pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To nie kocie siki. Chyba że tutejsze koty zaczęły pić siarkową wodę. - jej
głos był tak cichy jak Morrisa. - Nie rozpoznaję go. A ty?
- Chyba tak. Chodzmy.
Gdy się wspinali, zapach stawał się mocniejszy. Zatrzymując się na
czwartym piętrze, Morris spytał,
- Masz swój sprzęt przy sobie? - patrzył w górę, w stronę piątego piętra,
gdzie Barry Love miał swoje biuro.
- Oczywiście. - powiedziała Libby. Już rozsuwała zapięcie swojej dużej
torebki.
- Czy coś z tego zatrzymuje demona?
Oczy Libby rozszerzyły się.
- Demon? Dlaczego myślisz...?
To było gdy drzwi do piątego piętra otworzyły się gwałtownie i ujawniły
coś prosto z koszmarów.
Miało ciało orangutana i głowę hieny - poza szczęką, która wyglądała jak
dom jednego z największych gatunków krokodyla. Przykucnęło na
podeście i spojrzało w dół na nich, z jego pyska wyszedł dzwięk jakby
doberman miał się dostać za chwilę do twojego gardła.
Zdyscyplinowany umysł Libby Chastain stłumił panikę, która próbowała
w niej wzrosnąć. Utrzymywała spojrzenie na demonie gdy szybko
przeszukiwała dotykiem przedmioty w torebce. Po kilku sekundach, które
wydawały się trwać o wiele dłużej, jej palce zacisnęły się na fiolce, której
szukała. Otwarła korek kciukiem.
- Cokolwiek robisz, nie biegnij. - powiedział niewyraznie. - to tego
oczekuje - dlatego czeka. Ta przeklęta istota wskoczy ci na plecy, sięgnie
wokoło i oderwie gardło od tyłu.
Morris wyciągnął z kieszeni małą butelkę, która miała etykietę ze sklepu
ze zdrową żywnością. Zawartość zagrzechotała gdy odkręcał wieko.
Libby zaryzykowała szybkie spojrzenie w jego kierunku.
- Co to?
- Morska sól. Nie lubią jej. Ma to coś wspólnego z butelką Salomona
wrzuconą do morza z zamkniętym wewnątrz demonem. Masz coś
przygotowane?
- Tak. To...
- Mniejsza o to, zachowaj - prawdopodobnie będzie potrzebne. Ten jest
mój.
- Ten?
- Podróżują stadami. Ten stwór pewnie nie jest sam.
Perspektywa większej ilości tych stworów sprawiła, że Libby ciężko
przełknęła.
- Więc, jak to rozegramy?
- Jak Sam Houston w San Jacinto - zaatakujemy. Chodz!
I zaczął wbiegać w górę schodów. Libby wyciągnęła fiolkę z torebki i
podążyła za nim, składając szybką modlitwę do bogini gdy biegła.
Gdy Morris był dwa stopnie pod warczącym demonem, cisnął garścią
morskiej soli w jego ohydną twarz.
- Bądz ty związany, Hellspawn, jak pieczęcią Salomona! - krzyknął.
Demon rzucił łapy do swojej twarzy i cofnął się, wydobywając dzwięk
bardzo podobny do kwilenia. Morris natychmiast pokonał dwa ostatnie
stopnie i zbliżył się, owinął jedną silną rękę wokół masywnego ryja
stwora, co uczyniło jego zabójcze zęby nieprzydatnymi. Z jedną ręką
złapał pełną garść luznej skóry i futra na plecach demona.
Następnie, jednym gładkim ruchem, obrócił i przerzucił wijącą się ohydę
poza poręcz. Jego wściekłe krzyki odbijały się echem na klatce schodowej
do czasu gdy nagle nie zostały przerwane przez wilgotny dzwięk upadku,
pięć pięter niżej.
- Czy jest martwe? - spytała Libby.
Morris wzruszył ramionami.
- Może. W każdym razie z działania. - potrząsnął butelką morskiej
soli,jakby sprawdzał ile jeszcze zostało.
- Myślałam, że demony są nieśmiertelne i nie można ich zabić.
- Zabicie to raczej złe słowo, ale mogą przynajmniej zostać odesłane tam
skąd przyszły. Zwłaszcza jeśli zniszczysz fizyczne ciało, w którym się
ukazują. Słuchaj, musimy...
Z drugiej strony drzwi doszedł ich dzwięk wystrzał, pózniej kolejny.
- Cholera! - powiedział Morris. - Mają też Love'a. Musimy wymyślić coś
na poczekaniu. Pamiętaj o jednym, - powiedział do Libby. - Demony nie
są mądre, większość z nich, i nie przystosowują się szybko. Trzymaj ich
zdezorientowanych, a będziesz miała szansę.
Wziął rękę Libby i uścisnął.
- Gdy wejdziemy przez te drzwi, będziemy jak jako na gorącej blasze. Jeśli
zatrzymamy się na sekundę czy dwie, będziemy usmażeni. Może
dosłownie. Okay?
Usta Libby Chastain zacisnęły się w cienkiej linii konsternacji. Kiwnęła
raz głową.
- W porządku. - powiedział Morris. - Chodzmy. - Wziął głęboki wdech,
następnie szarpnięciem otworzył drzwi na piąte piętro.
To co ich powitało mogło być wyjęte prosto ze sceny Dante, jeśli tylko ten
wielki poeta napisałbym Inferno na LSD.
Drzwi do biura Barry'ego Love było otwarte, a coś co wyglądało jak
teletubiś w kolorze rzygów z kłami leżało na korytarzu, martwe w kałuży
swoich własnych śluzów. Jego jelita były jedzone przez innego demona,
który przypominał nagiego ludzkiego karła, poza głową kozła i żywego
węża w miejscu penisa. Twa inne ohydztwa zerkały ostrożnie do biura
Love'a z każdej strony drzwi. Jeden wyglądał jak Kreatura z Black Lagoon
poza tym, że miało piersi ponętnej kobiety. Drugi był ubrany jak
nazistowski żołnierz, tylko że pod czapką była głowa dzika z ostro
wyglądającymi kłami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksBecky Wilde [Eagle River 01] Eagle River Alpha (pdf)Liu M. Marjorie Pocałunek Łowcy 01 Pocałunek łowcyD H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)McMahon Barbara Escape Around the World 01 Podróż w chmurach (Harlequin Romans 1082)Cruz Melissa de la Klika z San Francisco 01 Uwaga! Nowa Twarz!Backup of Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 01 A Mage in the Making (v5.0)Annette Meyers [Olivia Brown 01] Free Love (retail) (pdf)Lyn Hamilton [Archeological Mystery 01] The Xibalba Murders (v1.0) [lit]Dalton Reed [All Things Impossible 01] Crown of the Realm 2e (pdf)Lynn Abbey Thieves World New Series 01 Turning Points
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mediatorka.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com