[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotkaniu. Cała reszta była za to inna. Nie miała okularów przeciwsłonecznych ani pstrokatego szala. Włosy nosiła upięte w kok. Cud, że mimo wszystko ją skojarzył. I dopiero wtedy się domyślił. Oba obrazy ten ze stadionu i ten nowy nałożyły się na siebie i w końcu zrozumiał. Było to w poniedziałek podczas lunchu. Jak zwykle siedział w Miksie z Hennesym i Vargasem, kiedy pojawiła się w drzwiach. Przez chwilę stała przy kasie i rozglądała się. Chyba udawała, że wypatruje wolnego miejsca, ale on wiedział, że to jego szuka. A kiedy go zauważyła, jakąś minutę po tym, jak on zobaczył ją została. Nie ruszyła się z miejsca, tylko uśmiechała się nieznacznie do siebie i dalej rozglądała się po lokalu. Od czasu do czasu zawieszała na nim wzrok na sekundę lub dwie. Nie miał pojęcia, jak długo to trwało. Zapewne nie dłużej niż kilka minut, ale jemu ta chwila się wlokła, zdawała się wręcz trwać dłużej niż cały lunch. Nie potrafił sobie nawet przypomnieć, o czym rozmawiał z Hennesym i Vargasem. Jeśli miał jeszcze jakieś wątpliwości, to rozwiało je wtorkowe przedpołudnie. Około jedenastej wybrał się na pocztę przy Lindenplejn, żeby odebrać paczkę, a przy okazji wysłać kilka ofert do potencjalnych klientów w Oostwerdingen i Aarlach. Panna Kennan od poprzedniego poniedziałku miała grypę, a niektóre sprawy nie mogły czekać w nieskończoność. Nie zauważył, kiedy weszła. W kolejkach przed okienkami tłoczyło się tylu ludzi. Ale nagle wyczuł jej obecność, gdzieś z tyłu, zupełnie jak na meczu. Ostrożnie odwrócił głowę i od razu ją dostrzegł. Stała w kolejce obok, jakieś trzy, cztery metry za jego plecami. Znów miała na sobie szal i okulary, ale tym razem zamiast jasnego płaszcza założyła brązową kurtkę. Nie patrzyła w jego stronę, przynajmniej nie wtedy, kiedy ją obserwował, a na jej twarzy gościł lekki, nieobecny uśmiech. Biedersen odczytał to jako swoisty tajemny sygnał. Po chwili namysłu opuścił kolejkę i wyszedł z budynku. Przeciął ulicę i wszedł do kiosku. Chował się w nim przez chwilę, mechanicznie przeglądając programy telewizyjne, po czym wrócił na pocztę. Kobiety już nie było. Poza tym kolejka wyglądała identycznie. Facet w czarnej skórze, który stał przed nią, wciąż był na miejscu. Podobnie jak młoda imigrantka, stojąca z tyłu. Teraz między nimi nie było nikogo. Biedersen myślał przez kilka sekund, po czym zrezygnował z załatwiania spraw i wrócił do biura. Dwa razy przekręcił klucz w zamku i usadowił się za biurkiem. Wyciągnął notatnik oraz długopis i zaczął rysować symetryczne wzory. Nabrał tego zwyczaju jeszcze w szkole, a potem wracał do niego, kiedy coś zaprzątało mu głowę. I kiedy tak siedział, zapełniając kolejne strony, zastanawiał się, czy kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć z większym problemem. Zwiadomość, że kobieta faktycznie go śledzi, że to właśnie ona, sama w sobie nie załatwiała sprawy. To, że ją zauważył, oznaczało tylko, że miał szansę. Niczym asa w rękawie, którego jeszcze nie mógł wyłożyć. Przede wszystkim, przekonywał sam siebie, za nic nie mogę się przed nią zdradzić. Ona nie może się zorientować, że wiem, kim jest i o co w tym wszystkim chodzi. To akurat było jasne. Dość szybko uświadomił sobie też, że musi ją zabić. Im dłużej o tym myślał, tym wyrazniej dostrzegał nieuniknioność tej decyzji. Chociaż może tak naprawdę wiedział o tym od samego początku. Zadzwonił do Inningsa, ale ten nie odbierał. Może to i lepiej. Chyba nie wiedziałby, co mu powiedzieć i co kazać mu robić. Postanowił, że lepiej będzie, jeśli kolejny krok lub dwa zrobi w pojedynkę. Tylko absolutnie żadnego pośpiechu, sprawa jest delikatna. Trzeba myśleć trzezwo. To, że musi ją zabić, zanim ona zabije jego, oznaczało, że nie może jej zastrzelić ot tak sobie. Na ulicy. Zrozumiał, że ma do wyboru dwie możliwości: albo zrobi to w obronie własnej, zaczeka do ostatniej sekundy, nie unikając przy tym całego ryzyka i niepewności, albo& albo wyeliminuje ją tak, że nikt nie będzie go podejrzewał. Krótko mówiąc, zamorduje ją. Bez dłuższych rozważań postanowił postawić na opcję numer dwa. To bardziej w moim stylu, pomyślał. A sytuacja też jest taka, a nie inna. Kiedy wreszcie doszedł do tego wniosku, poczuł, jak coś budzi się w nim do życia. Jakby zaczęło w nim bić nowe zródło energii albo nowy puls. Chyba od początku przypuszczał, że tak się to skończy. Nie miał wyjścia. Otworzył szufladę biurka i wyciągnął płaską butelkę whisky, którą zawsze miał w rezerwie. Wypił dwa łyki i poczuł, jak determinacja rozlewa się po całym ciele. To w moim stylu& Nowy puls? Oczywiście podjęcie decyzji nie było trudne, pytanie tylko, co dalej. Jednak kiedy około czwartej po południu wychodził z biura, wydawało mu się, że ma już gotowy scenariusz. Przynajmniej w zarysie. Nie wiedział na pewno, ale miał nadzieję, że spotka ją jeszcze tego wieczoru. I kiedy pojawiła się w strugach deszczu przed pubem u Kellera, Biedersen poczuł w środku jakby krótkie spięcie. Tak jakby puls mu podskoczył. Szybko odwrócił się w drugą stronę i zakrył twarz gazetą. Miał nadzieję, że wcześniej nie widziała go przez szybę. Po chwili weszła do środka przez wahadłowe drzwi. Rozejrzała się po lokalu, dużym i zapełnionym gośćmi, i wypatrzyła wolny stolik w głębi, niemal poza jego polem widzenia. Jednak jeśli obrócił nieco krzesło i odchylił się do tyłu, mógł bez problemu śledzić jej poczynania. Wszystko wskazywało na to, że kobieta ma zamiar zamówić coś
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksKrages Ulrike Savoir vivre wspĂłĹczesnego mÄĹźczyzny. Jak odnosiÄ sukcesy u kobietCarrroll Jonathan Kobieta ktĂłra wyszĹa za chmurÄ (2012)Gray John 01 MÄĹźczyĹşni sÄ
z Marsa a kobiety z WenusCraven Sara Kobieta sukcesuGuiraud Paul Rzym. śąycie prywatne i publiczne RzymianCourths Mahler Jadwiga SzczćÂśÂcie czeka na drugim brzeguWeale_Anne_ _NiewiniatkoBenzoni Juliette Katarzyna tom 6FCartland Barbara Ucieczka do raju
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmediatorka.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|