[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapomnieć o wszystkim i znów zatracić się z nim w błogim szczęściu we dwoje. Ale ból był tak silny, a rany, które zadały jego kłamstwa, tak głębokie, że szybko zrozumiała, iż nie jest już w stanie mu zaufać. Jane, daj nam jeszcze jedną szansę. Proszę cię, nie niszcz naszej miłości. Słucham? wrzasnęła, nie kryjąc oburzenia. Chyba się przesłyszałam? Nie ja zniszczyłam naszą miłość, Will, tylko twoje kłamstwa! Jane będę zawsze przy tobie, Jane kocham cię nad życie parodiowała go z niesmakiem. BZDURA!!! To wszystko prawda Jane. Ja cię kocham. Błagam, zostań ze mną. Pozwól mi wszystko naprawić. Daj mi szansę... błagam powtarzał nerwowo. Nie, Will. Miałeś już swoją szansę. Odejdz, proszę. Mówiąc te słowa, nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Wiedziała, że w każdej chwili jest gotowa rzucić mu się na szyję... Kiedy zamknął za sobą drzwi, osunęła się na podłogę w histerycznych spazmach. Kocham cię Will, kocham cię nad życie, dlaczego zabrałeś mi tę miłość pytała. Ale nikt już nie słyszał jej słów. Została zupełnie sama. Sama w ogromnym pustym domu, tam gdzie wspomnienie chwil spędzonych z Williamem nie dawało jej spokoju. Doprowadzało ją do szału. Tęsknota i żal rozdzierały jej duszę, a każdy przedmiot w jej domu przywoływał nowe wspomnienia ich wspólnego szczęścia. Nie umiała podnieść się z tej rozpaczy, niszcząc w sobie z każdym dniem okruchy radości, które jeszcze chowała na dnie duszy... Rozdział 12 Mijały dni. Jane nadal nie potrafiła znalezć sobie miejsca. Przestała się uśmiechać, przestała żartować, prawie zupełnie straciła apetyt. Z czasem wróciła do pracy, próbując w natłoku obowiązków zapomnieć o Williamie, niestety, wciąż bezskutecznie. Pozostawał problem wspólnego miejsca pracy. W każdej chwili przecież mogła natknąć się na niego w korytarzu, a ciągły kontakt z nim nie pomagał jej zapomnieć, tylko każdego dnia rozdrapywał tę nadal jątrzącą się ranę. Choć nie było jej łatwo, wiedziała, że musi odnalezć się w tej nowej sytuacji i kolejny już raz nauczyć żyć ze świadomością, że straciła swoje szczęście bezpowrotnie. Kontakty z Williamem ograniczyła do czysto zawodowych relacji, polegających tylko i wyłącznie na wymianie suchych informacji na temat przebiegu leczenia pacjentów kliniki. Nie umiała radzić sobie z tą chorą sytuacją. Jeszcze niedawno obejmowała go i całowała, żyła w jego świecie, świętowała urodziny Daniela, dzieliła z nim każdą chwilę a teraz ich wymiana zdań obracała się wokół pustego: Rozumiem, panie doktorze . Wiedziała, że w końcu wybuchnie i nie będzie umiała tak żyć. Z czasem praca, którą przedtem tak kochała, przestała dostarczać jej satysfakcji. Relacje z Alexem też nie wyglądały najlepiej. Od momentu, kiedy ostatnim razem wybiegła z jego gabinetu trzaskając drzwiami, właściwie ze sobą nie rozmawiali. Alex mimo wszystko postarał się jakoś zatuszować tę sprawę z nieusprawiedliwioną nieobecnością Jane w pracy, ale to jedyny krok, jaki zrobił, by relacje między nimi się poprawiły. Jane z czasem ochłonęła i zaczęła zdawać sobie sprawę, że jej napaść na Alexa była zbyt pochopna. William był dorosłym człowiekiem i ani ona, ani rym bardziej Alex, nie mieli prawa podejmować za niego decyzji. Jane zrozumiała, że nikt i nic nie mogło przekonać Williama do zmiany jego postępowania. Tego dnia Alex jak zwykle siedział w swoim gabinecie. Był tak bardzo pochłonięty pracą, że nawet nie zauważył że otworzyły się drzwi, a kiedy ktoś wszedł do gabinetu, powiedział tylko: Dziękuję panno Scott, proszę położyć dokumenty na szafce przy oknie. Był święcie przekonany, że to Melinda przyniosła mu karty pacjentów, o które poprosił ją z samego rana. Witaj Alex powiedziała Jane nieśmiało. W pierwszej chwili Alex znieruchomiał. Nie potrafił uwierzyć w to, co słyszy. Kiedy podniósł głowę znad biurka, ujrzał Jane. To ty? Nie mogę uwierzyć, że jesteś wymamrotał z niedowierzaniem. Wiem Alex, jeszcze kilkanaście dni temu sama nie podejrzewałabym siebie o to, że kiedyś jeszcze przyjdę do twojego gabinetu w sprawie prywatnej. Usiądz Jane powiedział z uśmiechem, nie zamierzając ani na moment próbować ukryć, jak bardzo cieszy się na jej widok. Alex, ja jestem tutaj, bo... zająknęła się. Chciałabym cię przeprosić za wszystko. Mnie przeprosić? Jane, co ty opowiadasz? Tak Alex, nie przesłyszałeś się. Chciałabym cię przeprosić za moje zachowanie. Wiesz, wtedy, kiedy dowiedziałam się o Richardzie. Jane, to ja powinienem cię przeprosić, przecież mogłem ci powiedzieć, wszystko wyglądałoby inaczej. Może teraz... Nie, Ali. Nic nie mogłeś zrobić. Nic nie dzieje się przypadkowo i ja wierzę w to, że moje rozstanie z Williamem też miało jakiś sens. Dziś nie umiem powiedzieć jaki. Może po prostu życie jeszcze mało mi dokopało i to jest taka moja mała, osobista szkoła przetrwania powiedziała z ironią. Nie wiem AU. Pewna jestem tylko tego, że nie miałam prawa wyładowywać swojej złości i rozgoryczenia na tobie. Nie ponosisz żadnej winy za to, co się stało. Alex nie potrafił nic powiedzieć. Wiedział, jak trudno teraz Jane pozbierać się po tym wszystkim i zacząć normalnie funkcjonować. Wiedział, ile kosztuje ją ta rozmowa i powrót myślami do tego feralnego dnia, kiedy dowiedziała się o wszystkim. Jane, nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. To ja się cieszę, przyjacielu podeszła do niego i przytuliła się mocno. Od dawna do nikogo się nie przytulała. Przynajmniej nie do mężczyzny i chociaż był to czysto przyjacielski uścisk, poczuła się dziwnie. Przypomniały jej się chwile, kiedy William ją obejmował. Szybko jednak przywołała się do porządku. Wiedziała, że myśli o Williamie kompletnie wytrącają ją z równowagi. Chciała za wszelką cenę nie pokazywać Alexowi swojego cierpienia. Ale on wiedział. Znał tę smutną minę, znał oczy pozbawione blasku, szklące się od łez. Znał ten sposób mówienia, kiedy próbowała ukryć swój ból. Pamiętał rozstanie z Richardem. Przede mną nie musisz udawać, Jane powiedział, patrząc na nią przyjaznie. Wiem, że cierpisz. Już byłem świadkiem twojego bólu. Wiem, że próbujesz ukryć swoje cierpienie. Patrzyła na niego zdumiona. Czuła, że za chwilę rozklei się na dobre i nic już nie powstrzyma jej łez. Alex nie przestawał mówić. Jane, wiem jak cierpisz. Jestem twoim przyjacielem. Nie bój się pokazać swojej słabości. Jeśli płacz ukoi twój ból, nie wstydz się łez mówiąc to, przytulił ją do siebie najmocniej jak tylko potrafił. Stali tak bez słowa, wtuleni w siebie, a Jane płakała. Poczuła, że dopiero teraz wyrzuciła z siebie całą tę gorycz i nienawiść, jaka zbierała się w niej przez ten czas. Brakowało jej kogoś, kto zrozumie jej ból. Alex był jedyną osobą zdolną do takiej empatii. Dopiero teraz Jane poczuła, że nie została sama. Wcześniej, wiele razy rozmawiała z Kylie, która też pomogła przetrwać jej ten trudny okres. Nikt jednak nie wiedział o niej tyle co Alex, dlatego dzień pojednania z nim był dla niej przełomowym momentem. Dopiero teraz grubą linią oddzieliła życie z Williamem od samotności, która obecnie była jej jedynym lustrem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeks0937. Grady Robyn CieĹ przeszĹoĹciMortimer_Carole_ _Zapomnij_o_przeszÄšâoÄšâşciAnthony Piers Cykl KrćÂ
g walki (01) Sos SznurHarris Charlaine Dotyk martwych1086. Colter Cara Narzeczony na pokazAnders, WśÂadysśÂaw Bez ostatniego rozdziaśÂu. Wspomnienia z lat 1939 1946Surrender 1 Surrender Melody Anne169. Sanderson Gill Mój synMorey Trish MiesićÂ
c na SantoriniLois McMaster Bujold The Spirit Ring v2
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|