pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o dopiero co poznanym mężczyznie. %7łycie nie pozwalało jej na tego rodzaju historie, w każdym
razie ostatnio. Aatwo było zwalać winę na dzieci albo wmawiać w siebie, że obowiązki nie
pozwalają jej na żadne przyjemności, ale była to tylko częściowo prawda. Wiązało się to również
z tym, jaką osobą się stała w następstwie rozwodu.
Tak, czuła się zdradzona i była wściekła na Jacka. Każdy powinien to zrozumieć. Lecz
fakt, że mąż zostawił ją dla innej kobiety, pociągał za sobą pewne skutki i żeby nie wiem jak
starała się ich nie rozpamiętywać, czasami nie mogła nic na to poradzić. Jack ją odepchnął,
odrzucił też życie, które spędzili razem. Był to miażdżący cios dla niej jako żony i matki, ale też
jako kobiety. Jeśli nawet - jak twierdził - nie planował, że zakocha się w Lindzie, i zaskoczyło to
jego samego, nie było przecież tak, że po prostu poddał się fali uczucia, nie podejmując po
drodze świadomych decyzji. Musiał myśleć o tym, co robi, musiał zastanawiać się nad
perspektywami, gdy zaczął spotykać się z Lindą. I niezależnie od tego jak bardzo usiłował
bagatelizować to, co się stało, Adrienne odbierała tę sytuację tak, jak gdyby powiedział jej, że
Linda nie tylko jest pod każdym względem lepsza od niej, lecz że ona sama nie jest warta czasu i
wysiłku, jaki trzeba poświęcić na naprawienie tego, co w jego odczuciu popsuło się w ich
małżeństwie.
Jak miała zareagować na ten rodzaj całkowitego odrzucenia? Aatwo było innym mówić,
że nie ma to nic wspólnego z nią, że Jack przeżywa kryzys wieku średniego, ale oddziaływało to
fatalnie na osobę, za jaką się uważała. Godziło to zwłaszcza w jej poczucie kobiecości. Trudno
myśleć o zmysłowych rozkoszach, gdy kobieta nie czuje się atrakcyjna, a trzy kolejne lata bez
randki przyczyniły się jeszcze do pogłębienia jej kompleksu niższości.
I jak sobie z tym radziła? Poświęciła życie dzieciom, ojcu, domowi, pracy, rachunkom.
Zwiadomie czy podświadomie przestała robić rzeczy, które dawałyby jej możliwość pomyślenia
o sobie. Skończyły się odprężające rozmowy przez telefon z przyjaciółkami, spacery czy kąpiele,
a nawet praca w ogródku. Wszystko, co robiła, miało konkretny cel, i choć wierzyła, że w ten
sposób prowadzi zdyscyplinowane życie, teraz zrozumiała, że to był błąd.
W każdym razie wcale jej to nie pomogło. Była stale czymś zajęta, od chwili gdy wstała z
łóżka aż do póznego wieczora, kiedy kładła się spać, a ponieważ sama ograbiła siebie z
jakiejkolwiek możliwości nagrody, nie było na co czekać. Cały dzień miała wypełniony różnymi
uciążliwymi obowiązkami, które wykończyłyby każdego. Uzmysłowiła sobie nagle, że
wyrzekając się drobnych przyjemności, które czynią życie interesującym, zrobiła wszystko, żeby
zapomnieć, kim jest naprawdę.
Przypuszczała, że Paul już to o niej wie. I w pewnym sensie dzięki spędzonym z nim
chwilom sama zdała sobie sprawę z wielu rzeczy, które jej dotyczyły.
Ten weekend jednak nie tylko pozwolił jej uświadomić sobie błędy popełnione w
przeszłości. Wiązał się również z jej przyszłością, z tym, jakie życie będzie odtąd pędziła. Jej
przeszłość została poza nią, nie mogła już nic zrobić, ale przyszłość wciąż stała przed nią
otworem. Adrienne nie chciała przeżyć reszty życia, czując się tak, jak czuła się przez ostatnie
trzy lata.
Ogoliła nogi i leżała w wannie jeszcze przez kilka minut, na tyle długo, że zniknęły
ostatnie bąbelki piany i woda zaczęła stygnąć. Wytarła się i - wiedząc, że Jean nie miałaby nic
przeciwko temu - sięgnęła po balsam stojący na półeczce. Wtarła go najpierw w nogi i brzuch,
następnie piersi i ramiona, ciesząc się, że jej skóra w widoczny sposób ożywa.
Owinąwszy się ręcznikiem, podeszła do swojej walizki. Siłą przyzwyczajenia sięgnęła po
dżinsy i sweter, ale po wyjęciu obu tych rzeczy, odłożyła je na bok. Skoro myślę poważnie o
zmianie stylu życia, doszła do wniosku, mogę równie dobrze zacząć od tej chwili.
Nie przywiozła ze sobą wiele rzeczy, z pewnością nic wytwornego, lecz miała czarne
spodnie i białą bluzkę, którą dostała od Amandy na gwiazdkę. Zabrała je ze sobą, powodowana
niejasną nadzieją, że może wybierze się gdzieś któregoś wieczoru, i choć teraz nie wybierała się
nigdzie, pomyślała, że to chyba również doskonała okazja, żeby je włożyć.
Wysuszyła suszarką włosy i zakręciła je. Potem przyszła kolej na makijaż - tusz do rzęs i
róż w pudrze, szminkę, którą kupiła kilka miesięcy temu u Belka i której bardzo rzadko używała.
Zbliżając twarz do lustra, dodała odrobinę cienia do powiek, tylko tyle, żeby podkreślić kolor
oczu, jak zwykła czynić w pierwszych latach małżeństwa.
Gdy już była gotowa, zaczęła poprawiać bluzkę, aż wreszcie, zadowolona z efektu,
uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze. Już bardzo dawno nie wyglądała tak dobrze.
Wyszła w końcu z sypialni. Przechodząc przez kuchnię, poczuła aromat kawy. Właśnie
kawę piła zwykle w takim dniu jak ten, zwłaszcza wczesnym popołudniem, zamiast jednak nalać
sobie filiżankę, wyjęła butelkę wina, która została w lodówce, następnie wzięła korkociąg i dwa
kieliszki. Czuła się jak kobieta światowa, miała wrażenie, że nareszcie stała się na powrót panią
swego życia.
Niosąc wszystko do salonu, zauważyła, że Paul napalił w kominku, co w jakiś sposób
zmieniło pokój. Można by pomyśleć, że przewidział zmianę jej nastroju. Na twarz Paula padał
odblask płomieni i choć weszła cichutko, wiedziała, że wyczuł jej obecność. Odwrócił się, żeby
coś powiedzieć, ale gdy zobaczył Adrienne, z jego ust nie wydobyły się żadne słowa. Siedział
bez ruchu, wpatrując się w nią.
- Masz dość? - spytała w końcu.
Paul pokręcił przecząco głową, nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie... ani trochę. Wyglądasz... pięknie.
Adriannę uśmiechnęła się nieśmiało.
- Dziękuję - odpowiedziała cicho, niemal szeptem, głosem znanym jej z dalekiej
przeszłości.
Przypatrywali się sobie dalej, aż w końcu Adriannę uniosła lekko butelkę.
- Napijesz się trochę wina? - spytała. - Wiem, że zaparzyłeś kawę, ale pomyślałam, że
przy tej pogodzie wino może nam poprawić humor.
Paul odchrząknął.
- Miałaś świetny pomysł. Czy chcesz, żebym to ja otworzył butelkę?
- Lepiej zrób to, jeśli nie lubisz wina z pływającymi okruchami korka. Nigdy nie miałam
smykałki do takich spraw.
Gdy Paul wstał z fotela, podała mu korkociąg. Odkorkował butelkę kilkoma zręcznymi
ruchami, Adrienne zaś podsunęła mu trzymane w obu rękach kieliszki. Nalał, odstawił butelkę na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksFalkensee Margarete von Noce Błękitnego AniołaNegroponte_Nicholas_ _Cyfrowe_ZycieCWIHP Bulletin nr 3Laumer, Keith A Plague of DemonsStephanie Bond byc_gwiazdaśÂšwić™ty Augustyn WyznaniaPhilip K Dick Blade RunnerAsimov, Isaac Robot City 1 OdysseyHohl_Joan_Blysk_nadziei_RPP103Laurie Marks Elemental Logic 03 Water Logic
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • storyxlife.opx.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com