pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

29
kobiety o masie całkowitej dwukrotnie większej niż on sam, to prosiłbym o nadsyłanie
listów na adres autora. Ja niestety go nie znałem, a Sylwia siedząca w samym rogu
spojrzała tylko na mnie i uśmiechnęła się z politowaniem.
Wahałem się jeszcze czy zostać i poczekać, aż któraś z tych dam raczy wysiąść, czy od
razu iść i zadusić Beatę, ale ku mojemu zdziwieniu Sylwia wstała i podeszła do mnie. Co
prawda bardziej zdziwiłbym się gdyby któraś z kobiet ustąpiła mi miejsca, ale w tym
momencie nie byłem w stanie zastanawiać się nad takimi rzeczami.
- Postoję z tobą, już nie rób takiej miny.
Ciekawe czy to tylko mnie się zdarzyło spotkać dziewczynę, której słucham każdego
słowa jakby była wyrocznią.
- Dlaczego? Czyżby ta mina działała na ciebie?
Nie odpowiedziała na to, spojrzała tylko w kierunku gapiącej się na nas wariatki.
- Kto to jest?
Zgadza się, ta wariatka o której mówiłem, to Beata.
- Kto? - Grałem na zwłokę.
- Ta dziewczyna, z którą rozmawiałeś.
Ona coś za bardzo interesowała się dziewczynami, z którymi mnie widuje. No, ale z
drugiej strony, to mam zadziwiające szczęście do trafiania na nią w najmniej
odpowiednich sytuacjach.
- Dlaczego pytasz?
Dobre posunięcie - teraz niech ona się poci szukając odpowiedzi. I szczerze mówiąc
miała w tym momencie bardzo niewyrazną minę, więc postanowiłem poratować ją.
- Znajoma. Tak samo jak ta w kawiarni.
W tym właśnie momencie najbardziej wskazane byłoby powiedzenie czegoś błyskotliwego
i jak zwykle akurat teraz nie przychodziło mi nic do głowy. I kiedy już miałem wymienić
zalety ciepłej zimy albo powiedzieć coś mądrego na temat burzy, Sylwia przejęła
inicjatywę.
- Wracasz z pracy?
- Mhm.
- I co masz zamiar robić?
Zmierzyłem ją wzrokiem zastanawiając się co mogło się kryć za pytaniem.
- Nie wiem. Może znajdę sobie żonę, albo pójdę na studia zaoczne...
- Nie, pytałam co dzisiaj masz zamiar robić.
- Dzisiaj? Zjem śniadanie...
30
- Zniadanie? O tej porze?
- Spokojnie, to będzie wczorajsze śniadanie. - Tak, wbrew pozorom to miało sens.
- Wczorajsze? To dzisiaj jeszcze nic nie jadłeś?
- No, tak wyszło. Wczoraj troszkę zaspałem, więc nie zdążyłem nic zjeść. Jak wróciłem
wieczorem, to już byłem tak zmęczony, że nie chciało mi się jeść, a dzisiaj rano znowu
zaspałem, więc...
- Mhm. A po... śniadaniu co robisz?
- Zazwyczaj trawię. - Jakoś tak odruchowo wymsknęło mi się coś takiego, ale Sylwia
chyba lubiła takie żarty. - No, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
- Może się mylę, ale ktoś mi chyba obiecywał kawę...
Nie, to jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Na pewno zaraz obudzę się zlany potem w
swoim łóżku. Albo co gorsza w cudzym. Chociaż z drugiej strony, to jeszcze zależy czyje
byłoby to łóżko. Długonoga blond piękność albo brunetka o wielkich, czarnych oczach...
Hmm, ciekawe czy widać po mnie, że zupełnie odpłynąłem od głównego tematu? Sądząc
po minie Sylwii raczej tak. Tylko jaki był ten główny temat? Chyba coś o łóżku... O łóżku?
Nie, aż tak dobrze to mi jeszcze z nią nie idzie. Postanowiłem uciec się do posunięcia
strategicznego.
- Hę? - Nie pomogło. Musiałem wymyśleć coś dłuższego. - Co w tłumaczeniu
oznacza "przepraszam, ale przy tobie trudno jest mi się skoncentrować".
Nie wiem co ja mam takiego w sobie, że co otworzę usta, to wszyscy wokół sądzą, że
żartuję. To bywa kłopotliwe, szczególnie u dentysty. Mam tylko nadzieję, że wkrótce ktoś
znajdzie na to lekarstwo, bo inaczej na żonę będę musiał sobie znalezć dziewczynę z
wytrzymałą przeponą.
- Właśnie dawałam ci dyskretny sygnał, że dzisiaj miałbyś szansę zaprosić mnie na kawę.
Oczywiście jeżeli chcesz.
W tym wszystkim był jakiś podstęp. Musiał być, bo takim ludziom jak ja nie przydarzają się
takie propozycje, jak ta, od takich dziewczyn jak ona.
- Nic nie rozumiem. Słyszę to, co chciałbym usłyszeć, patrzę na osobę, na którą
chciałbym patrzeć, tylko nadal nie mam pojęcia co ja tutaj robię.
No i wydało się. Okazało się, że tak jakby, powiedziałem to na głos. Teraz już nie ma
szans, żebym jej wmówił, że jestem zupełnie normalny. Jedyną szansą pozostaje
obrócenie tego wszystkiego w żart. Znowu.
- Mhm. Więc to tak się wygląda będąc zażenowanym...
Sylwia znowu zaserwowała mi swój czarujący, aczkolwiek mocno niepewny uśmiech.
31
- Podejrzewam, że spodziewasz się z mojej strony jakiejś odpowiedzi. - Zacząłem troszkę
w ciemno.  No, nie wiem. Może po prostu zaprosiłbym cię... Sam nie wiem. Może do
kina?
- Do kina? A na co?
- Pufff... - Zrobiłem bardzo zamyśloną minę. - Czy ja wiem. Może na jakiś... film. Czy coś
w tym rodzaju.
- Nie, jakoś nie mam ochoty na kino.
- Mhm. W takim razie pomyślmy. Gdzie ja jeszcze mógłbym cię zaprosić? Może w takim
razie na kawę?
- Zwietny pomysł. I w dodatku taki oryginalny.
I niech mi ktoś teraz powie, że nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. Zupełnie
przypadkowo jezdziliśmy do pracy tym samym pociągiem, zupełnie przypadkowo w niej
się zakochałem i zupełnie przypadkowo ona jest dokładnie taka jaką sobie wymarzyłem.
Faktycznie bez sensu są te dwa zdania - skoro istnieje przeznaczenie, to nic z tego nie
zdarzyło się przypadkiem. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi.
Przez resztę podróży rozmawialiśmy w zasadzie o wszystkim. Tak właśnie napisałby ktoś,
kto ma mózg, albo przynajmniej rozsądek, żeby nie odzywać się jeżeli nie ma nic do
powiedzenia. Ja najwyrazniej nie spełniałem tych warunków, bo co chwilę pakowałem się
w dialogi, z których nie dało się już wydostać nie wychodząc na idiotę. Na przykład jakie,
pytacie? No cóż, jest to dla mnie nieco nieprzyjemny temat, ale... Skoro tak prosicie, to
podam Wam fragment rozmowy dotyczący, jak sądzę, kosmetyków, ale teraz już sam nie
wiem o co chodziło. Dobrze sądzicie, z przyzwyczajenia zacząłem się troszkę wyłączać w
czasie rozmowy i... Zresztą przeczytajcie sami. A wszystko zaczęło się od końcówki
zdania, która dała mi dużo do myślenia.
- ...i służy do wydłużania.
Moje milczenie wywołało uśmiech na twarzy Sylwii, co trochę mnie zmyliło. A że już byłem
mocno zagubiony w temacie rozmowy, więc wszystko poszło lawinowo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksKrechowiecki Adam Prawdy i bajkiGomulicki Wiktor Wspomnienia niebieskiego mundurkaLeiber, Fritz FR6, Espadas y Magia HeladaE.Orzeszkowa MartaDynastia z Bostonu 01 Jak go uwieśÂ›ć‡ Banks LeanneCelmer Michelle Zakazany owocLaumer, Keith A Plague of DemonsOrwig Sara Kryjówka Finneganalotto1J. G. Ballard The Terminal Beach
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • own-team.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com