[ Pobierz całość w formacie PDF ]
helleńsku i obudziły jedną głowę, która znała język rosyjski. - Okropnie boli - odpowiedziała głowa. Inne umilkły i gapiły się na mnie z otwartymi ustami. Obejrzałem palec Briareusa. Był brudny i spuchnięty, ale wcale nie złamany. Zwykłe zwichnięcie. W naszej hali sportowej tego typu kontuzje leczono bez doktora. Chwyciłem za palec i z całej siły szarpnąłem ku sobie. Z pięćdziesięciu gardeł wydarł się ryk bólu, Briareus zwalił się na wznak. - No, no - powiedziałem, wycierając ręce chusteczką. - Ju\ po wszystkim... Briareus, pociągając nosami, zaczął oglądać palec. Tylne głowy ciekawie wyciągały szyje i kąsały przednie w uszy, \eby im nie zasłaniały widoku. Alfred uśmiechał się. - Przydałoby się krwi mu upuścić - rzekł z dawno zapomnianą ekspresją, po czym westchnął i dodał: - Ale co on ma za krew, tylko pozór. Mara i nic więcej. Briareus wstał. Wszystkie pięćdziesiąt głów uśmiechało się błogo. Pomachałem mu dłonią i odszedłem. Po chwili zatrzymałem się przed Kościejem Nieśmiertelnym. Wielki zbrodzień mieszkał osobno w komfortowej klatce wysłanej dywanami, z klimatyzacją i regałami na ksią\ki. Na ścianach wisiały portrety D\yngis-chana, Himmlera, Katarzyny de Medici, jednego z Borgiów i chyba Goldwatera, czy te\ McCarthy'ego. Kościej w połyskliwym chałacie stał ze skrzy- \owanymi nogami przed ogromnym pulpitem i czytał offsetową odbitkę Malleus maleficarum (Młota na czarownice). Wykonywał przy tym jakieś obrzydliwe ruchy długimi palcami - jakby coś przykręcał, to znów wbijał czy te\ obdzierał. Pozostawał w nieskończonym areszcie prewencyjnym, póki trwało nieskończone śledztwo w sprawie jego nieskończonych zbrodni. W instytucie bardzo go sobie ceniono, poniewa\ bywał u\yteczny przy niektórych unikalnych eksperymentach, a tak\e jako tłumacz w kontaktach ze Smokiem Horynyczem. (S. Horynycz był zamknięty w starej kotłowni, skąd dolatywało jego metaliczne chrapanie i porykiwania przez sen). Sta- łem, rozmyślając o tym, \e jeśli w jakimś nieskończenie oddalonym od nas punkcie czasu Kościeja wreszcie ska\ą, to sędziowie, kimkolwiek oni będą, znajdą się w nader dziwnej sytuacji - nie mo\na przecie\ skazać na karę śmierci nieśmiertelnego zbrodniarza, a do\ywocie, jeśli uwzględnić areszt prewencyjny, ju\ odbył. Wtem ktoś mnie chwycił za nogawkę i przepity głos zawołał: - Hej, ferajna, kto się składa? Zdołałem się wyrwać. Trzy wampiry w sąsiedniej wolierze patrzyły na mnie po\ądliwie, przyciskając sine mordy do metalowej siatki, znajdującej się pod prądem o napięciu dwustu wolt. - Rękę mi zgniótł, cholerny okularnik! - powiedział jeden. - Odczep się - rzuciłem. - Kołek osinowy ci pachnie? Podbiegł Alfred, trzaskając z bata, i wampiry skryły siew ciemnym kącie, gdzie natychmiast zaczęły ohydnie przeklinać i r\nąć w karty własnej produkcji. Zwróciłem się do Alfreda: - No dobrze. Widzę, \e wszystko w porządku. Idę dalej. - Szczęśliwej drogi - odpowiedział skwapliwie. Wchodząc po schodach usłyszałem łomotanie imbrykiem i znajomy bulgot. Zajrzałem do hali maszyn i popatrzyłem, jak pracuje generator. Instytut nie był zale\ny od miejskich zródeł energii. Po sprecyzowaniu zasady determinizmu postanowiono wykorzystać dobrze znane Koło Fortuny jako zródło bezpłatnej energii mechanicznej. Nad cementową podłogą hali wznosił się tylko niewielki odcinek błyszczącej polerowanej obręczy gigantycznego koła, którego oś obrotu le\ała gdzieś w nieskończoności, stąd te\ obręcz wyglądała jak taśma przenośnika, wychodząca z jednej ściany i ginąca w drugiej. W swoim czasie modna była obrona prac na temat obliczenia promienia krzywizny Koła Fortuny, poniewa\ jednak prace te dawały wyniki o niezwykle małej dokładności, do dziesięciu megaparseków, Rada Naukowa instytutu podjęła uchwałę, aby przerwać ocenę dysertacji do chwili, gdy budowa transgalaktycznych środków komunikacji umo\liwi zwiększenie dokładności. Kilka biesów z obsługi urządziło sobie przy Kole zabawę, wskakiwały na obręcz, doje\d\ały do ściany, zeskakiwały i pędziły z powrotem. Kategorycznym tonem przywołałem je do porządku. Wypraszam sobie - powiedziałem. - Nie jesteście w budzie jarmarcznej". Biesy pochowały się za płaszcze transformatorów i
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksEdigey Jerzy Najgorszy jest poniedzialekSapkowski Andrzej Miecz przeznaczeniaJordan_Penny_ _zimowe_gody0937. Grady Robyn CieśÂ przeszśÂośÂciBible For Java Certification Course 310 025 Sun Certified Java ProgrammerAlfred de Musset spowiedz dzieciecia wieku08. May Karol Rapier I TomahawkHooper Kay W objćÂciach strachuHarry Harrison Cykl Planeta śÂmierci 1Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plannkula.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|