pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lotów swoich linii, szperają na wszystkich portach lotniczych chcąc uzyskać choćby jedną informację,
- 46 -
Noc Polarna
która mogłaby doprowadzić do wyjaśnienia katastrofy.
Istniała oczywiście możliwość jakiejś tajnej misji, ale raczej nie tak dużym samolotem i nie na taką od-
ległość, zastanawiał się Almeyda. Najbardziej przerażająca wizja to powolna śmierć niewinnych ludzi.
Agonia z powodu braku powietrza. Strach, trzeszczący kadłub osuwający się coraz głębiej, zimno, któ-
rego nie sposób uniknąć.
- Sancho? - kontroler, młodszy radiooperator wyrwał z rozmyślań zastępcę kierownika. - Napijesz się?
Kawa miała bardzo przyjemny zapach, ale póki co Almeyda wolał ochłodzoną pepsi, którą trzymano w
wraz z innymi napojami i żywnością w dwóch sporych lodówkach w dużych ilościach. Wewnątrz nie
było gorąco, ale Sancho spragniony był czegoś zimnego.
Otworzył puszkę, czemu jak zwykle towarzyszył syk sprężonego powietrza.
- Sądzisz, że dowiemy się czegoś do rana? - Canessa nasypał śmietanki do kawy i zamieszał.
Almeyda kiwnął głową.
- Muszą nam odpowiedzieć, bo to do nas dotarło najpierw, ale jeżeli mam być szczery& wiesz prze-
cież jak ci  na górze nas traktują. Nie jesteśmy jakimś dużym portem lotniczym, z którym musieliby się
liczyć, nie mamy żadnych środków, nie mamy sprzętu by organizować jakąkolwiek akcję.
- Tak czy inaczej powinni nas chociaż poinformować co jest grane? Doszli do czegoś czy nie doszli,
powinni nam to powiedzieć.
- Może szukają&
- To zbyt długo trwa - niecierpliwił się młodszy radiooperator.
- To prawda - przytaknął Fernando Mendelez, kontroler-radiooperator, pracujący przy pulpicie obok
Canessy. - Nie sądzę by było aż tak dużo czasu na udzielenie pomocy. Nie chcę być pesymistą, ale w
takich sytuacjach nie ma czasu na szukanie przyczyn, zanim nie przeprowadzi się akcji ratowniczej.
Słowa Mendeleza jasno określały to, co wszyscy uważali za najbardziej słuszne.
- Czekanie na reakcje, niezależnie z jakiej strony będzie ona miała miejsce, jest na pewno wyczerpują-
ce psychicznie - zawyrokował Almeyda. - Jest mi ciężko to mówić, ale starajcie się na razie o tym nie
myśleć, zgoda?
- Wiesz Sancho, kiedy ma się świadomość, że gdzieś giną ludzie zupełnie bez sensu, nie jest łatwo tak
po prostu przestać o tym myśleć - stwierdził Canessa popijając kawę.
- Wcale nie twierdzę, że jest, ale czy nie uważasz, że w tym momencie twoja skuteczność w pracy nie
zostaje osłabiona? Jesteś myślami gdzie indziej, a wiesz czym to grozi w tym zawodzie?
Canessa nie odezwał się słowem. Szef miał rację.
- To prawda, że nie jesteśmy dużym lotniskiem, jak już mówiłem& - kontynuował Almeyda - & ale
nawet tutaj, jeżeli przyleci jeden samolot, a ty ten samolot zle poprowadzisz, szczególnie w nocy, zginą
następni ludzie.
Zastępca kierownika nie miał zamiaru nikogo pouczać, ani też nikogo strofować. Jedynym celem i za-
miarem tej wypowiedzi było uświadomienie współpracownikom tego, że choćby nie wiem jak chcieli i
tak nie są w stanie pomóc tym, którzy tego naprawdę potrzebują.
- Jeszcze bardziej bez sensu& - dodał cichszym głosem.
- Wiem, że masz rację i to jest w tej chwili najważniejsze. Spróbuję powstrzymać się od myśli&
- Tylko o to was proszę. Nikt nie jest w stanie o tym zapomnieć, to jest niemożliwe. Na nas, na lu-
dziach, którzy zawodowo związani są z ruchem powietrznym, taki wypadek robi ogromne wrażenie. Ja
od razu czuję się współwinny jak słyszę podobne wiadomości, chociaż nie miałem z tą sprawą nic
wspólnego.
- Mam te same odczucia, Sancho i myślę, że wielu z nas je ma - Mendelez zmarszczył brwi. - Dlatego
nam jest tak ciężko.
- Właśnie.
Canessa dostał wiadomość, że zbliża się niewielki samolot pasażerski z Peru. Słowa, które przed chwilą
usłyszał z ust swojego przełożonego wywarły na nim naprawdę duże wrażenie. Były jakby skierowane
wprost do jego wnętrza. Nie dało się zapomnieć tego, co spotkało niewinnych ludzi, ale nie wolno dopu-
- 47 -
James A. Jefferson
ścić do tego, by inni byli z tego powodu narażeni na niebezpieczeństwo. Zwiat nie wydawał się taki pro-
sty, jak kiedyś, widziany oczami dziecka, do którego nie dociera prawdziwość życia, nie docierają tro-
ski, zmartwienia, katastrofy.
Wziął głęboki oddech.
- Tu port lotniczy w Punta Arenas, Canessa Maira Aquirre, kontroler ruchu powietrznego. Podaj swoje
dane.
- Witaj Punta Arenas& tu lot trzysta siedemdziesiąt cztery z Santiago, Escobar Hico pilot nawigator
wraz z czterema pasażerami z Peru. Aadunek i pasażerów sprawdzali w Santiago, mieliśmy tam dłuższy
postój& turystyczny, oczywiście. Proszę o zezwolenie na lądowanie&
Chwilę trwało, nim Canessa zweryfikował dane z komputerowym rejestrem przylotów.
- Lot trzysta siedemdziesiąt cztery, jesteś w porządku. Zezwalam na lądowanie. Jak warunki pogodowe
u góry?
- Dziękuję& Ta część trasy była znośna, teraz odczuwa się silny boczny wiatr, ale nie jest zle& kilka-
dziesiąt kilometrów na północ stąd rozszalała się burza& waliło piorunami jak w piekle&
- Ludzie i maszyna w porządku?
- Nie narzekamy, ale dziękujemy& Poprowadzicie nas?
- Trzymaj się kursu: jeden-dziewięć-dwa, obniż pułap o pięćset. Na tej wysokości nie ma silnego wia-
tru.
Za chwilę powinieneś już widzieć pas.
- Mam nadzieję, trochę się odczuwa te godziny za sterami& nie przepadam za lataniem w nocy, muszę
wpatrywać się w te przyrządy, dzień to co innego& jestem na siedemset pięćdziesiąt i schodzę& lata
robią swoje, nie to co kiedyś&
- Powoli bez pośpiechu, masz jeszcze czas.
Almeyda sprawdzał warunki pogodowe. Zawsze, za nim zawlókł do pracy komputer sam patrzył na nie-
bo uchylając najbliższe sobie okno w sali. Nie wyglądało to najlepiej, zbyt wielu gwiazd nie było widać
gołym okiem. Noc miała być czysta, bezchmurna, a na niebie tymczasem zaczęły się pojawiać cumulu-
sy. Nie zawsze można było ufać meteorologom, którzy sporządzali prognozy dla radia i telewizji. To co
tam powtarzali spikerzy często się nie sprawdzało.
- Chyba przywiózł ze sobą te chmury - zażartował Sancho.
- Pogoda się psuje? - Mendelez nie ukrywał zdziwienia. - Niebo było przecież czyste jak łza.
- Moje oczy mówią mi coś zupełnie innego.
Stary sposób Almeydy na zabawę z komputerem.
- A co widzą oczy twojego komputera?
- To się zaraz okaże.
Analizowanie danych pogodowych na podstawie pomiarów różnego rodzaju urządzeń rozmieszczonych
na powierzchni całego lotniska, a nawet poza nim wyglądało, że wzrok Almeydy się nie mylił.
- Pojawił się zachodni wiatr, ale zmienia kierunki. Poobserwujemy go chwilę. Temperatura trzyma się
w normie, jest osiem stopni. Na deszcz się nie zanosi, przynajmniej na razie.
- Moim skromnym zdaniem należy oczekiwać zmiany pogody i to na niekorzyść, zapewne w niedługim
czasie.
- To jest pewne.
Canessa sprowadzał awionetkę ostrzegając o zmieniających się warunkach. W Chile częste zmiany
pogody nie stanowiły dla tubylców niczego nadzwyczajnego. Rozciągłość geograficzna, bardzo bogato
urozmaicona rzezba terenu, stykanie się różnych mas powietrza, co wynikało z różnorodności klima-
tycznej, wszystko to stanowiło o chwiejnym charakterze pogody, która ze słonecznego dnia w potężną
ulewę potrafiła się przeobrazić w ciągu godziny. Był to powód, dla którego w telewizji opracowywano
prognozy na wyrost, by nie odstraszać potencjalnych turystów. Miało to dobre i złe strony, jak wszystko
na świecie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksGwiezdne Wojny część VI. James Kahn Powrót JediJames Axler Deathlands 019 Deep EmpireJames Axler Deathlands 040 Nightmare PassageJames Axler Deathlands 042 Way of the WolfJames P. Hogan Life Maker 2 The Immortality OptionJames Axler Deathlands 017 Fury's PilgrimsJames Axler Deathlands 020 Cold AsylumJames Axler Deathlands 038 Mars ArenaHogan, James P Giants 1 Inherit the Stars217. James Julia Turkusowa suknia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • storyxlife.opx.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com