pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czennikiem! Tak naprawdę to jestem tchórzem. Nie robiłbym tego, gdyby to nie
było absolutnie bezpieczne, ani też nie pozwoliłbym innym. Poza tym, patrząc
z perspektywy historycznej, jestem w dobrym towarzystwie. W historii nauk me-
dycznych wielu sławnych ludzi eksperymentowało najpierw na sobie.
Kim z powątpiewaniem uniosła brwi. Nie była przekonana.
199
 Będziesz musiała po prostu mi zaufać.  Edward energicznie umył twarz
i zaczął się wycierać.
 Mam jeszcze jedno pytanie. Co powiedziałeś swojemu zespołowi na mój
temat?
Edward opuścił ręcznik i spojrzał na Kim.
 O co ci chodzi? Dlaczego miałbym im coś mówić na twój temat?
 To znaczy o charakterze naszego zwiÄ…zku.
 Nie pamiętam dokładnie.  Edward wzruszył ramionami.  Chyba po-
wiedziałem, że jesteś moją przyjaciółką.
 To znaczy twoją koleżanką czy twoją dziewczyną?
 Co to jest?  spytał Edward ze złością.  Nie zwierzałem im się z żad-
nych tajemnic, jeśli o to ci chodzi. Nigdy z nikim nie wdawałem się w dotyczące
nas intymne szczegóły. A czemu zawdzięczam to przesłuchanie trzeciego stopnia
o pierwszej nad ranem?
 Jeśli odniosłeś wrażenie, że cię przesłuchuję, to przepraszam. Nie miałam
takiego zamiaru. Byłam po prostu ciekawa, co im powiedziałeś, bo przypuszczam,
że oni mówili ci o swoich rodzinach, a my przecież nie jesteśmy małżeństwem.
Już miaÅ‚a mu powiedzieć o zachowaniu François, ale ugryzÅ‚a siÄ™ w jÄ™zyk.
Przez to zmęczenie i zaabsorbowanie Ultra Edward zrobił się bardzo wybuchowy.
Poza tym nie chciała wywoływać między nimi żadnych animozji, zwłaszcza że
nie miaÅ‚a stuprocentowej pewnoÅ›ci, jakie byÅ‚y intencje François.
Wstała.
 Mam nadzieję, że cię nie zdenerwowałam  powiedziała.  Wiem, jak
jesteś zmęczony. Dobranoc.
Wyszła z łazienki i skierowała się do swojej sypialni.
 Zaczekaj  zawołał za nią Edward. Wyłonił się z łazienki.  Znowu się
zagalopowałem. Przepraszam. Zamiast się ciebie czepiać, powinienem był ci po-
dziękować. Naprawdę jestem ci szalenie wdzięczny za tę kolację. Była wspaniała
i w ogóle; sukces pod każdym względem. Wszyscy bardzo potrzebowaliśmy ta-
kiego przerywnika.
 Miło mi, że to mówisz. Starałam się jak mogłam. Wydaje mi się, że rozu-
miem, w jakim napięciu żyjecie.
 No, teraz, kiedy Stanton został czasowo zmiękczony, powinno być lepiej
 odparł Edward.  Mogę się skupić na Ultra i Harvardzie.
ROZDZIAA 13
TRZECIA DEKADA WRZEZNIA 1994
Uznanie Edwarda natchnęło Kim nadzieją, że od tej chwili zacznie się między
nimi lepiej układać. Ale stało się inaczej. Przez cały tydzień, począwszy od tego
wieczoru, było zle. A właściwie wcale się nie widywali. Edward przychodził póz-
ną nocą, kiedy ona już spała, i wychodził, zanim się obudziła. Nie zrobił żadnego
ruchu, żeby nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, choć zostawiała mu liczne kartki.
Nawet Bufor zrobił się jeszcze bardziej wredny niż zwykle. We środę wie-
czorem pojawił się niespodziewanie, gdy Kim właśnie szykowała sobie obiad.
Zachowywał się, jakby był głodny, więc napełniła miskę i wyciągnęła ją w jego
stronę z zamiarem postawienia jej na podłodze. Bufor zareagował obnażeniem
kłów i wściekłym warczeniem. Kim wyrzuciła jedzenie do śmieci.
Nie mając żadnej styczności z pracownikami laboratorium, Kim czuła się te-
raz znacznie bardziej niż na początku miesiąca odsunięta od tego, co się dzieje
w majątku. Zaczęła jej wręcz doskwierać samotność. Ku swemu zdziwieniu cie-
szyła się, że wkrótce wraca do pracy. W sierpniu, gdy brała urlop, sądziła, że
powrót będzie trudny.
W czwartek Kim uprzytomniła sobie, że zdradza objawy depresji. Przestraszy-
ła się. Miała już depresję na drugim roku college u i to przeżycie pozostawiło po
sobie jeszcze bolesną bliznę. W obawie by jej stan się nie pogorszył, zadzwoniła
do Alice McMurray, terapeutki ze swojego szpitala, z którą spotykała się kilka lat
temu. Alice uprzejmie zgodziła się poświęcić jej pół godziny ze swojej przerwy
na lunch następnego dnia.
W piątek rano czuła się nieco lepiej. Domyśliła się, że to planowany wyjazd do
miasta zdołał ją ożywić. Ponieważ na urlopie była pozbawiona prawa do parkingu
szpitalnego, postanowiła jechać pociągiem.
Zajechała do Bostonu tuż po jedenastej. Miała jeszcze dużo czasu, poszła więc
pieszo. Był ładny dzień, na przemian pochmurny, to znów słoneczny. Tu liście na
drzewach jeszcze nie zaczęły zmieniać barw.
Przyjemnie było zobaczyć stare kąty szpitala, zwłaszcza że spotkała paru zna-
jomych, którzy pożartowali sobie z nią na temat jej opalenizny. Gabinet Alice
201
znajdował się w budynku administracji szpitalnej. Kim weszła. Przy biurku w se-
kretariacie nie było nikogo.
Niemal natychmiast otworzyły się drzwi wewnętrzne i wyjrzała z nich Alice.
 Cześć. Wchodz  powiedziała.  Wszyscy poszli na lunch.
Gabinet był prosty, ale wygodny. Na środku pokoju na orientalnym dywanie
stał stolik do kawy, a wokół cztery krzesła. Przy oknie duża palma. Na ścianach
widniały portrety przodków. Na ścianach reprodukcje impresjonistów i kilka opra-
wionych dyplomów.
Alice była pulchną kobietą, która zdawała się promieniować empatią. Kim
wiedziała od niej samej, że przez całe życie walczy z nadwagą. Może dzięki temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksMercedes Lackey Bardic Voices 02 Robin & the KestrelMurky Waters Robin AlexanderGlen Cook Dread Empire 05 All Darkness MetCook Robin DewiacjaBrenden Laila Hannah 29 IskraHarry Harrison Cykl Planeta śÂ›mierci 3Cartland_Barbara_ _Znak_milosci(1)Ewa wzywa 07 126 Dziurawiec Andrzej Inny czasśąuśÂ‚awski Andrzej PerseAnderson_Caroline_ _Weekend_w_Szkocji
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • storyxlife.opx.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com