[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by przy takim lekcewa\eniu kwestii materialnych Löwefellowi podobaÅ‚o siÄ™ postÄ™powanie przeÅ‚o\onego koblenckich inkwizytorów. ZapomniaÅ‚eÅ› o tym, i\ cechować nas majÄ… piÄ™kne dusze, a nie piÄ™kno przedmiotów, którymi siÄ™ otaczamy, pomyÅ›laÅ‚ Löwefell o Schongauerze. Ale skoro tak lubisz prezenty, drogi Zygmuncie, to i ja mam dla ciebie stosowny goÅ›ciniec. WybraÅ‚ siÄ™ raz jeszcze do siedziby Inkwizytorium i poprosiÅ‚ Schonagauera o rozmowÄ™, gdy\ prezent musiaÅ‚ mu być przecie\ wrÄ™czony osobiÅ›cie. W czym wam mogÄ™ jeszcze usÅ‚u\yć? zapytaÅ‚ Schongauer, mocno akcentujÄ…c sÅ‚owo jeszcze , i najwyrazniej nie byÅ‚ zachwycony wizytÄ… biskupiego wysÅ‚annika, co do którego miaÅ‚ nadziejÄ™, i\ pozbyÅ‚ siÄ™ go raz a dobrze. Niczym, dobry mistrzu, niczym odparÅ‚ Löwefell serdecznym tonem. PrzyszedÅ‚em jedynie, by po\egnać siÄ™ z wami i by serdecznie podziÄ™kować za naukÄ™, której mi udzieliliÅ›cie. Schongauer byÅ‚ zbyt szczwanym lisem, by zÅ‚apać siÄ™ na lep gÅ‚adkich słów, ale nie wypadaÅ‚o mu odmówić Löwefellowi podania rÄ™ki. Inkwizytor posunÄ…Å‚ siÄ™ jednak dalej i serdecznie, a wrÄ™cz czule zamknÄ…Å‚ Schongauera w objÄ™ciach. WyszeptaÅ‚ mu do ucha sÅ‚owo mocy i wtedy te\ obudziÅ‚ uwiÄ™zionego w kokonie czarnego szczura. Podra\niÅ‚ go kilkoma dzgniÄ™ciami, a\ poczuÅ‚ zapiekÅ‚Ä… zÅ‚ość emanujÄ…cÄ… z tego widmowego ksztaÅ‚tu. Ostro\nie umieÅ›ciÅ‚ kokon w wÄ…trobie Schongauera, a pózniej szybkim ruchem pociÄ…gnÄ…Å‚ niteczkÄ™ przÄ™dzy, rozplÄ…tujÄ…c w ten sposób kokon. Uwolniony szczur zajadle wgryzÅ‚ siÄ™ w zdrowÄ… tkankÄ™. Kiedy Löwefell zobaczyÅ‚ ju\, i\ wszystko wykonaÅ‚ jak trzeba, zwolniÅ‚ Schongauera ze sÅ‚owa mocy. Stary inkwizytor nerwowo wyswobodziÅ‚ siÄ™ z uÅ›cisku mÅ‚odszego kolegi. No, dobrze ju\, dobrze, bywajcie powiedziaÅ‚ jednoczeÅ›nie zdziwiony i zniecierpliwiony. Z Bogiem, bracie uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Löwefell najbardziej promiennym uÅ›miechem, na jaki mógÅ‚ siÄ™ zdobyć. Wiecie, \e sÅ‚odycze potrafiÄ… zrujnować wÄ…trobÄ™? zapytaÅ‚ jeszcze przy drzwiach. PrzeÅ‚o\ony koblenckiego oddziaÅ‚u Inkwizytorium skrzywiÅ‚ siÄ™. Zajmijcie siÄ™ wÅ‚asnymi sprawami, jeÅ›li Å‚aska. Löwefell byÅ‚ jednak pewien, \e ju\ niedÅ‚ugo stary inkwizytor przypomni sobie o tym ostrze\eniu. I z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… znienawidzi kandyzowane owoce oraz lukrowane pierniczki. Choć, szczerze mówiÄ…c, nawet na nienawiść nie zostanie mu ju\ wiele czasu. * * * Löwefell spÄ™dziÅ‚ w Koblencji ostatniÄ… noc, nie korzystajÄ…c z goÅ›ciny Inkwizytorium. WynajÄ…Å‚ pokój w ober\y, gdzie o Å›wicie obudziÅ‚ go haÅ‚as dobiegajÄ…cy od strony okien. Otworzywszy oczy, zobaczyÅ‚, \e na okiennicy przysiadÅ‚y dwa maleÅ„kie ptaszki tak kolorowo upierzone, i\ zdawaÅ‚y siÄ™ być miniaturowymi trefnisiami ubranymi w pstrokate kubraki. Szachor zaÅ›wiergotaÅ‚ pierwszy. Sefer zagwizdaÅ‚ drugi. Löwefell uniósÅ‚ siÄ™ na Å‚okciu, niepewny, czy rzeczywiÅ›cie sÅ‚yszy to, co sÅ‚yszy. Szachor zagwizdaÅ‚ drugi ptaszek. Sefer zaÅ›wiergotaÅ‚ pierwszy. Potem oba podskoczyÅ‚y na parapecie i zatrzepotaÅ‚y skrzydeÅ‚kami. Szachor Sefer zaÅ›piewaÅ‚y zgodnym chórem, podrywajÄ…c siÄ™ do lotu. Löwefell narzuciÅ‚ tylko pÅ‚aszcz na ramiona i pobiegÅ‚ do drzwi. PotrÄ…ciÅ‚ kogoÅ› na schodach, brutalnie pomagajÄ…c sobie pięściami, przepchnÄ…Å‚ siÄ™ przez tÅ‚umek stojÄ…cy przy wejÅ›ciu do gospody i wyskoczyÅ‚ na ulicÄ™. Ptaszki unosiÅ‚y siÄ™ na wysokoÅ›ci jego gÅ‚owy, a ich pióra migotaÅ‚y w sÅ‚oÅ„cu. Szach, szach, szach, sef, sef, sef zakwiliÅ‚ pierwszy. Pódz, pódz, pódz odezwaÅ‚ siÄ™ drugi. Löwefell zauwa\yÅ‚, \e nikt prócz niego nie spostrzega ptaków. JakiÅ› przechodzieÅ„ gestykulowaÅ‚, nie baczÄ…c na to, \e pierzasta kuleczka Å›miga mu pomiÄ™dzy dÅ‚oÅ„mi, jakaÅ› kobieta przystanęła, ocierajÄ…c pot z czoÅ‚a, i nie zauwa\yÅ‚a nawet, \e ptaszek przysiadÅ‚ na jej ramieniu i maleÅ„kim dziobkiem iska siÄ™ pod skrzydeÅ‚kiem. Kiedy tylko ptaszki zrozumiaÅ‚y, \e Löwefell zamierza iść za nimi, poderwaÅ‚y siÄ™ do lotu i skierowaÅ‚y w gÅ‚Ä…b ulicy. LeciaÅ‚y na tyle wolno, i\ inkwizytor mógÅ‚ za nimi nadÄ…\yć i nie stracić ich z oczu. ProwadziÅ‚y do dzielnicy biedaków, gdzie wÅ›ród rozpadajÄ…cych siÄ™ domów czynszowych pobudowano byle jak sklecone rudery. Uliczki byÅ‚y tu wÄ…skie, czÄ™sto koÅ„czÄ…ce siÄ™ Å›lepymi zauÅ‚kami, a przechodzieÅ„ tonÄ…Å‚ po kostki, albo i gorzej, w nieczystoÅ›ciach oraz bÅ‚ocie. Dwa kolorowe ptaszki wyglÄ…daÅ‚y w tej ponurej okolicy niczym przybysze z innego, weselszego Å›wiata. Od czasu do czasu przysiadaÅ‚y na dachach domów i Å›wiergotaÅ‚y. A w ich Å›wiergocie powtarzaÅ‚y siÄ™ dwa sÅ‚owa: szachor i sefer , wyÅ›piewywane tak radoÅ›nie, jakby KsiÄ™ga, której nazwÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksHannay Barbara KrzyĹź południa 01 Angielska róşaBoruń Krzysztof PrĂłg nieśmiertelnosciKotowski Krzysztof MarikaBoruń Krzysztof Toccata70 MrĂłz Jacek Pan Samochodzik i Rękopis z PoznaniaWstęp do chemii koordynacyjnejWarszewski Roman InicjacjaJameson Bronwyn Gorć…cy Romans Duo 933 Bezcenny darEasy Steps to Yoga by Sri Swami SivanandaLogan Cait Hazardzistka
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|