[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siedzą sobie w ciepłym autobusie i oglądają nas jak dwa aligatory, taplające się w deszczu w trawie i żwirze, już nawet nie strząsam kropel, koniec - jestem przemoczony, dziękuję za uwagę, drodzy przyjaciele, możecie popatrzeć w lewo, tutaj już nic ciekawego nie będzie, facet uparcie brnie do autobusu, ale jest wytrwały, pewnie był dobrym skautem w szkole, co go tak rozdęło, być może coś z przemianą materii, a tak na pozór normalny facet, tylko ten głupawy uniform, ale całkiem możliwe, że pod nim bije dobre i szczere serce boy scouta, oglądam się na autobus - dziesięć par oczu śledzi wszystko równie pilnie i bezustannie, kierowca pewnie się denerwuje, sekundę, krzyczę do niego, moment, facetowi wreszcie udaje się dowlec do mnie, z niezadowoleniem kręci głową, potem ciężko sapie i podaje mi moją kartę telefoniczną, którą zostawiłem w automacie, zapomniał pan, mówi, proszę wziąć, ja przez tę cholerną kartę lazłem tu w tym cholernym deszczu, ale pogoda, mówi pokojowo, taa, odpowiadam, deszcz, facet odwraca się i brnie z powrotem, dziękuję! krzyczę za nim i chowam kartę do kieszeni, naprawdę nie mogę mu powiedzieć, że jest już zużyta. Najbardziej niewdzięczna rzecz - szukać w wieczornym Monachium w wielogodzinnym deszczu bateryjek do latarki. Ale znajduję nieopodal dworca budkę, gdzie Turcy sprzedają wszelką kontrabandę, a dla zachowania pozorów legalności naprawiają jeszcze obuwie, i tam są te bateryjki, kupuję je i idę do znajomych. Mieszkają we dwójkę w tym domu, to młoda para małżeńska, są emigrantami w drugim pokoleniu, dom jeszcze w latach sześćdziesiątych kupili jacyś przyjaciele ich rodziców, teraz rodzice i ich przyjaciele mieszkają w Ameryce, a tych dwoje wróciło do Europy i zamieszkało w tym domu, który dostali za darmo do użytku. A że dom w końcu nie ich, to remontu nie robili, i w domu pachnie mocnym dobrobytem starych dobrych lat sześćdziesiątych, kiedy z białym człowiekiem jeszcze się liczono, a do budowy własnych siedzib podchodzono z nabożeństwem i uwagą, napełniając mieszkania licznymi pojemnymi szafami, szerokimi łóżkami, a także koniecznie kompletem masek przeciwgazowych, wszystko na wypadek nowych bombardowań ze strony sojuszników. W domu, jak już mówiłem, ciągle zatrzymują się jacyś podejrzani osobnicy, ale niekiedy trafiają się też całkiem porządni goście, tacy jak ja, więc kiedy przyszedłem, tradycyjnie ucieszyli się z tego, ale myślę, że gdybym nie przyszedł, ucieszyliby się jeszcze bardziej. Oddałem bateryjki i gospodarze rzucili się do ich sprawdzania, na środku salonu leżała cała góra ich rzeczy, ubrania, namioty, koszyki z prowiantem, wzięliście maski przeciwgazowe? pytam, jakie maski przeciwgazowe? nie rozumieją, nieważne, mówię, muszę gdzieś wysuszyć ubranie, idz do kuchni, mówią mi, ale bardzo proszę - ostrożnie z gazem, twój pokój jest na piętrze, dobra, mówię, w takim razie idę spać, no to do jutra, odpowiadają oni, śniadania nie będzie - dodają, zrozumiałem, mówię i idę do swojego pokoju. Ubrania postanawiam nie suszyć - i tak jest deszcz. Są ludzie, którzy w ogóle nie lubią spać w cudzych mieszkaniach, czują się tam niepewnie, nie mogą zasnąć albo - jeśli już zasypiają - śnią się im różne świństwa. Jeśli ktoś zapytałby mnie o zdanie, osobiście nie radziłbym ufać takim ludziom, są przywiązani do bzdur, w upodobaniu do własnego mieszkania, do jego kolorów i zapachów nic złego, oczywiście, nie ma, ale z drugiej strony, nie wiadomo, jak zachowają się takie typy w poważniejszych okolicznościach, powiedzmy, na wycieczce turystycznej albo na transatlantyckim liniowcu, kto wie, co siedzi w głowie człowieka, który nie może zasnąć w zwyczajnym trzygwiazdkowym hotelu, możliwe, że w takich głowach wyrastają najkrwawsze pomysły, stąd całe to zamknięcie, izolacja, jak sądzę, wychowuje faszystów, liberałów, hakerów i innych pojebów, którzy dają się we znaki wszystkim w naszej totalnie posranej realności. Do rana mógłbym wiele opowiedzieć na ten temat, śpiewając hymny nieustraszonym współczesnym bohaterom, którzy włóczą się po powierzchni tej rzeczywistości, niezbyt przejmując się haniebnym brakiem szczęścia, z którym przyszło nam przeżywać podarowane nam życie, mógłbym z zachwytem mówić o tych melancholijnych romantykach, którzy nie przestają znajdować ostatnich, choćby nielicznych, a mimo to odurzających rozkoszy, za odświętnymi parawanami cywilizacji. Mógłbym opowiedzieć o nich wiele ciekawych rzeczy, tym bardziej że to chyba jedyna grupa społeczna, która nie budzi we mnie obrzydzenia, no, ale jak bym wyglądał, śpiewając hymny i wygłaszając przemowy ku czci wszystkich autsajderów zjednoczonej Europy, w mokrym ubraniu na środku ciemnego pokoju, w którym cisza jest gęsta i zimna, i pachnie stojącą w karafkach wodą do podlewania kwiatów i glinianymi krucyfiksami na pustych ścianach? Rano gospodarze przyszli do mnie się pożegnać. Było jeszcze bardzo wcześnie i w ciemnościach rysy ich twarzy gubiły się i rozpływały. Mieli na sobie turystyczne ubrania, wojskowe buty i dziwne kaski, przypominali dwójkę szalonych geologów, którzy szukają w czeluściach bawarskich mieszkań pokładów nafty, albo dwoje misjonarzy, których
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksColin Forbes Stacja nr.5Anthology My Zombie PrGreen Roland Conan mćÂśźnyGR0541.Banks Leanne Sekret milionera 0312. May Karol Jego Krolewska MoscKuchnia PrzetworyCarrroll Jonathan Kobieta która wyszśÂa za chmurć (2012)Laurie Marks Elemental Logic 03 Water LogicBell Dana Marie Halle Pumas 04 Steel Beauty (nieof. tlum.)Jack Vance Elder Isles 3 Madouc
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|