[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieustannej krzątaniny. Teraz, kiedy była starsza, rozumiała Elizabeth. Chciała się tu postarzeć razem z Trygvem. Uśmiechnęła się do swoich myśli: miała niespełna dwadzieścia jeden lat, a już planowała swoją starość! Może Elizabeth i Jens też kiedyś tak planowali? I nic im z tego nie wyszło... Jak po- wiadają: człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Nagle poczuła w brzuchu ostre smagnięcie bólu. Leżała nieruchomo. Czyżby...? Nie chciała dokończyć tej myśli, leżała i czekała. Nie wiedziała, ile minęło czasu, kiedy znów poczuła ból. Nie miała już wątpliwości: zaczęły się skurcze porodowe. Jej pierwszą myślą było zawiadomienie Dorte, ale szybko z tego zrezygnowała: Dorte nie miała wprawy w odbieraniu porodów. Urodziła tylko raz i nie byłoby z niej wiele pożytku. Była przewrażliwiona i tylko by się niepotrzebnie zdenerwowała. Może Maria? Nie, ona z kolei była za daleko. - To pierwszy raz - powiedziała głośno do siebie. -Może pójść szybko, ale może też trwać i trwać. Jej własny głos wprawił ją w niepokój, postanowiła więc milczeć. Wstała z ławy i starała się myśleć rozsądnie. Na stryszku stała gotowa kołyska z czystą pościelą, a w szufladach komody w równiutkich stosikach wyczekiwały poukładane dziecięce ubranka. Powinna teraz nagotować wody i przygotować czyste prześcieradła. W kącie pokoju stała jej torba położnej, w której miała nożyczki i inne potrzebne rzeczy. Zanim 129 przyszedł kolejny skurcz, pobiegła na stryszek po czystą bieliznę, a potem nastawiła wodę. Na szczęście miała jej w domu dosyć i nie musiała nosić z rzeki. Spojrzała na zegar i zanotowała sobie, ile upływa czasu między poszczególnymi skurczami. Zauważyła, że nadchodzą coraz częściej i złożyła ręce. Panie Boże, nie pozwól, żeby dziecko zle leżało", modliła się cicho. Niech to będzie łatwy poród, skoro jestem tu sama. Bardzo Cię o to proszę, Panie Boże. Amen". Kiedy skurcz nie pozwolił jej stać, kucnęła i głośno zajęczała. Kiedy przeszedł kolejny, wstała i rozebrała się, uznając, że najlepiej jej będzie w nocnej koszuli. Zaczęła się obficie pocić. - Trygve - jęknęła, kładąc się na ławie. - Trygve, wracaj do domu! Wzięła się w garść. Najgorsze, co mogło się jej teraz przytrafić, to panika. Przy ilu była już porodach? Dawno przestała je liczyć, ale widziała wiele kobiet, u których strach wygrywał z rozsądkiem. Wrzeszczały głośno, zapominając o oddychaniu i parciu. Nie, jej to się nie przydarzy! O! To musiał być pierwszy ból party. Kiedy ją przeszył, musiała aż chwycić za skraj ławy. Na kursie dowiedziała się, że dawniej kobiety rodziły, klęcząc na jednym kolanie, a jak tylko mogły, przewieszały się przez czyjeś plecy. Tak było sto lat temu. Przyjęła tę pozycję i o dziwo stwierdziła, że jest jej tak wygodniej. Krzyczała, parła i oddychała. Wyła z bólu, ocierała z twarzy pot i próbowała nie poddać się uczuciu stra-cku. Po dłuższej chwili, która wydała się jej wiecznością, dziecko wreszcie się z niej wysunęło. Podniosła szybko małe ciałko i wytarła maleństwu buzkę, a potem pocałowała w czółko i rozpłakała się z radości i ulgi. Dopiero pózniej zobaczyła, że to dziewczynka. - Dziewczyneczko moja - załkała. - Moja malutka. Jesteś najpiękniejsza na świecie, wiesz? 135 Wiedziała, że mówią to wszystkie matki i że są święcie przekonane, iż mają rację. Tym razem ją to spotkało: jej córeczka naprawdę była najpiękniejsza! Oporządziła siebie i dziecko. Potem musiała zasnąć, bó kiedy się ocknęła, była zdezorientowana i nie mogła początkowo pojąć, skąd się bierze niemowlęcy płacz. Nagle przypomniała sobie wszystko i ogarnęła ją ogromna radość. Szybko spuściła nogi na podłogę i wydobyła płaczące zawiniątko z kołyski. Zciągnięcie kołyski ze stryszku nie było łatwe i Ane nie mogła pojąć, dlaczego nie zrobiła tego wcześniej! Według pierwotnego planu na parę dni przed porodem miała posłać po Elizabeth albo Marię. Wszystko to sobie dokładnie obmyśliła, ale tak szybkie nadejście rozwiązania całkowicie ją zaskoczyło. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, i chyba nie straciła nawet za dużo krwi. Przystawiła sobie córeczkę do piersi. Mleko miała już od kilku miesięcy, co nie było niczym niezwykłym. - Dzięki Ci, Panie Boże - szepnęła i szybko wzniosła oczy do nieba. - Jeśli mnie teraz słyszysz, to wiedz, że zawsze będę Ci wdzięczna. Dziecko ssało łapczywie, rozczapierzając malutkie paluszki. Ane uśmiechnęła się z dumą. Było to duże i kształtne dziecko, które bez problemów powinno przeżyć zimę. Z chrztem mogą poczekać nawet do powrotu Trygyego; ta dziewczynka z pewnością nie potrzebowała sakramentu w domu. Przesunęła palcem po blond puchu pokrywającym małą główkę i spróbowała określić kolor oczu niemowlęcia. Oczywiście były niebieskie, ale może z czasem zbrązowieją i będą jak jej własne? Dziewczynka wydzielała tę łagodną, słodką woń niemowlęcia, której nigdy nie miała dość. Chciwie wciągnęła ją w nozdrza i poczuła, jak oczy napełniają się jej 131 łzami. Mimo że odebrała tyle porodów i widziała tyle szczęśliwych matek, w życiu nie przypuszczała, że matczyna radość może być tak ogromna. Wiedziała, że dla ratowania córeczki gotowa byłaby oddać własne życie. Zrobi wszystko, by jej dziecku było dobrze na świecie. Cała podskoczyła, gdy ktoś zapukał do drzwi. - Wejść! - powiedziała, dziwiąc się brzmieniu własnego głosu. Zadrżała z podniecenia, nie mogąc się doczekać, kiedy pokaże komuś najpiękniejsze dziecko świata. W drzwiach stanęła Maria. Na widok obu zbielała na twarzy. - Ane! Kiedy...? - Parę godzin temu - powiedziała Ane, unosząc się na jednym łokciu. - Chodz, popatrz na nią, Mario! Ale najpierw ogrzej się trochę! Maria podeszła do pieca i dołożyła torfu, po czym zdjęła płaszcz, nie spuszczając oczu z leżącej w łóżku matki z córką. - Byłaś wtedy sama? - zapytała prawie szeptem. - Tak, ale poszło dobrze. Ani się obejrzałam, już było po wszystkim. Przesadzała. Tak naprawdę bardzo się bała, a czas dłużył się niemiłosiernie. Jednak według oceny położnej był to poród szybki i nieskomplikowany. - Jesteś niesamowita - szepnęła Maria, podchodząc do nich. Klęknęła i ostrożnie dotknęła dziecka. - Ależ jest malutka - szepnęła. - Co ty gadasz, jest duża, po prostu zapomniałaś, jak wyglądają noworodki! A gdzie masz Kristine? A Maria wstała z kolan. - Spotkałyśmy Dorte i umówiłyśmy się, że Kristine pobędzie u niej trochę. Dorte niedługo tu zresztą przyjdzie. To jak, nikt jeszcze o tym nie wie? - Tylko ty. 137 - No, to jestem dumna - szepnęła Maria wzruszona. - Zobaczyłam ją jako pierwsza... Jak będzie miała na imię? - Jeszcze się nie zdecydowaliśmy. - Chcecie ją nazwać po kimś? - Muszę o tym pogadać z Trygvem, kiedy wróci. -Zamilkła i obciągnęła koszulę, bo dziecko puściło już pierś. Po malutkim policzku spłynęła kropelka mleka. - Muszę do niego zaraz napisać. Parę słów, że ma córkę i tyle. Zabierzesz ze sobą? - Oczywiście - powiedziała Maria. - Przyniosłam kawę i coś do kawy. Nastawić wodę? Ane kiwnęła głową i włożyła córeczkę do kołyski. Chętnie trzymałaby ją przy sobie w łóżku, ale w kołysce małej będzie na pewno lepiej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksDiana Palmer Long Tall Texans 28 Lawless(28) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Sekret alchamika SÄdziwojaLE Modesitt Recluce 06 Fall of Angels (v1.5)Christie CĂłrka jest cĂłrkÄ
CiemiĹski Miasto z morzaAngelsen_Trine_ _CĂłrka_Morza_16_ _Zakazane_uczuciaLackey Mercedes Trylogia wojen magow 2 Bialy GryfBrenda Williamson & Rayne Forrest Sexual Deceptions (pdf)APPLYING JUNOS EVENT AUTOMATIONFoley Ewa Zakochaj sić w śźyciu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|