[ Pobierz całość w formacie PDF ]
londyoskiego biura Edwarda, ale on się nawet nie odezwał. Pamięta, jak bardzo była zdumiona tego rodzaju zachowaniem. Testament Williama jednoznacznie świadczył, że mimo wszystko pragnął pogodzid się z synem, nawet po śmierci. Wiedziała, że nawiązanie kontaktu z Edwardem jest jej moralnym obowiązkiem. Przekazała mu wszelkie niezbędne informacje, ale on nie przejawił żadnej inicjatywy. Widad nadal żywił dawną urazę. Juliet machnęła ręką i dopiero gdy okazało się, że jego podpis na istotnych dla istnienia firmy dokumentach jest absolutnie niezbędny, podjęła kolejną próbę dotarcia do niego. Teraz żałowała swego kroku. Co ją podkusiło? Nie mogła słuchad, gdy w taki sposób wyrażał się o swoim ojcu. Siedziała w fotelu, kiedy po paru minutach Liam wyszedł na dwór. Miał teraz na sobie niebieskie slipki. Był wspaniale opalony, jasne włosy zdawały się niemal złote. - Zmieniłaś zdanie? - zapytał, wskazując na wodę. Zmieniła zdanie na każdy związany z nim temat. Sama jest sobie winna: powinna wcześniej domyślid się, jaki to człowiek, skoro nie przyjechał na pogrzeb ojca i nie odpowiedział na żaden jej list czy telefon. Niepotrzebnie traciła czas, próbując dojśd z nim do porozumienia, niepotrzebnie narażała się na kolejne upokorzenia. On ani przez moment nie miał zamiaru rozmawiad z nią na temat firmy. Nigdy nie miał takiego zamiaru. - Muszę jechad. - Gwałtownie podniosła się z miejsca. - To był błąd. Liam uniósł brwi. - Większy błąd niż przyjazd na wyspę? - uśmiechnął się ironicznie. Miał rację, to też był błąd. Od początku nie miał zamiaru nawet kiwnąd palcem w sprawie firmy ojca. - Wydawało mi się, że przynajmniej tyle jesteś winny swojemu ojcu... - Nic nie jestem winny Williamowi Carlyle'owi! -uciął ze złością. Policzek mu zadrgał, a oczy pałały gniewem. - Miał tylko jednego syna, Simona. Nie powiedział ci tego? - warknął. Zamrugała oczami. Od tak dawna po raz pierwszy usłyszała imię swojego ukochanego. Między nią a Williamem istniało milczące porozumienie, by nigdy do tego nie wracad. Wspomnienia były zbyt bolesne. A teraz Liam poruszył ranę, która wcale się nie zagoiła... Zwilżyła językiem wyschnięte usta. - Simon nie żyje - powiedziała łamiącym się głosem. - Ja też, od ponad dziesięciu lat. I William nie zmieni tego, nawet po śmierci! - zawołał ze złością. - Kiedy umierał, nie miał już synów - dodał z gniewem. - Więc jak mógł zapisad połowę firmy jednemu z nich? Wez sobie tę firmę, Juliet! Przypuszczam, że zapracowałaś sobie na to! Odbił się i wskoczył do wody; po chwili wynurzył się na powierzchnię i rozgarniając wodę szybkimi ruchami mocnych ramion, popłynął na drugi koniec basenu. Marzyła tylko o tym, by jak najszybciej stąd odejśd, ale nogi odmówiły jej posłuszeostwa. Nie była w stanie wykonad żadnego ruchu. W słowach Liama było tyle goryczy i zapiekłego żalu. Chyba nigdy nie pogodził się z zerwaniem z ojcem i pogarda była jedynym sposobem, by przeżyd i zdusid w sobie ból. Nie wiedziała, o co im wtedy poszło; William nigdy nie rozmawiał z nią o Edwardzie. Dziesięd lat bez rodziny. To mnóstwo czasu. Z tego, co o nim wiedziała, chyba był sam, z nikim nie związany. Przez te wszystkie lata budował swoje hotelowe imperium i doszedł do nieporównywalnie większych sukcesów, niż jego ojciec mógł śnid w najśmielszych marzeniach. Może właśnie o to mu chodziło? Pokazad ojcu, który z nich jest lepszy? Nie znała się na psychologii, ale było to bardziej niż prawdopodobne. Teraz postanowił uderzyd w nią i jej związek z ojcem. Dopiął swego. Gra została skooczona. Teraz może sobie wziąd jego udziały. Ani przez moment nie wątpiła, że nie były to słowa rzucone na wiatr. Edward nie należał do takich. Ale jak mogła się na to zgodzid? Nie miała do tego prawa. Kiedy odczytano testament, jej pierwszą reakcją było oddanie wszystkiego Edwardowi. Dopiero jego zachowanie, kiedy przekonała się, że absolutnie nie zależy mu na losie firmy, zmieniło jej decyzję. Ale nawet teraz nie mogłaby przejąd jego części. To by nie było w porządku. Poza tym nie takie były intencje Williama. - Jeszcze tu jesteś? - Liam wynurzył się z wody, zaczął wycierad ręcznikiem. - Już masz to, czego chciałaś, Juliet - rzucił szyderczo. - I nie mamy już o czym rozmawiad. Oczy jej błysnęły. Możliwe, że kiedyś został skrzywdzony przez Williama, że miał powody sądzid, iż była kochanką jego ojca, ale to nie dawało mu prawa traktowad jej w taki sposób! - Trzeba podpisad dokumenty... - Prześlij je do mojego biura w Londynie. - Machnął ręką. - Moi prawnicy się tym zajmą. - Ale... - Juliet - przerwał jej niby cicho, ale bała się, że zaraz eksploduje - nie rozumiesz, że nie chcę mied nic wspólnego z rodziną Carlyle'ów? - Oczy lśniły mu niebezpiecznie. - Nosisz to nazwisko... - Za swoje grzechy - uciął, zarzucił sobie ręcznik na szyję. - Ale to jeszcze nie znaczy, że jestem jednym z nich.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeks(Zapomniany ogrĂłd 06) Ucieczka Merete Lien0937. Grady Robyn CieĹ przeszĹoĹciJackson Lisa Teraz juĹź nie zapomnÄCienie przeszĹoĹci Harwood Agnes072. Mortimer Carole Filmowa opowieĹÄChildress DavKipling, Rudyard Viaje al Japon1==03==Bracia Devaney Woods Sherryl KUSICIELKADavClaudy Conn [Legend 02] Shee Willow (pdf)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmediatorka.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|