[ Pobierz całość w formacie PDF ]
B. Na drugiej stronie kartki widniał napisany na maszynie tekst piosenki. Sneer schował papier do koperty i wsunął do kieszeni, bo od strony restauracji zbliżał się Pron. Mam prośbę powiedział Sneer, wydobywając plik broszur. Schowaj to do swojej skrytki. Zgłoszę się po to kiedyś. Trefne? Raczej tak. W porządku! Pron wsunął broszury za pazuchę. Na jak długo znikasz tym razem? Pojęcia nie mam. Ale będę tu jeszcze do jutra. A gdyby ta dziewczyna. . . Pamiętam, co mam powtórzyć uśmiechnął się Pron. Powodzenia, stary! * * * Sneer szedł brzegiem plaży, rozglądając się po jeziorze. Wiało mocno, żagle jachtów śmigały po zatoce, jakaś damska załoga z piskiem taplała się tuż przy brzegu, usiłując postawić przewróconą łódz. Przed chwilą, idąc tutaj, Sneer dostrzegł w ulicznym tłumie dziewczynę, która z daleka wydała mu się Alicją. Pogonił za nią, klucząc wśród przechodniów, by po chwili przekonać się, że to pomyłka. Teraz nie mógł pozbyć się myśli o niej. Czuł, że zostaje za nim to miasto i ta dziewczyna. Miał wrażenie, że zamyka się pewien rozdział w jego życiu, że coś zmienia się radykalnie, odcinając mu możliwość powrotu do leniwej, beztro- skiej egzystencji człowieka wykorzystującego nieznaczną jedynie cząstkę swych 135 możliwości. Przeczuwał, że teraz zacznie się jakieś życie naprawdę w od- różnieniu od tego umownego przedstawienia, w którym dotąd uczestniczył jako jeden ze statystów. Czuł to, lecz wiedział również, że nie może się już cofnąć. Podniecająca tajemnica, której rąbka ledwie uchylił, kusiła go samym swym istnieniem, pociągała go tak samo, jak owa nie poznana do końca niebieskooka dziewczyna, co przemknęła przez jego życie w jedną z krótkich letnich nocy. Proszę pana! usłyszał nagle za plecami nieśmiały głos. Odwrócił się. Jasnowłosy chłopak zatrzymał się w odległości dwóch kroków. Sneer poznał Filipa. Jak się masz! wyciągnął dłoń w jego stronę. Pron powiedział, że tutaj najprędzej pana znajdę. Chciałbym zapytać. . . jąkał się Filip. Usiądzmy! Sneer zbliżył się do betonowej balustrady oddzielającej pla- żę od nabrzeża basenu jachtowego. Jak ci się powodzi z dwójką? Otóż właśnie! Filip zrobił żałosną minę. Chciałbym spytać, ile kosz- tuje zrobienie pierwszej klasy? Ho, ho! zaśmiał się Sneer. Już? Co się stało? Bo. . . widzi pan. . . Kiedy przyszedłem do pracy z moją dwójką, to wpraw- dzie dali mi piętnaście żółtych podwyżki, ale. . . mój szef, który też miał dwójkę, w ciągu tygodnia podliftował się na jedynkę. . . Więc właściwie. . . wszystko zo- stało po staremu. Te piętnaście punktów więcej to też nie tak dużo. Ostatnio ceny poszły w górę, za wszystko trzeba płacić żółtymi, a zielone spadły katastrofalnie. No, ale za to pewnie dziewczyny bardziej cię lubią? uśmiechnął się Sneer. Dwojak, to już jest ktoś! Ee, tam! Filip zaczerwienił się po końce uszu. Jak ktoś nie umie gadać z dziewczynami, to nawet zero nie wystarczy. Pan, to potrafi! Karl mi opo- wiadał. Nie wierz mu. To porządny chłop, ale straszny łgarz! Więc chcesz kupić sobie jedynkę. Myślisz, że ci to pomoże, że będziesz zadowolony? Nie wiem. Trzeba chyba próbować? To kosztuje pięćset żółtych. Dużo. Ale może uda mi się zaoszczędzić. Za półtora roku, za dwa lata. Pron znajdzie ci dobrego liftera. A pan? Ja nie działam już w tej branży. Przynajmniej w najbliższym czasie. Ale jest paru innych. %7łyczę powodzenia. Patrzył za odchodzącym Filipem. Korciło go, by zawołać za nim: Daj temu spokój, to bzdura, oszustwo, farsa! To nic nie warte, szkoda punk- tów! Nie wspinaj się, nie rozbudzaj w sobie pragnień i ambicji, których nigdy nie zaspokoisz. %7łyj, po prostu żyj, bo nie obejrzysz się nawet, a skończy się życie, i nie zdążysz go posmakować! 136 Milczał jednak, bo wiedział, że nic by to nie pomogło. On sam też przecież pchał się gdzieś tam, w górę, na tonący w chmurach szczyt piramidy, w nieznaną dziedzinę tajemnych sił, które dla niewiadomych celów pociągały za niewidzial- ne sznurki, animujące te bezwolne rzesze ludzkich marionetek, takich jak Filip właśnie i jemu podobni, podejmujących bezsensowną grę, której celu sami nie pojmują, znając tylko reguły kolejnych posunięć. Tragifarsa podsumował, rozglądając się za wolną łodzią. W dodatku grana w teatrze marionetek! Wsunął Klucz w automat cumowniczy i zeskoczył do małej motorówki. Na- brzeżem zbliżały się jakieś dwie długonogie amatorki bezpłatnej przejażdżki, jed- na pomachała nawet dłonią w kierunku Sneera. Nie daj Boże, znajome pomyślał i pełnym gazem ruszył wzdłuż falochronu w kierunku otwartej tafli jeziora. Dopiero gdy Argoland przeistoczył się w wą- ską, szarą smugę na horyzoncie, wyłączył silnik i sięgnął po kopertę. Raz i drugi odczytał cztery zwrotki tekstu piosenki. Kiedy dokoła gęsty mrok, gdy gnębi cię koszmarny sen, ponad wodami Tibigan na gwiezdne niebo podnieś wzrok. Z otchłani setek świetlnych lat Tysiące gwiazd na niebie lśni, Co mówią, że już bliskie dni, gdy zbudzi się ten senny świat! Nieświadom, co mu niesie czas, w kosmicznych pętach drzemie lud, lecz jak niewola przyszła wprzód, tak i nadzieja zstąpi z gwiazd. Więc nie trać wiary w gwiezdny cud, w dalekich gwiazd pomocną dłoń, póki jeziora czysta toń, odbija wszechświat w lustrze wód. 137 Wzruszył ramionami i schował kartkę do kieszeni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksDomagalik Janusz Banda Rudego 3 Gdzie jest sztandarAntologia SF StaĹo siÄ jutro 7 Janusz A. ZajdelAlex Flinn A Kiss in TimeMiller Linda Leal Harlequin OrchJefferson James A. Noc polarnaEo Borroughs, Edgar Rice Princino de MarsoKukliśÂski Piotr Saga Dworek Pod Malwami 11 ZagubieniCassHarry Harrison Cykl Planeta śÂmierci 3Anderson_Caroline_ _Weekend_w_Szkocji
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|