[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Trap wygiął się niczym wą\. Sier\ant zachwiał się, próbował utrzymać równowagę, ale nie udało mu się. Z głośnym pluskiem runął głową w dół do rzeki. Woda była tu na tyle płytka, \e znalazł się w niej po pas, wierzgając nogami w powietrzu. Conan odepchnął trap od promu, by zniechęcić \ołnierzy do wtargnięcia na pokład. Pochylił się nisko, chwycił sier\anta za nogi i wyciągnął, miotając nim na boki, a\ wykrztusił wodę, jakiej się nałykał. Gdy kaszel zastąpiły przekleństwa, Conan ponownie wrzucił sier\anta do wody. Potrzeba ci więcej lekcji, sier\ancie. Nie mam wątpliwości. Młodsza siostra mej pani mo\e ci kilka dać, jeśli będziesz na tyle uprzejmy, by je od niej odebrać. Zwa\, \e mam na myśli pływanie, i nic więcej& Popłynęło więcej przekleństw, tym razem tak\e pod adresem młodszej siostry pani . Cymmerianin zmarszczył brwi. Sier\ancie, jeśli nie mogę poprawić twych manier za pomocą wody, następnym razem spróbuję stali. Nadal chcesz próbować z nami swych sił, czy te\ twoi ludzie potrzebują cię, byś zmieniał im spodenki& Sier\ant zaklął po raz ostatni, po czym skoczył z pokładu do wody. Tym razem zdołał wylądować na nogach. Wreszcie zbyt sponiewierany, by nadal kląć, dotarł do mola. śołnierze pomogli mu wyjść z wody, cały czas wpatrując się w Conana. Przewozniku, lepiej ju\ ruszajmy zaproponował Conan. Przewoznik, jeszcze bledszy ni\ przedtem, energicznie skinął głową. Machnął na dobosza, który uniósł pałkę i zaczął wybijać rytm dla niewolników. świr zachrzęścił o dno promu, który chwilę potem płynął ju\ swoim kursem. W porównaniu z tym promem, ślimak był chy\ym zwierzęciem. Pokonał zaledwie połowę drogi, a Conan zdą\ył ju\ zjeść obiad i podlać go znakomitym piwem. Przewoznik stał na platformie, spoglądając to na niewolników, to na oddalający się brzeg, na którym zostali rozwścieczeni \ołnierze. Zamiast zanikać, jego bladość zdawała się pogłębiać. Mo\e był chory? Hej tam, hej! Gorączkowe okrzyki rozległy się na rufie. Conan odwrócił się i zobaczył, jak jedno z wioseł sterujących znika pod wodą. Majtek błyskawicznie zrzucił ubranie, by płynąć za nim, ale poszło pod wodę, nim zdołał skoczyć z pokładu. Vendhyańskie drewno tekowe oznajmił przewoznik, wypowiadając te słowa jak przekleństwo. Jest cię\kie niczym \elazo i jak ono idzie pod wodę. Co za podły dzień. Na środku rzeki musimy obrócić się rufą do przodu. Mam nadzieję, \e nie śpieszy się zbytnio tobie i twym paniom. W tonie głosu przewoznika było coś niepokojącego. Jego słowa zdały się Cymmerianinowi dziwne. Nie potrafił określić dlaczego, więc obserwował mę\czyznę, który pośpiesznie oddalił się na rufę ponaglając majtków. Ile czasu stracimy tutaj z powodu niezdarności jakiegoś marynarza? rzuciła Illyana. Tyle, a\ uda się odwrócić tę ślamazarną łódz odparł Conan. Jak długo to potrwa, wiedzą jedynie bogowie. I być mo\e przewoznik. Ale nie patrzcie na mnie. Nie jestem marynarzem. Z pewnością. Ale nie mógłbyś chocia\ zapytać przewoznika? Wedle \yczenia, droga pani. Strona 27 Green Roland - Conan mę\ny Conan obrócił się ku rufie, na której właściciel promu i dwóch majtków siłowali się z lekką szalupą. Raihna poło\yła rękę na jego ramieniu, co mogło wyglądać na gest czułości. Odezwała się do niego nerwowym szeptem, którego nie usłyszał nikt, nawet jej pani. Bądz czujny, Conanie. Poszłabym z tobą, ale lepiej, bym została przy Illyanie i strzegła jej. To prawda. Lecz przed kim? Nie wiem. Ale to co mówił przewoznik& rzadko zdarza mi się słyszeć słowa, które wydają się tak wyuczone jak jego. Mówił jak \ebrak, który od dwudziestu lat prosi o jałmu\nę na stopniach tej samej świątyni. Mo\e to się zdarza co trzecią przeprawę mruknął Conan. Na tym stosie próchna wszystko jest mo\liwe. Nie chcę, byś mnie uspokajał! Jej szept stał się jeszcze bardziej nerwowy. Chcę być pewna, \e nie jesteś głupcem. Kobieto, mo\esz ostrzec mnie, nie obra\ając. Jeśli ten przewoznik coś knuje, mamy nad nim przewagę. Jaką? Ty jesteś lepsza ni\ dwóch takich jak on, a co do mnie& wzruszył ramionami. Sama osądzisz. Ty wielki cymmeryjski idioto& zaczęła Raihna, po czym zaśmiała się miękko. Niech bogowie będą z tobą. Z nami wszystkimi, jeśli ten przewoznik ma jakichś przyjaciół na pokładzie dodał Conan. Miał ponurą świadomość, \e \ołnierze, którzy zostali na brzegu, mogliby im pomóc. Có\, jedynie bogowie potrafili przewidywać przyszłość, jeśli wierzyć kapłanom, co znaczy nie więcej ponad to, \e nikt nie wie, co go czeka! Luzując swój miecz w pochwie, Conan ruszył na rufę, by dołączyć do właściciela promu. Gdy ju\ tam dotarł, dwóch majtków opuszczało właśnie szalupę na wodę. Ich pan, bledszy ni\
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksC Roberts John Maddox Conan zuchwaĹyC Offutt Andrew Conan i miecz SkelosHoward Robert E Conan Kull31. Green Billie Hrabia z WisconsinJak rozliczyć przychody z giełdy i inne przychody z kapitałów pieniężnych. ebookBroadrick Annette Nie proszć o miśÂośÂćÂ712. Rutledge Cynthia Dziewczyna z sćÂ
siedztwaAnitra_Lynn_McLeod_ _SWAT_Secret_Werewolf_Assault_Cari Quinn Insatiable (pdf)(71) Pan Samochodzik i WśÂamywacze Arkadiusz Niemirski
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|