[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nasze działania będą dużo szybsze niż błądzenie w kółko samemu. Jeśli potrafi zrobić to tak, jak obiecał. Miałem co do tego wątpliwości, ale zachowałem je dla siebie. Kapitan był siwowłosym gryzipiórkiem o elektrycznym wzroku, który mógł mieć najlepsze lata za sobą. Myliłem się. Po wylądowaniu opuścił kabinę i zniknął bez słowa w ciemnościach. Nie minęło pół minuty, kiedy zawołał do mnie po cichu. - Tutaj. Możesz włączyć światło. Zapaliłem przenośną lampę; pod niemal bezgwiezdnym niebem panowała naprawdę czarna noc. Zobaczyłem dwie postacie stojące jedna obok drugiej. Zwiatło ukazywało twarz pasterza o wybałuszonych oczach, pochwyconego w podwójnym nelsonie, przy czym dłoń na gardle uniemożliwiała mu wydanie głosu. Błysnąłem mu latarką pod nos. - Słuchajże, pasterzu, coś obowiązków zaniedbał. Ręce, które cię trzymają, równie łatwo mogą cię zabić. A potem możemy ci gwizdnąć całe to włochate stado i do końca świata wcinać szaszłyki. Aleja będę litościwy. Ta ręka puści twą plugawą szyję, a ty nie będziesz krzyczał, bo naprawdę zginiesz. Będziesz grzecznie i cichutko odpowiadał na moje pytania. Możesz już mówić. Kiedy uchwyt zelżał, biedak zakaszlał i stęknął. - Demony z ciemności! Puśćcie mnie, darujcie mi życie, powiedzcie, czego ode mnie chcecie, a potem wracajcie do piekieł, z których uciekłyście... Wyciągnąłem rękę i uszczypnąłem go boleśnie w nos. - Zamknij się. Otwórz oczy. Spójrz na to zdjęcie. Gadaj, czy widziałeś to już kiedyś? Podsunąłem zdjęcie przed oczy jeńca, oświetliwszy je latarką, a Tremearne szarpnął go jeszcze mocniej za rękę. - Nie, nigdy, coś takiego bym pamiętał, nie... - Odpowiedz ugrzęzła mu w gardle i padł nieprzytomny na ziemię. - Czy te pastuchy nigdy się nie myją? - spytał Tremearne. - Tylko co drugi rok. Lecimy do następnego. Szybko dopracowaliśmy się stałej procedury. Lądowaliśmy i kapitan znikał. Nim zdążyłem wyskoczyć z kapsuły, już zazwyczaj mnie wołał. Niejeden przerażony pasterz zasnął głęboko tej nocy. Ale dopiero po obejrzeniu fotografii artefaktu. Między odwiedzinami ucinałem sobie drzemkę i w głębi kapsuły rozlegało się chrapanie na przemian z ciężkimi oddechami. Jedynie kapitan się nie kładł i nie odczuwał zmęczenia. Wydawało się, że przy jedenastej wizycie był w takiej samej formie jak przy pierwszej. To była długa, długa noc. Przy trzynastej zaczynałem słaniać się na nogach. Feralna trzynastka; kończyć z tym i do czternastej. Do kolejnej pary wyłupiastych oczu zerkających znad kolejnej zmierzwionej brody. - Patrz! - warknąłem. - Mów! A stękanie nie liczy się jako mowa. Widziałeś to kiedyś? Ten rzęził zamiast stękać, po czym zawył, bo jego ramię wykręciło się nieco bardziej. Wyglądało na to, że nawet powściągliwy kapitan zaczynał już tracić cierpliwość. - Pomiot Szatana... dzieło diabła... ostrzegałem ich, ale nie chcieli słuchać... grób, mogiła! - Rozumiesz coś z tego bełkotu? - spytał Tremearne. - Jest nadzieja, kapitanie. Jeśli to nie przygłup, mógł go widzieć. Popatrz - przyjrzyj się! Widziałeś to kiedyś? - Mówiłem mu, żeby tego nie dotykał, bo skończy się niechybną śmiercią i wiecznym potępieniem. - Widziałeś. W porządku, kapitanie, może pan rozluznić uchwyt, ale proszę być w pogotowiu. - Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem garść srebrnych tulejek, miejscową walutę, i błysnąłem na nie światłem. - Hej, Smrodzie, zobacz: fedha - i to wszystko dla ciebie. Wszystko twoje. Szmal niezawodnie przykuł jego uwagę. Kiedy wyciągnął rękę i zaczął ich po omacku szukać, zacisnąłem dłoń. - Najpierw odpowiesz na jedno proste pytanie. Nie zrobimy ci krzywdy - pod warunkiem, że nie skłamiesz. Widziałeś ten przedmiot? - Oni uciekli. Znalezliśmy go w ich statku. Dotykałem go, nieczystego, nieczystego. - Dobrze ci idzie. - Strząsnąłem połowę monet na jego czekającą dłoń. - A teraz pytanie za dziesięć tysięcy fedha. Gdzie jest teraz? - Kupili go, kupili go tamci. Mieszkańcy Raju. Niech będą przeklęci, na zawsze przeklęci... Nie było to łatwe, ale w końcu zdołaliśmy wyciągnąć z niego wszystkie szczegóły. Ogołocona z klątw i bluznierstw, była to zwykła opowieść o grabieży i oszustwie. Statek wylądował - i gdy tylko otworzyła się klapa, został zaatakowany. W powstałym tumulcie Fundamentaloidzi przewalili się przez statek i splądrowali go. Zabrali pojemnik z artefaktem ze sobą, bo nie dał się otworzyć. Gdy w końcu osiągnęli cel, nie mieli pojęcia, co to może być. A ignorancja rodzi strach. Pozbyli się go zatem na targu w Raju, gdzie można sprzedać niemal wszystko. Koniec opowieści. Nieprzytomny pasterz sflaczał na ziemię, ale pozwoliliśmy mu zatrzymać forsę. - Musimy to omówić - powiedziałem. - Zgoda, ale nie tak blisko stada. Skoczymy na płaskowyż zaczerpnąć świeżego powietrza. Tym razem pozostali już nie spali, kiedy wylądowaliśmy. Pilnie wysłuchali relacji o naszym odkryciu. - Cóż, to nieco zawęża pole - stwierdziła Madonetka. - Tak myślisz? - spytałem. - Ile osób liczy sobie ów rajski naród? - Jakieś sto tysięcy - przyznał Tremearne. - Może nie jest to najlepsza społeczność na planecie, ale sprawia wrażenie najbardziej udanej. Słabo ją znam, tylko z fotografii i obserwacji. - Czy ktoś w Pentagonie wie coś więcej?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksLE Modesitt Recluce 10 Magi'i of Cyador (v1.5)Harry Turtledove Alternate Generals 2 Advance and Retreat02.WoW Lord Of The Clans (2001 10)GR0729.Rogers_Shirley_Odnalezione_szczescie_1002.Harry Potter und die Kammer des Schreckens10.Tavare_Gwendoline_Zielonooka_czarodziejkaTaylor Janelle 10 Wszystko dla miĹoĹci10. Bucheister Patt OgieĹ i lĂłdBillionaire Bachelors 10 HolHarris Charlaine Harper 2 GrĂłb z niespodziankÄ
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|