[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i w trzy dni pózniej otrzymałem numer pisma z wydrukowanym artykułem "Szkodliwi", a równocześnie list od redaktora, w którym przyznawał, że się mocno wahał, czy artykuł ogłosić ze względu na zuchwałą jego tezę, rozgrzeszającą z góry pewne wypadki samobójstwa, że jednak wahaniu temu położyło kres moje naleganie i bądz co bądz poważna firma autora. Redaktor czuł się jednak w obowiązku zamieścić na wstępie zastrzeżenie od redakcji Z wielką ciekawością rzuciłem się do przeczytania artykułu. Była w nim przytoczona cała nasza rozmowa, był przytoczony fakt owego pacjenta uleczonego z manii samobójczej, który stał się potem mordercą, a dalej zwięzły, jasny traktacik o chorobach nerwowych. Autor dochodził w nim do re zultatu, że choroby te przybierają nieraz charakter niebezpieczny dla ogółu, tem grozniejszy, że nie dostrzegalny prawie i nie wybijający się na zewnątrz, że chory umie taić się zręcznie ze zbrodniczymi zamiarami swymi, a często sam nie zdaje sobie z nich w pełnej mierze sprawy, uważając owe zamiary za wewnętrzne pokuszenia, które on w każdej chwili siłą woli stłumić i pokonać potrafi. Tymczasem owa siła woli z każdym dniem słabnie, wreszcie zanika i chory nagle staje się zbrodniarzem. Są jednak wypadki twierdził autor artykułu, w których chory taki jest świadom swego stanu i wie, że staje się. że się stać może "szkodliwym". Jeśli taka świadomość zakiełkuje w jego sumieniu, co ma uczynić? Wobec tego pytania, autor tak mniej więcej kończył: "Samobójstwo jest wielkim występkiem, jeśli nie jest szałem. To jest dla mnie niewątpliwą rzeczą, nie wymagającą zresztą uzasadnienia, bo sprzeciwiającą się prawom natury. W jednym, jedynym wypadku świadomości, że się jest "szkodliwym", niebezpiecznym dla życia moralnego lub fizycznego innych, w jedynym tym wypadku sądzę, że samobójca, niszcząc własne "szkodliwe" istnienie, zasługuje na przebaczenie u Boga a współczucie u bliznich". Artykuł przeczytałem jednym tchem: pisany był świetnie, z ogromnym rozmachem Czynił głębokie wrażenie i piękną formą i siłą przekonania, chociaż wydał mi się paradoksalnym. Zwiadomość tego rodzaju u chorego nie zdała mi się być prawdopodobną, a gdyby nawet i "zakiełkowała" w umyśle czy sumieniu pacjenta, to zkądże dowód, że nie była sama wytworem choroby, majakiem wyobrazni rozstrojonych nerwów?... Czyż chory mógł być w tym wypadku własnym swoim sędzią i katem? Jeszcze byłem pod wrażeniem tego artykułu, gdy mi doręczono telegram: "Wczoraj (a zatem w kilka godzin po ukazaniu się artykułu) dr. X. odebrał sobie życie wystrzałem z rewolweru w serce". Uczuł się "szkodliwym" i wykonał na sobie wyrok bez wahania. Mogła go złudzić wyobraznia, w każdym jednak razie motyw był szlachetny a nie ulegała wątpieniu choroba, która głębokie budzi współczucie. Współczucie innego zupełnie rodzaju niż to, które w wypadku owych uczniów tarnopolskich zwraca się chyba wyłącznie tylko do okrutnie dotkniętych rodziców. ZMIECH I AZA. BAJKA. Szedł Zmiech przez Polskę i huczał. Roztrącał przechodniów śmiało, a nawet zuchwale, albowiem czuł, że go każdy chętnie wita. Więc pozwalał sobie żarty stroić i szydzić, a nieraz cynicznym się okazywał. I wszystko mu uchodziło... Aż wtem, widzi, naprzeciwko idzie Aza. Bardzo była wielka, a jeszcze bardziej boleściwa. Rozstępowano się przed nią i uciekano. Lecz Zmiech zastąpił jej drogę i rzekł: Po co ty ciągle włóczysz się po ziemi polskiej, stara wiedzmo?! Za dawnych lat, za bardzo dawnych: bo jeszcze za saskich, myślałem Boże odpuść! ożenić się z tobą i godziłem się nieraz, albowiem gdym był pijan, to mi stawałaś w oczach... Ale teraz ciebie nie cierpię! Ty bo na tej ziemi za gniezdziłaś się i dyabło mi zawadzasz... Idz precz! Aza zaś spojrzała na niego oczyma, z których biły blaski krwawo brylantowe, i odparła łagodnie: Z ciebie byłby dobry chłop, Zmiechu, gdybyś zawsze miał rozum i znał miarę... Jabym sama rada odejść już z tej ziemi i ustąpić ci miejsca... Ale nie mogę! nie mogę!.. Więzi mnie tu niedola ciężka. A i twoja własna lekkomyślność zatrzymuje mnie nieraz... Umiej bo ty wczas zniknąć, nie bałamuć ludzi, nie rozpraszaj myśli poważnych, nie odciągaj od pracy, nie; osłabiaj woli, nie napawaj szyderstwem lub cynizmem; bądz pogodą nie swawolą, bądz otuchą nie rozstrojem, bądz promieniem a nie błyskiem, równowagą nie zboczeniem! Ja zaś chętnie wówczas rozpłynę się w tem morzu łez, które na tej ziemi z dawna powstało... A bogdajbyś ty je osuszył!... Zmiech opuścił czerwony nos na kwintę i zamilkł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksDhammapada ĹcieĹźka Prawdy Buddy Gautama S280 Lucas Jennie KsiÄ
ĹźÄ jak z bajkiBarczyĹski Adam Sztuka bezsensownej konwersacjiJack L. Chalker Downtiming the Night SMajor_Ann_ _ZlocistowlosyJulie Kenner California DemonRob McGregor Indiana Jones i dziedzictwo jednorośźcaBerndorf, Jacques Eifel TrĤumeBrown Debra Lee Cenniejsza niz zlotoCharmed 07 Zirkuszauber Frauke Meier
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|