[ Pobierz całość w formacie PDF ]
moglibyśmy... - Nie mieliśmy czasu, John! Ja w każdym razie go nie miałam... - Oświadczyłem ci się. Nareszcie dostrzegł na jej twarzy oznakę silnych emocji, ale natychmiast wzięła się w garść. - Owszem, oświadczyłeś mi się, i szanuję cię za to, ale gdy wymawiałeś te słowa, na twojej twarzy malowało się błaganie, żebym ci odmówiła. Czy nie tak? - Tak - odparł powoli. - Chyba niestety masz rację. - Już w porządku, John, nie przejmuj się. - Pogłaskała go po dłoni. - Zachowałeś się tak jak trzeba. Ja... rozumiem. - Czemu, na litość boską, nie dałaś mi czasu, żebym oswoił się z tamtą sytuacją? Może moja pierwsza reakcja była niewłaściwa, niedojrzała, ale to mogłoby się zmienić! - Wiedział, że nie powinien podnosić głosu, ale nie był w stanie nad tym zapanować. - Nie było na to czasu. Westchnął. Na takie dictum nie znalazł odpowiedzi. - Jak sobie poradziłaś? - spytał już spokojniej. - Prawdę mówiąc, nie było to takie trudne. - Wzruszyła ramionami. - Mąż nie był mi do niczego potrzebny. Wróciłam tu i zamieszkałam z matką. Nadal z nią mieszkam. Jakiś czas po urodzeniu dziecka wróciłam do pracy, na pół etatu. Mama była zachwycona wnuczkiem i uwielbiała się nim opiekować. Teraz pracuję już w pełnym wymiarze godzin. Domyślał się, że nie wszystko przebiegało tak bezboleśnie, jak ona usiłuje mu przedstawić. - Zawsze byłaś dzielna. Więc... nie wyszłaś za mąż? RS 26 - Nie. Choć przyznaję, że miałam kilka propozycji. Prawdę mówiąc, i teraz jest w moim życiu mężczyzna, który chciałby, żebyśmy się pobrali. Ale nie jestem pewna, czy ja tego chcę. Poczuł przykre ukłucie zazdrości, choć wiedział, że nie ma do niej prawa. - A co będzie z nami? - Nic. Jesteśmy kolegami z pracy, i tyle. Z czasem... może się zaprzyjaznimy. - Zaprzyjaznimy?! Ależ Ellie, byliśmy... - Otóż to - przerwała mu. - Byliśmy. Jeszcze raz cię proszę: zapomnij o wszystkim i nikomu o tym nie mów. I nie męcz mnie więcej, dość przeszłam przez ostatnie lata. Nie potrzeba mi żadnego zamieszania. - Dość przeszłaś? - powtórzył cicho. - Czy wiesz, co czuję, gdy tak mówisz? - Nagle doznał olśnienia. - Dziś rano powiedziałaś, że śledziłaś moją karierę. A więc musiałaś wiedzieć, że przez ostatnie lata byłem w Sheffield. Dzieliło nas zaledwie czterdzieści pięć kilometrów... - Byłam na szkoleniu z instrumentariuszką z twojego oddziału. Opowiadała o tobie, nie mając pojęcia, że cię znam. - I nigdy nie pomyślałaś, żeby się ze mną skontaktować? Napisać parę słów? Sądziłaś, że mnie nie obchodzisz? Głośno postawiła szklankę na środku stołu. - Mam tego dość. Czy ja też mogę się napić wina? yle znoszę tę rozmowę. Gdy wrócił z pełnym kieliszkiem, znów była spokojna, on natomiast nie. Racjonował sobie resztkę wina, która mu została. Przydałaby mu się podwójna whisky, ale miał przecież prowadzić, więc wiedział, że jej sobie nie zamówi. - Odpowiadam na twoje ostatnie pytanie: nie pomyślałam, żeby się z tobą skontaktować, bo na dobre wyrzuciłam cię z mojego życia. To byłoby bezcelowe i krępujące dla nas obojga. Nagle uświadomił sobie, że nie rozmawiali jeszcze o najważniejszym. - Opowiedz mi o dziecku. O... twoim synku. Jej twarz rozjaśniła się w charakterystycznym uśmiechu, jaki często widywał u swoich pacjentek - uśmiechu mówiącym, że kobieta wydała na świat kogoś będącego częścią niej samej, a zarazem absolutnie niepowtarzalnego. - Nicholas John Roberts. Nick. Ma pięć lat. - Czy to po mnie dałaś mu na drugie imię John? - Nie. Dostał to imię po moim ojcu. RS 27 Jej odpowiedz głęboko go zabolała, ale nie zamierzał tego okazywać. - Każda matka ma w torebce zdjęcie swojego dziecka... Zmarszczyła brwi, ale wyjęła z torby fotografię. - Jaki on jest? - spytał z pozoru od niechcenia. - W tej chwili ma bzika na punkcie samochodów. - Odziedziczył to po mnie. Jest do mnie podobny. - Wcale nie - zaprzeczyła. - Zresztą większość chłopców w jego wieku lubi się bawić samochodami. - Ależ jest podobny, i to bardzo - obstawał przy swoim, choć wiedział, że to niemądre. - Spójrz na to czoło, na brwi... Od razu widać, że jest moim synem. - Nie, John, on jest moim i tylko moim synem, pamiętaj o tym. - W jej głosie była taka stanowczość, że zamilkł. Założyła torebkę na ramię i podniosła się z uśmiechem. - Zostań jeszcze i spokojnie dopij wino. Chyba dobrze, żeśmy się spotkali, wyjaśnili sobie to i owo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksSanders_Glenda_ _Sposob_na_playboyaGill Judy DesperadoChristine Michaels [Menage Everlasting] Kat R1.Dzieje śąydów w Polsce Obszerne opracowanie historyczneKoontz Dean R. Braciszek OddLackey Mercedes Trylogia wojen magow 2 Bialy GryfGreg Bear Slant05. Biurowa swatka śÂuk Amora CassJacqueline Carey Kushiel's Legacy 03 Kushiel's MercyHow to Win Friends and Influence People
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|