pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeśli klient spyta mnie o zdanie. Jason spytał.
- I wkrótce potem Max zrezygnował z pracy dla mnie i przyjął lepiej płatną posadę u
Curzona. - Spark uśmiechnął się gorzko do Cleo. - Jeszcze raz pani radzę, żeby była pani ostrożna
przy Maksie Fortune. Odejdzie w siną dal, jak znajdzie obrazy Luttrella.
- Wystarczy, Spark. Myślę, że się rozumiemy. - Max wstał.
Spark elegancko wzruszył jednym ramieniem.
- Zawsze się niezle rozumieliśmy, Fortune.
- I jeszcze jedno. Powiadom Nolana Hildebranda, że nie jesteś już zainteresowany płótnami
Luttrella.
- Skoro nalegasz.
Max złożył dłonie na główce laski i spojrzał na Cleo. Nie opuszczało go złe przeczucie.
- Chodzmy.
Cleo bez słowa wstała i poszła do drzwi. Ruszył za nią.
- Posłuchaj, Fortune - mruknął cicho Spark.
Max obejrzał się przez ramię.
- O co chodzi?
- Zastanów się. Mam klienta, który zapłaci ćwierć miliona za te obrazy. Podzielę się z tobą
pół na pół. Pomyśl o tym.
- Te obrazy nie są na sprzedaż.
- Obawiałem się, że tak powiesz. Idz. Mam nadzieję, że nieprędko się znów spotkamy.
- Odwzajemniam tę nadzieję. I powinieneś wiedzieć, że mój adwokat ma zaklejoną kopertę,
którą otworzy, jeżeli przytrafi mi się jakiś nieszczęśliwy wypadek. W kopercie jest lista ważniejszych
fałszywych obrazów, które wiszą obecnie w domach twoich niektórych klientów.
- Zawsze byłeś niewdzięcznikiem. Nie martw się, będę palił świece w intencji twego dobrego
zdrowia.
- Dziękuję. Jeśli o mnie chodzi, nasza umowa nadal obowiązuje, Spark. Nie wchodzimy sobie
w drogę, co?
- Ciekaw jestem, jak ci się powiedzie w małżeństwie, Fortune?
- Zwietnie, niech mi pan wierzy - powiedziała Cleo, odwracając się od drzwi.
Jej oczy patrzyły ciepło na Maxa, który poczuł, jak znika całe jego napięcie. Wszystko będzie
dobrze. Nie będzie mu miała za złe jego przeszłości.
Wyszedł za Cleo na korytarz i zamknął za sobą drzwi do pokoju Sparka. Bez słowa wziął ją
pod ramię. Razem wyszli z motelu na zimny, mglisty deszcz.
- No, tak - powiedziała Cleo, kiedy Max otwierał drzwi samochodu. - Co myślisz?
- O Sparku? - Uważnie ją obserwował. - To samo, co przedtem. To nie on stoi za tymi
wypadkami. Jednakże, jeśli się mylę i jest to jego sprawka, albo namówionego przez niego
Hildebranda, powinien teraz być spokój.
- Jesteś pewien?
- Tak. Spark i ja się rozumiemy. On wie, że go zniszczę, jeśli wejdzie mi w drogę. I wie także,
że zostawię go w spokoju, jeżeli on zrobi to samo.
Cleo zadrżała.
- Dlaczego w ogóle pracowałeś dla tego typa?
- Potrzebowałem pracy.
Zamknął drzwi od strony pasażera i obszedł samochód. Usiadł za kierownicą i spojrzał na
Cleo. Nie wiedział, co powiedzieć.
Siedziała zamyślona.
- Myślę, że już wiem, dlaczego nie chciałeś, żebym tu z tobą przyjeżdżała - powiedziała
wreszcie.
- Przechwalałem się, że nigdy niczego nie spieprzyłem - stwierdził cicho. - A teraz, kiedy
patrzę wstecz, wydaje mi się, że spieprzyłem całe swoje życie.
- Ale skąd. Jesteś dziś trochę zdenerwowany. Przejdzie ci.
- Tak myślisz?
- Jestem tego pewna. - Cleo pochyliła się i pocałowała go.
- Poddaję się. - Ben wykrzywił się do swego odbicia w lustrze. - Nie wiem, jak zawiązać tę
kretyńską muchę. W życiu czegoś takiego nie wiązałem.
- Poczekaj chwilę, zajmę się tobą, jak tylko skończę z Sammym. - Max poprawiał muszkę
Sammy'ego. - Podnieś głowę, chłopcze. Dobrze.
Sammy posłusznie podniósł brodę, kiedy Max zawiązywał czarną muszkę uzupełniającą jego
dziecinny smoking.
- Czy mogę zabrać ze sobą moją kaczkę?
- Nie będziesz miał jej gdzie położyć. Ty pilnujesz obrączek, pamiętasz? - Max zakończył
wiązanie i krytycznym okiem obrzucił swoje dzieło.
Sammy miał na sobie miniaturową wersję ubrania, jakie nosili Max i Ben. Max dobrze
wiedział, że Ben i Sammy mieli na sobie smoking po raz pierwszy w życiu. Powiedział im, że na
smoking nigdy nie jest za pózno.
- Zwietnie wyglądasz, mały. - Max kiwnął głową zadowolony z efektu. - Mama cię nie pozna.
Sammy obejrzał się w lustrze.
- Wyglądam tak jak ty i Ben, co, Max?
- Jasne. - Max poprawił mu pas. - I pamiętaj, nie wolno ci się pod żadnym pozorem ubrudzić
aż do końca uroczystości, rozumiesz?
- Tak, Max, będę uważał. Myślisz, że O'Reilly zdąży przyjechać? - Sammy był zmartwiony. Od
godziny niecierpliwie czekał na jego przyjazd.
- Obiecał, że przyjedzie - przypomniał mu Max. - Jeśli O'Reilly coś obieca, zawsze
dotrzymuje słowa.
Prawdę mówiąc, sam zaczął się już niepokoić, chociaż nie zamierzał się do tego głośno
przyznać. O'Reilly, zazwyczaj obsesyjnie punktualny, dziś najwyrazniej zostawił przyjazd na
ostatnią chwilę. Po raz czwarty w ciągu ostatnich dwudziestu minut Max spojrzał na zegarek.
Uroczystość w Cosmic Harmony miała się rozpocząć za godzinę.
- Może złapał gumę - powiedział Ben, pociągając za końce muszki. Spojrzał na Maxa w
lustrze oczyma, które także zdradzały zaniepokojenie.
- Może. Ale ma przecież telefon w samochodzie. Zadzwoniłby, gdyby miał się spóznić. Zostaw
tę muchę. Jak będziesz ją szarpał, trzeba ją będzie na nowo prasować.
- Nie wiem, po co wszyscy tak się stroimy? - mruknął Ben. - To tylko strata czasu. Czuję się
jak kretyn.
- Poczekaj, aż Trisha cię zobaczy. Kobiety uwielbiają mężczyzn w smokingach.
- Tak? - To podniosło go na duchu. - Uważasz, że spodobam się Trishy?
- Możesz mi wierzyć. - Max zajął się czarną muchą Bena, bezbłędnie zawiązując ją w
kokardę. - Będzie kompletnie oczarowana.
Ben dotknął białej wykrochmalonej koszuli.
- Nie jestem pewien co do tych fałdek. To raczej kobiety noszą takie rzeczy, co nie?
- Mężczyzni noszą takie koszule od blisko dwustu lat. Jesteś w dobrym towarzystwie.
- Jesteś pewien, że nie wyglądam jak kelner w jakiejś cudacznej knajpie? - spytał
powątpiewająco Ben.
- Wyglądasz jak James Bond - zapewnił go Max.
- Wolałbym wyglądać tak jak ty - burknął Ben. - To byłbym pewien, że nie wyglądam jak
głupek. Ty zawsze wyglądasz tak jak trzeba, wiesz?
Max odczuł dziwne wzruszenie. Nie przypominał sobie, żeby ktokolwiek chciał go
kiedykolwiek naśladować.
- Pamiętaj, żebyś nosił się tak, jakbyś był znacznie mądrzejszy od innych - poradził Benowi.
- Postaram się. - Ben obserwował w lustrze, jak Max zawiązywał muszkę. - Gdzie się tego
nauczyłeś?
- Jason mnie nauczył.
Wspomnienia napłynęły falą, kiedy Max wiązał muszkę i wyrównywał rogi kołnierzyka Bena.
Dwanaście lat temu miał takie same wątpliwości dotyczące noszenia smokingu jak Ben dzisiaj.
Jason zawiązał mu muszkę i nawet pokazał, jak nosić spinki do koszuli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksWielka księga fantasy tom 2 praca zbiorowaAntologia SF Wielka księga science fiction 1Hot Nights 3 Make Me, Take Me Amanda UsenJordan Penny Skrywana namiętnośćAmanda Quick Prywatne demonyRob McGregor Indiana Jones i dziedzictwo jednorośźcaśąuśÂ‚awski Andrzej PerseSwami Krishnananda Yoga_Systemantologia StaśÂ‚o sić™ jutro 08Krentz Jayne Ann PeśÂ‚nia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalradomski.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com