Ellie z goryczą. - Czy naprawdę nasze małżeństwo było dla ciebie piekłem? Czy możesz to po- twierdzić, patrząc mi prosto w oczy? Ellie nie odważyła się na niego spojrzeć. Podniosła pieska z ziemi i zasłoniła się nim jak tarczą. - Przestań, proszę. Po co w ogóle mnie szukałeś? Przecież nie chciałeś mnie poślu- bić. - Ani ciebie, ani nikogo innego. Oburzała mnie presja rodziny. Nikczemna intryga Silvii przepełniła czarę goryczy. Ale po ślubie zmieniłem nastawienie. Zawsze kochałem Vostranto, ale dopiero odkąd tam zamieszkałaś, stało się dla mnie domem. Chętnie tam wracałem, choć nie witałaś mnie z otwartymi ramionami. Uczciwie przyznaję, że posta- nowiłem poszukać pociechy gdzie indziej. Zacząłem nawet szukać kogoś, kto dałby mi trochę czułości, ale szybko zaprzestałem poszukiwań i nadal spędzałem noce samotnie. Kiedy zgodziłaś się dzielić ze mną łoże, przystałem na twoje warunki, ponieważ w swej arogancji liczyłem na to, że w sypialni przekonam cię do siebie. Ale nie osiągnąłem celu. Nadal drżałaś na mój widok. Odmawiałaś mi najlżejszej pieszczoty czy choćby miłego słówka. Kiedyś usłyszałem teorię, że ciało kobiety odrzuca nasienie niekochanego męż- czyzny. To kompletna bzdura, ale kiedy nie zachodziłaś w ciążę, niemal zacząłem w nią wierzyć. A gdy wyjechałaś, pojąłem, jak bardzo cierpiałaś, żyjąc pod jednym dachem ze znienawidzonym człowiekiem. Dlatego pojechałem do Porto Vecchio, zapewnić cię, że nie zamierzam cię dłużej skazywać na męki. Lecz pierwszego ranka po przyjezdzie uj- rzałem na plaży rozśpiewaną, tańczącą dziewczynę, jakiej nie znałem, a o jakiej marzy- łem. Zacząłem się zastanawiać, czy gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, mogłabyś mnie pokochać. Postanowiłem to sprawdzić. Dlatego wcieliłem się w rolę przygodnego znajomego z wakacji, żeby uwieść moją Helen. - Odebrał od niej Poca, po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksClair Daphne Ĺwiatowe Ĺťycie Extra 295 Ĺlub w Nowej Zelandii0892. Orwig Sara Wykorzystana szansaOrwig Sara KryjĂłwka FinneganaHart Jessica Ĺlub w tropikachWilkins Gina Ĺlubu nie bÄdzieCraven Sara Kobieta sukcesuCraven Sara Luksusowy kamuflaĹź712. Rutledge Cynthia Dziewczyna z sćÂ
siedztwa1086. Colter Cara Narzeczony na pokazAnn Rule Small Sacrafices
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|