pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Karolka mówiła, że może wam ten autokar załatwić! - powiedziałam. Teraz walił ją pięścią po
plecach.
- Mocniej! - prosiła. - Nic mi nie pomaga, ta czkawka mnie zadusi!
- Przecież nie mogę mocniej, bo ci płuca odbiję. Spróbuj nie oddychać.
- Karolka mówiła, że ta ich wycieczka jest fantastyczna! - powiedziałam.
Waleria siedziała nie oddychając, palcami zaciskała nos, Wojtek odbijał jej płuca, a ona po prostu
ciągle miała czkawkę.
- Karolka mówiła, żebym was nakłoniła na ten Kazimierz! - powiedziałam.
- Ufff! - odetchnęła Waleria i oparła się o krzesło, ledwo żywa. - Chyba mi przeszło. Wiesz,
Karolka mówiła, że załatwi nam wycieczkę do Kazimierza. I my chcemy jechać! - powiedziała.
Myślałam, że ją zatłukę.
Moja Kochana, wybrałam dla Ciebie wiersz, który chyba sprawi Ci przyjemność, bo możesz sobie
wyobrazić, że jest o Wojtku i o mnie! To ten:
dancing
wśród małp skaczących wkoło
małpim obyczajem w tłumie krów i niedzwiedzi
w poryku i pisku
my jak adam i ewa upojeni rajem tulimy się tańcząc w uścisku
(M. Pawlikowska-Jasnorzewska)
%
^
Nie żegnam się z Tobą, przecież jutro zobaczymy się jeszcze. I chciałabym, żebyś miała ode mnie
to śliczne zdjęcie.
KIM JESTEZ, DZIEWCZYNO Z MASECZK?
Twoja
Waleria
«
^
«
A teraz do Ciebie:
Bardzo jestem ciekawa, KIM TY JESTESP
Jak masz na imiÄ™? Jak wyglÄ…dasz?
Jak wypełniłaś swoje kartki?
Czy umiałaś mnie zrozumieć?
Polubić? Nigdy nie dowiem się tego.
Jedno jednak wiem:
CHCIAAAZ BY ZE MN!
Dziękuję!
Waleria
I taki wiersz M. Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej wybrałam dla Ciebie:
Finał
Czytelniku, żegnam cię z żalem!
Jeszcze chwila: - mnie z tobą - a miłość zapłonie!
Rozpostarte powoje
Przyklękły jak balet,
Biały balet w dziękczynnym pokłonie...
owiedziałam, że nie będę jej odprowadzać, i nie nalegała. Poszłyśmy sobie na spacer w Dolinę
Białego, potok pienił się ślicznie, obmywając gładkie kamienie, tak było zielono i pogodnie,
wiewiórki przyleciały, może one też chciały pożegnać się z Walerią, doprawdy, już nie wiem, może
one też. wierkały ptaki, słońce przedzierało się przez gałęzie i układało na dróżce wzór ze światła
i cieni. Powiem Ci: było dość lirycznie, nic na to nie poradzę. Chciałyśmy się rozstać Pod Reglami,
moja dalsza droga wiodła prosto, Waleni w prawo, ścieżką pod Skocznię, gdzie na parkingu czekał
autokar. Nie rozmawiałyśmy. O czym tu mówić, skoro zbliżała się chwila taka dziwna? Szłam z
uczuciem, że zaraz coś skończy się w moim życiu. Nigdy więcej nie zobaczę Walerii, nie usłyszę o
Aleksandrze.
Skoczyła wiewiórka, kic, kic, a my przystanęłyśmy na ścieżce. Waleria wyjęła z kieszeni dwa
orzeszki, wiewiórka przybiegła, zabrała najpierw jeden, potem drugi. To nie ja, to Waleria
powiedziała, kiedy poszłyśmy dalej:
- Czuję się tak, jakbym wyrzucała ciebie z mojego życia.
Znalazła dobre słowo, takie bezwzględne i ostateczne. Ja też miałam zaraz wyrzucić z mojego
życia Walerię.
- Ale przecież będziemy o sobie pamiętać - powiedziałam na pocieszenie.
Już widać było spoza drzew pochylenie łąk przy Skoczni, trzeba zatrzymać się i pójść dwoma
różnymi ścieżkami. Patrzyłam na koci pyszczek i grzecznie dziś uczesane kucyki.
- Nie mów nic - powiedziałam.
- Ty też - szepnęła Waleria.
I takie miały być nasze ostatnie słowa, tak zaplanowałyśmy to rozstanie. Stało się inaczej, bo kiedy
każda z nas już szła w swoją stronę i zgodnie z umową, żadna nie obejrzała się za siebie, ja
przystanęłam. Odwróciłam się gwałtownie i chyba pomiędzy drzewami mignęły mi niebieskie,
dżinsowe spodenki, ale nie byłam pewna...
Jednak zawołałam.
- ChwileczkÄ™, Walerio!
Może nie usłyszała, może już zbiegała łąką w dół? Poszłam i ja w swoją stronę, odrętwiała jakaś i
samotna. Minęłam  Astorię , skręciłam w Struga i znalazłam się na Małym %7ływczańskiem, jeszcze
kawałek i zobaczę dom Amelii, może i dobry na dzisiejsze popołudnie.
- A to ci święto! Panienka! - usłyszałam. - Napije się czegoś? Maślankę mam! Maryśka od
Zamieciów zmarła, wie?
- Wiem, Amelio, nekrologi widziałam, ale nie byłam na pogrzebie, godziny mi się pokręciły.
- Niech siada! - podsunęła mi zydel. - Godziny jej się pokręciły, macie ją, Jezusie Nazareński, ta to
ma głowę! Niech tylko uważa na godziny, jak będzie musiała mnie chować, bo wtedy, jak jej się co
pokręci, gorzej będzie. Niech tylko o szalu koronkowym pamięta. W komodzie jest.
- Będę pamiętać, Amelio. Obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem.
- A co taka krzywa jak środa na piątek?
- Nie, nie krzywa...
- Jego nie ma, co?
- Tutaj go nie ma, ale w domu jest.
- Od razu wiedziałam! Krzywa, bo go nie ma! O, matko ty moja! - westchnęła. - Usiądę dziś
wieczorem i litanię odmówię na jej intencję, zaraz się lepiej zrobi.
- Dobrze, Amelio, niech Amelia spróbuje. Przyszłam się pożegnać, wracam do domu.
- Ledwo przyjechała, już wraca?
- Nie tak znowu  ledwo , siedzę tu dość długo. Zapomniała o maślance, patrzyła na mnie z
politowaniem.
- Tę pracę, co ją tu miała, zrobiła?
- Tak.
- Nie może to się zabrać za jaką przyzwoitą robotę? A nie takie bajdurze-nie...
- Nie potrafiÄ™ nic innego.
- Może i prawda, zawsze taka świrnięta była! - machnęła ręką i popatrzyła na mnie z troską.
Otworzyła szufladę komody, uniosła równiutko złożone obrusy, pod nimi leżała płaska paczuszka
owinięta białym papierem.
- Tu leży szal koronkowy, niech popatrzy!
- WidzÄ™, Amelio.
Znowu spojrzała na mnie badawczo.
- Tak jej do głowy wkładam, bo patrzy jak nieprzytomna.
- Przytomna jestem, wszystko będę pamiętać, Amelio, ale teraz już pójdę. Niech się Amelia
trzyma, niech będzie zdrowa.
Uściskałyśmy się, jeszcze poszłyśmy razem aż do drogi. Nie oglądałam się, ale wiedziałam, że
Amelia żegna mnie teraz znakiem krzyża, którym zawsze odprowadza swoich najbliższych.
Wolno szłam Małym %7ływczańskiem do Tetmajera. Zatrzymałam się na mostku, popatrzyłam w
dół, potok pienił się jak wtedy, kiedy tu stałam z mamą Walerii. Tamta chwila przypomniała mi się
tak dokładnie, jakby działa się przed paroma godzinami zaledwie. Ruszyłam ulicami, którymi
kiedyś szłyśmy razem, chciałam zajść jeszcze na Krupowki, odebrać zdjęcia, które oddałam do
wywołania w sklepie Kodaka. Było przede mną kilka osób, ale wreszcie dostałam swoją pękatą
kopertę. Dopiero, kiedy spojrzałam na pierwsze zdjęcie, uprzytomniłam sobie, że musi tu być
również to, które robiłam Walerii w kafejce na Krupówkach tego dnia, kiedy poszłyśmy na zimną
colę. Waleria siedziała wtedy przy stoliku i oglądała fujarkę kupioną dla Aleksandra, może [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksSamozwaniec Magdalena Krystyna i chłopyCarey Basil Kapitan Krystyna(1)Woalki audiobook Siesicka Krystyna Krystyna SiesickaGodeng Gert Krew i Wino 08 Lilie z JeruzalemKing Stephen SorryBandler R. Ginger J. Z śźab w ksi晜źniczkiLeiber, Fritz Los Cerebros PlateadosCostin Wagner Jan MilczenieChris Ewan Charlie Howard 02 Dobrego zlodzieja przewodnik po ParyzuEssig Terry Mowa kwiatów
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spoker-kasa.htw.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com