pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

by przy takim lekcewa\eniu kwestii materialnych Löwefellowi podobaÅ‚o siÄ™
postępowanie przeło\onego koblenckich inkwizytorów.
Zapomniałeś o tym, i\ cechować nas mają piękne dusze, a nie piękno
przedmiotów, którymi siÄ™ otaczamy, pomyÅ›laÅ‚ Löwefell o Schongauerze. Ale skoro
tak lubisz prezenty, drogi Zygmuncie, to i ja mam dla ciebie stosowny gościniec.
Wybrał się raz jeszcze do siedziby Inkwizytorium i poprosił Schonagauera o
rozmowę, gdy\ prezent musiał mu być przecie\ wręczony osobiście.
 W czym wam mogę jeszcze usłu\yć?  zapytał Schongauer, mocno akcentując
słowo  jeszcze , i najwyrazniej nie był zachwycony wizytą biskupiego wysłannika, co
do którego miał nadzieję, i\ pozbył się go raz a dobrze.
 Niczym, dobry mistrzu, niczym  odparÅ‚ Löwefell serdecznym tonem. 
Przyszedłem jedynie, by po\egnać się z wami i by serdecznie podziękować za naukę,
której mi udzieliliście.
Schongauer był zbyt szczwanym lisem, by złapać się na lep gładkich słów, ale nie
wypadaÅ‚o mu odmówić Löwefellowi podania rÄ™ki. Inkwizytor posunÄ…Å‚ siÄ™ jednak dalej
i serdecznie, a wręcz czule zamknął Schongauera w objęciach. Wyszeptał mu do ucha
słowo mocy i wtedy te\ obudził uwięzionego w kokonie czarnego szczura. Podra\nił
go kilkoma dzgnięciami, a\ poczuł zapiekłą złość emanującą z tego widmowego
kształtu. Ostro\nie umieścił kokon w wątrobie Schongauera, a pózniej szybkim
ruchem pociągnął niteczkę przędzy, rozplątując w ten sposób kokon. Uwolniony
szczur zajadle wgryzÅ‚ siÄ™ w zdrowÄ… tkankÄ™. Kiedy Löwefell zobaczyÅ‚ ju\, i\ wszystko
wykonał jak trzeba, zwolnił Schongauera ze słowa mocy.
Stary inkwizytor nerwowo wyswobodził się z uścisku młodszego kolegi.
 No, dobrze ju\, dobrze, bywajcie  powiedział jednocześnie zdziwiony i
zniecierpliwiony.
 Z Bogiem, bracie  uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Löwefell najbardziej promiennym uÅ›miechem,
na jaki mógł się zdobyć.  Wiecie, \e słodycze potrafią zrujnować wątrobę?  zapytał
jeszcze przy drzwiach.
Przeło\ony koblenckiego oddziału Inkwizytorium skrzywił się.
 Zajmijcie się własnymi sprawami, jeśli łaska.
Löwefell byÅ‚ jednak pewien, \e ju\ niedÅ‚ugo stary inkwizytor przypomni sobie o
tym ostrze\eniu. I z całą pewnością znienawidzi kandyzowane owoce oraz lukrowane
pierniczki. Choć, szczerze mówiąc, nawet na nienawiść nie zostanie mu ju\ wiele
czasu.
* * *
Löwefell spÄ™dziÅ‚ w Koblencji ostatniÄ… noc, nie korzystajÄ…c z goÅ›ciny
Inkwizytorium. Wynajął pokój w ober\y, gdzie o świcie obudził go hałas dobiegający
od strony okien. Otworzywszy oczy, zobaczył, \e na okiennicy przysiadły dwa
maleńkie ptaszki tak kolorowo upierzone, i\ zdawały się być miniaturowymi
trefnisiami ubranymi w pstrokate kubraki.
 Szachor  zaświergotał pierwszy.
 Sefer  zagwizdał drugi.
Löwefell uniósÅ‚ siÄ™ na Å‚okciu, niepewny, czy rzeczywiÅ›cie sÅ‚yszy to, co sÅ‚yszy.
 Szachor  zagwizdał drugi ptaszek.
 Sefer  zaświergotał pierwszy.
Potem oba podskoczyły na parapecie i zatrzepotały skrzydełkami.
 Szachor Sefer  zaśpiewały zgodnym chórem, podrywając się do lotu.
Löwefell narzuciÅ‚ tylko pÅ‚aszcz na ramiona i pobiegÅ‚ do drzwi. PotrÄ…ciÅ‚ kogoÅ› na
schodach, brutalnie pomagając sobie pięściami, przepchnął się przez tłumek stojący
przy wejściu do gospody i wyskoczył na ulicę. Ptaszki unosiły się na wysokości jego
głowy, a ich pióra migotały w słońcu.
 Szach, szach, szach, sef, sef, sef  zakwilił pierwszy.
 Pódz, pódz, pódz  odezwał się drugi.
Löwefell zauwa\yÅ‚, \e nikt prócz niego nie spostrzega ptaków. JakiÅ› przechodzieÅ„
gestykulował, nie bacząc na to, \e pierzasta kuleczka śmiga mu pomiędzy dłońmi,
jakaś kobieta przystanęła, ocierając pot z czoła, i nie zauwa\yła nawet, \e ptaszek
przysiadł na jej ramieniu i maleńkim dziobkiem iska się pod skrzydełkiem. Kiedy tylko
ptaszki zrozumiaÅ‚y, \e Löwefell zamierza iść za nimi, poderwaÅ‚y siÄ™ do lotu i
skierowały w głąb ulicy. Leciały na tyle wolno, i\ inkwizytor mógł za nimi nadą\yć i
nie stracić ich z oczu. Prowadziły do dzielnicy biedaków, gdzie wśród rozpadających
się domów czynszowych pobudowano byle jak sklecone rudery. Uliczki były tu
wąskie, często kończące się ślepymi zaułkami, a przechodzień tonął po kostki, albo i
gorzej, w nieczystościach oraz błocie. Dwa kolorowe ptaszki wyglądały w tej ponurej
okolicy niczym przybysze z innego, weselszego świata. Od czasu do czasu przysiadały
na dachach domów i świergotały. A w ich świergocie powtarzały się dwa słowa:
 szachor i  sefer , wyśpiewywane tak radośnie, jakby Księga, której nazwę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksHannay Barbara KrzyĹź południa 01 Angielska róşaBoruń Krzysztof PrĂłg nieśmiertelnosciKotowski Krzysztof MarikaBoruń Krzysztof Toccata70 MrĂłz Jacek Pan Samochodzik i Rękopis z PoznaniaWstęp do chemii koordynacyjnejWarszewski Roman InicjacjaJameson Bronwyn Gorć…cy Romans Duo 933 Bezcenny darEasy Steps to Yoga by Sri Swami SivanandaLogan Cait Hazardzistka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalradomski.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com