[ Pobierz całość w formacie PDF ]
reszta - setki planet w licznych systemach - była tylko przystankami po drodze, niczym więcej. Szczur zawsze znajdzie sobie norę, powtarzał sobie. Farpoint było jego norą. Chylące się ku zachodowi słońce zabarwiało wiszący w atmosferze Fhost mineralny pył pasmami ochry, żółci i czerwieni, które przecinały niebo jak tęcza owinięta wokół świata. Khedryn zastanawiał się, ile czasu potrwa, nim naturalne piękno pustynnej planety, z jej bezkresnymi kanionami i stromymi klifami otaczającymi Wielką Pustynię, przyciągnie rzesze turystów, zmieniając prowincję w miejsce pielgrzymek i wycieczek. Spróbował wyobrazić sobie bogaczy i nobliwych obywateli Sojuszu Galaktycznego, stających oko w oko z łajdakami i rzezimieszkami zaludniającymi slumsy Farpoint; sam ten pomysł sprawił, że roześmiał się na całe gardło. Na przedmieściach zwolnił i zszedł nieco niżej. Sklecone ze złomu budy wspierały się jak pijane istoty na sobie nawzajem i na stabilniejszych zabudowaniach, wzniesionych na szkielecie rozbitego statku. Jak okiem sięgnąć, wszędzie widać było potężne gady - rdzennych mieszkańców pustynnej planety, ankaraksy. Zwierzęta ciągnęły wózki i przyczepy przez zatłoczone, brudne uliczki, którymi z rzadka przelatywał starożytny śmigacz. Tu i ówdzie można się było natknąć nawet na antyczny pojazd z napędem kołowym. Khedryn włączył się w ruch uliczny. Odprowadzany przekleństwami w różnych językach, torował sobie przez tłum drogę do Czarnej Dziury, miejscowej kantyny. Zciany knajpy tworzyła konstrukcja pospawana z karbowanych kontenerów, co nadawało jej wygląd dziecięcej budowli z klocków. Z pełniących rolę prowizorycznych okien otworów w ścianach unosił się dym, dobiegała hałaśliwa muzyka yerk, śmiechy i rozmowy. Khedryn odszukał na parkingu skuter repulsorowy Marra, postawił obok niego swojego searinga, zgasił silnik, włączył ochronę przeciwkradzieżową i zeskoczył na brudną uliczkę, starając się nie wdepnąć we wszechobecne placki odchodów ankaraksów. Na ulicy przed Dziurą kręciło się trzech Zabraków. Rogi na ich głowach dorównywały koślawością i asymetrią budynkom Farpoint. Rozmawiali w swoim nerwowym, szorstkim języku, popijając pulkay z cynowych kubków. Khedryn znał ich tylko z widzenia, ale kiwnął im głową. Odwzajemnili powitanie i zeszli mu z drogi. Na skrzynce pod drzwiami spelunki siedział zwalisty Houk z lekkim działkiem laserowym, przewieszonym przez poznaczoną bliznami pierś na pasku ze skóry ankaraksa. Broń - normalnie obsługiwana przez zespół - sprawiała wrażenie, jakby pamiętała czasy wojny z Yuuzhan Vongami. - Khedryn Faal - zahuczał Houk głosem głębokim jak kanion i otworzył metalowe drzwi. - Borgaz - odpowiedział Khedryn i zatrzymał się przed wejściem, zaintrygowany napisem wymalowanym na tabliczce na drzwiach: Z Dziury nie wydostaje się nic, nawet światło! Zmarszczył czoło i wpatrywał się przez chwilę z zaskoczeniem w tabliczkę. - Co to takiego? - Milsin nazywa to marketingiem. - Borgaz pokiwał głową na prawo i lewo w houckim odpowiedniku wzruszenia ramionami. -Taki slogan. - Slogan? Milsin był barmanem w Dziurze i jej właścicielem. Często próbował zaszczepić lokalnie różne zwyczaje i trendy, podchwycone na holonagraniach z Jądra. Khedryn potrząsnął z rozbawieniem głową i wszedł do środka. W mrocznym wnętrzu unosił się odór niemytych ciał, potrawki z ankaraksa, ostrego sera produkowanego przez małą społeczność Bothan - i przyprawy, którą Milsin musiał sprowadzić z któregoś ze stacjonujących przelotnie frachtowców. Chaotyczna zbieranina stołów i krzeseł, wykonanych ze wszelkich możliwych materiałów i nagromadzonych przez lata, odzwierciedlała różnorodną klientelę lokalu: Rodianie, Chissowie, ludzie, a nawet jeden Trandoszanin, pili, jedli, grali i prowadzili dyskusje w dwóch salach Czarnej Dziury. Khedryn dostrzegł siedzących w kącie na skrzynkach dwoje Bothan. Istoty brzdąkały na dwunastostrunnych instrumentach z ich ojczystej planety, ale muzykę zagłuszał gwar rozmów. Na ścianach wisiały stare holoekrany; największy umieszczono nad barem. Aączność z HoloNetem była tu bardzo kapryśna, a lokalnie nie działały żadne stacje, więc na większości monitorów wyświetlano nagrania programów rozrywkowych i meczów nadawanych w Jądrze jakieś cztery standardowe miesiące wcześniej. Było to tak, jakby Dziura i reszta Farpoint istniały w czasie cztery miesiące za Zwiatami Jądra. Khedryn kiwał głową znajomym i torował sobie drogę do drugiej sali. - Korzenny pulkay - zawołał do stojącego za barem Milsina. Starszy mężczyzna był chudy jak zdzbło pędorośli i łysy jak jajo, ale krzepą dorównywał ankaraksowi. Pomachał Khedrynowi przyjaznie i przyjął zamówienie. Kapitan Gruchota wyłowił wzrokiem z tłumu Stelleta, kolegę po fachu i właściciela Gwiezdnego %7łaru . - Widzisz tego tam? - zapytał Stellet siedzącego obok Wookiego, prawdopodobnie nowego członka załogi %7łaru . - Ten koleś to złomiarz. Kąpie się w smarze silnikowym. Radzi sobie z kluczem lepiej niż z kobietami! Khedryn wykonał obrazliwy gest i wyszczerzył zęby w zawadiackim uśmiechu. - Miałem wątpliwą przyjemność oglądać ten złom, który nazywasz statkiem, Stellet - odgryzł się. - Czekam, aż wybierzesz się na następną wycieczkę do przestrzeni Chissów, żeby pozbierać to, co zostanie z twojej łajby. Stellet roześmiał się i uniósł szklankę w żartobliwym toaście. - Przysiądziesz się? - Nie mogę. Mam partyjkę do rozegrania. - Niezle pachniesz, Khedrynie Faalu - zamiauczał jakiś głos za plecami Khedryna. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał w oczy Catnarowi o ciemnym futrze. Kolas był znany w Dziurze z głupawych żartów i z tego, że trudno było go do nich zniechęcić. Khedryn pochylił się w stronę cuchnącej zwietrzałym pulkayem istoty. - Masz na myśli ankaraksie łajno, kanalizację czy coś jeszcze mniej miłego? Pudło, Kolas. Poćwicz. Klientela siedząca w pobliżu Kolasa roześmiała się, a potężny kocur zmarszczył z zakłopotaniem wąsaty pysk, warknął i spróbował ukryć się za swoim drinkiem. Khedryn klepnął Kolasa w masywne plecy, odebrał z baru swój pulkay i odszukał wzrokiem Marra, czekającego w przejściu prowadzącym do drugiej sali. Podłużna głowa jego pierwszego oficera górowała ponad morzem klientów. Marr był wysoki, nawet jak na Cereanina. Zanim Khedryn zdążył unieść dłoń na powitanie, drogę zastąpił mu jakiś mężczyzna. Był od niego wyższy o dobrą głowę, miał schludnie przystrzyżoną bródkę i krótkie brązowe włosy. Khedryn spojrzał w szare oczy i pomyślał, że widywał już wcześniej takie spojrzenie. U religijnych fanatyków. Człowiek mógł mieć jakieś czterdzieści lat - wiek, w którym mężczyzni zaczynają zastanawiać się nad swoim życiem, szukać straconych dni i wpadać na głupie pomysły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksDonita K Paul [DragonKeeper Chronicles 02] DragonQuest (pdf)Guiraud Paul Rzym. Ĺťycie prywatne i publiczne RzymianPlan StwĂłrcy Davies PaulChristie Agatha N czy M61 Weekend w Tokyo Darcy Emma01 Mary Balogh GarśÂć zśÂotaAmanda Quick Wielka namićÂtnośÂćÂCarol Lynne [Cattle Valley 16] Firehouse Heat (pdf)DHCPSubtle Touch Beth Kery
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|