[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak, to znaczy nie. Nie ma z czym sobie radzić. Pocałowałeś mnie. To wszystko. Ach, Mary! Jesteś taka kłamczucha! Nie tylko ja ciebie całowałem, ty też całowałaś. Tak jakbyś wieki całe czekała na to. Musimy coś z rym zrobić. Coś się tu zaczęło. Co będzie dalej? Nic, zupełnie nic. Azy napłynęły jej do oczu, głos się załamał. Do widzenia. Dobranoc. A jeśli tak całujesz wszystkie damy, którym towarzy- szysz, to interesy musza iść świetnie. Odwróciła się i poszła w stronę drzwi, modląc się, żeby nogi nie odmówiły S R jej posłuszeństwa, zanim dojdzie do swojego pokoju. Nie obejrzała się ani razu na Bruce'a Hagendorna, który stał, patrząc na nią, jakby zupełnie straciła rozum. Nic nie rozumiał. Potrząsnął głową, wsiadł do samochodu, spróbował wrzucić bieg i zorien- tował się, że należałoby najpierw włożyć kluczyk i włączyć silnik. Damy, któ- rym on towarzyszy? O czym ona właściwie mówiła? Ale czy to było ważne? Uśmiechnął się, potrząsając głową i ' zmuszając do koncentracji przy wyjeżdżaniu z parkingu. W takim stanie byłby postrachem szos. Posiedział jeszcze chwilę zastanawiając się. Czasem ludzie mówią zupełnie nieistotne rzeczy, a ważne jest, co naprawdę robią. A Mary DeLaney zrobiła coś, czego nikt przed nią dla niego nie zrobił. Był przekonany, że zrobi to jeszcze raz. Jeszcze wiele razy. Aggie, czy jesteś bardzo zajęta dziś wieczorem? Dla ciebie nigdy nie jestem zbyt zajęta. Co nowego? Nic takiego, po prostu nie mam nastroju do nauki i pomyślałam, że mogłybyśmy się spotkać. To świetnie! Steve właśnie wyjechał, więc zapraszam do siebie. Poło- żę Marka spać, zjemy kolację i obejrzymy jakiś film, albo po prostu pogada- my, jak wolisz. Zgoda? Doskonale! Mary nawet nie próbowała ukryć zadowolenia i ulgi. Nie mogłaby spędzić samotnie tego wieczoru. Doprowadziłaby się do szaleństwa, zastanawiając się w kółko nad tym co się stało. Była pełna niepotrzebnego, głu- piego poczucia winy i równie pełna niepotrzebnych, głupich pytań. Nie mówiąc już o palącej potrzebie tego, co dał jej Bruce Hagendorn. Będę u ciebie za pół godziny. No, no, no ! powiedziała Aggie, przyglądając się stojącej w drzwiach przyjaciółce oczyma, które widziały więcej, niż Mary chciała okazać. Nic nie dało się ukryć. Mężczyzna! Kto to jest? Przerzuciła swojego mo- S R krego syna na drugie biodro i odsunęła się, robiąc przejście. Chodzmy na taras i wszystko mi opowiesz. Nie ma co opowiadać powiedziała Mary, siadając na leżaku, pod- czas gdy jej przyjaciółka kręciła się w pobliżu. Popatrzyła na Marka, który wśliznął się z powrotem do swojego brodzika i poczuła rumieniec ogarniający jej twarz i szyję, bo pomyślała o kimś innym w dziecięcym brodziku. Nie był co prawda zupełnie nagi, jak to dziecko, ale... Nie mów! Aggie spojrzała na nią z wyrzutem. Tak się rumienisz i mówisz, że nie ma o czym opowiadać. No, niedużo. Aha! To rozumiem. Posiedz chwilę spokojnie i popilnuj mojego syna, a ja przyniosę wino. Pomoże przy opowiadaniu. Dzięki, Aggie, ale nie dla mnie powiedziała Mary, jednak jej przy- jaciółki już nie było. Zawsze poruszała się lekko i szybko jak motyl. Możesz to uznać za lekarstwo powiedziała wracając. Nie, dziękuję. Mary potrząsnęła głową. Ale ty się nie krępuj. Dobrze. Spodziewałam się, że tak powiesz. Przyniosłam ci wodę mine- ralną odpowiedziała Aggie, podnosząc wysoko szklankę i podając ją Mary, zanim sama usiadła z kieliszkiem wina w ręku. No więc, co się stało? Po- ciągnęła łyk wina, przyglądając się koleżance wyczekująco. Poznałam mężczyznę. Mieszka w tym samym budynku. Raz podwiózł mnie na zajęcia, potem poszliśmy na kolację, zawiózł mnie do pracy, przyjechał po mnie rano i... no, widywałam go jeszcze kilka razy. , No i? No i dzisiaj po południu mnie pocałował. O! To coś poważnego, prawda? Kiedy ślub? Ag... Mary przełknęła swoją wodę i odstawiła szklankę. Nie wyśmiewaj się ze mnie, dobrze? Aggie poklepała ją po ramieniu. Ktoś musi. Przesadzasz. Facet cię pocałował. Rozumiem, że ty odpo- S R wiedziałaś tym samym? Mary musiała się uśmiechnąć. O, tak! Można tak powiedzieć. Nagle głośno się roześmiała. Oj, pocałowałam go! A teraz dręczą cię wyrzuty sumienia. Coś w tym rodzaju. Mary zagryzła wargi. Ale staram się, żeby tak nie było, Aggie. Naprawdę. Po prostu nie mogę nic na to poradzić. Ciągle myślę o Kevinie. Ale, co gorsza, myślała znacznie więcej o Bruce'e niż o byłym mężu. Dzieciaku, jesteś wdową już cztery lata powiedziała spokojnie Ag-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeks169. Sanderson Gill MĂłj synHaydnbyJ.C.HaddenAlan Burt Akers [Dray Prescot 21] A Fortune for Kregen (pdf)01 Mary Balogh GarśÂć zśÂotaJames Axler Deathlands 042 Way of the Wolf33. Spencer Anne SśÂodkie oddanie2. Dla Ciebie, Mamo 2 Debbie Macomber MieszkanieLeiber, Fritz FR6, Espadas y Magia HeladaAlfred Jarry Ubu krol czyli Polacyuptodate text plan
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plannkula.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|