[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JeÅ›li wydawaÅ‚a siÄ™ zÅ‚owroga, to byÅ‚a taka tylko w jego przekonaniu. Jego strach byÅ‚ nie tylko irracjonalny, ale również przedwczesny i prymitywny. Nie miaÅ‚ powodów obawiać siÄ™ furgonetki bardziej niż Cheta czy kobiety w motelu. Znów za nami jedzie, co? stwierdziÅ‚ Colin. 49 Kto? Nie udawaj Greka powiedziaÅ‚ chÅ‚opiec. No dobra, jest za nami jakaÅ› bagażówka. W takim razie to on. To może być ktoÅ› inny. To zbyt przypadkowe rzekÅ‚ Colin, pewny swego. Doyle milczaÅ‚ przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™. Potem powiedziaÅ‚: Obawiam siÄ™, że masz racjÄ™. To zbyt przypadkowe. Znów jest za nami, zgoda. 5 ZjadÄ™ z trasy i zatrzymam siÄ™ na poboczu powiedziaÅ‚ Alex, lekko naciskajÄ…c hamulec. Po co? %7Å‚eby zobaczyć, co zrobi. MyÅ›lisz, że też siÄ™ zatrzyma? spytaÅ‚ Colin. Może. Doyle miaÅ‚ szczerÄ… nadziejÄ™, że tak siÄ™ nie stanie. Nie zrobi tego. JeÅ›li to naprawdÄ™ agent FBI, to jest za sprytny, żeby dać siÄ™ na to zÅ‚apać. Przemknie obok nas, jak gdyby nas nie zauważyÅ‚, a potem poszuka nas na tra- sie. Alex byÅ‚ zbyt napiÄ™ty, żeby uczestniczyć w tej chÅ‚opiÄ™cej grze. ZacisnÄ…Å‚ usta, które tworzyÅ‚y wÄ…skÄ…, groznÄ… liniÄ™, i zwolniÅ‚ jeszcze bardziej, po czym spojrzaÅ‚ za siebie i zo- baczyÅ‚, że furgonetka też zwalnia. CzujÄ…c przyspieszone bicie serca zjechaÅ‚ na pobocze, gdzie żwir chrzęściÅ‚ pod szerokimi oponami, i zatrzymaÅ‚ siÄ™ na dobre. No? spytaÅ‚ Colin, podniecony takim obrotem sprawy. Alex ustawiÅ‚ lusterko wsteczne i patrzyÅ‚ jak furgonetka zjeżdża z trasy i zatrzymuje siÄ™ jakieÅ› ćwierć mili za nimi. Cóż, okazuje siÄ™, że to nie jest czÅ‚owiek z FBI. Hej, to wspaniale! wykrzyknÄ…Å‚ chÅ‚opiec, najwyrazniej uradowany niespodzie- wanÄ… zmianÄ… sytuacji. Kto to może być? Nie mam ochoty o tym myÅ›leć powiedziaÅ‚ Doyle. A ja mam. No to pomyÅ›l po cichu. ZdjÄ…Å‚ nogÄ™ z hamulca i wjechaÅ‚ z powrotem na trasÄ™, gÅ‚adko osiÄ…gajÄ…c odpowiedniÄ… prÄ™dkość. MiÄ™dzy nimi a furgonetkÄ… pojawiÅ‚y siÄ™ dwa samochody, stwarzajÄ…c zÅ‚udne poczucie izolacji i bezpieczeÅ„stwa. Jednak w ciÄ…gu paru minut chevrolet wyprzedziÅ‚ inne wozy i znów usadowiÅ‚ siÄ™ za thunderbirdem. Czego on chce, zastanawiaÅ‚ siÄ™ Doyle. WyglÄ…daÅ‚o niemal tak, jak gdyby nieznajomy za kierownicÄ… chevroleta jakimÅ› cudem wiedziaÅ‚ o skrywanym tchórzostwie Doyle a i bawiÅ‚ siÄ™ nim. Okolica byÅ‚a jeszcze bardziej pÅ‚aska niż przedtem, jak gigantyczna plansza do gry, a droga prostsza i bardziej otÄ™piajÄ…ca. 51 MinÄ™li wjazd na trasÄ™ do Effingham; teraz wszystkie znaki informowaÅ‚y ze znacznym wyprzedzeniem o drodze dojazdowej do Decatur i o odlegÅ‚oÅ›ci dzielÄ…cej od St. Louis, podawanej w dziesiÄ…tkach mil. Alex przekraczaÅ‚ o pięć mil dozwolonÄ… prÄ™dkość, wyprzedzajÄ…c wolniejsze samocho- dy, ale trzymaÅ‚ siÄ™ przeważnie prawego pasa ruchu. Nie zdoÅ‚aÅ‚ zgubić chevroleta. Po przejechaniu dziesiÄ™ciu mil zwolniÅ‚ i znów zjechaÅ‚ na pobocze, patrzÄ…c jak furgo- netka robi to samo. Czego on do cholery chce? spytaÅ‚ Doyle. Zastanawiam siÄ™ nad tym odparÅ‚ Colin, marszczÄ…c brwi. Ale nie mogÄ™ go rozgryzć. Doyle ponownie wjechaÅ‚ na trasÄ™ i powiedziaÅ‚: Możemy osiÄ…gnąć znacznie wiÄ™kszÄ… prÄ™dkość niż taka furgonetka. Znacznie wiÄ™k- szÄ…. Zostawimy go w tyle. Jak na filmach odrzekÅ‚ Colin, klaszczÄ…c w dÅ‚onie. Gaz do dechy! Choć Doyle w przeciwieÅ„stwie do Colina nie byÅ‚ zachwycony perspektywÄ… szaleÅ„- czej ucieczki i pogoni, zaczÄ…Å‚ stopniowo wciskać pedaÅ‚ gazu w podÅ‚ogÄ™. CzuÅ‚ jak duży samochód trzÄ™sie siÄ™, koÅ‚ysze, po czym znów odzyskuje równowagÄ™, zbliżajÄ…c siÄ™ bÅ‚y- skawicznie do szczytu swych możliwoÅ›ci, które próbowano z niego wydusić. Pomimo niemal doskonaÅ‚ego wyciszenia, docieraÅ‚y do nich odgÅ‚osy drogi: stÅ‚umiony, ale na- rastajÄ…cy grzmot, towarzyszÄ…cy rytmicznej pracy silnika i przerazliwy, peÅ‚en protestu pÅ‚acz porywistego wiatru, przeciskajÄ…cego siÄ™ miÄ™dzy listwami osÅ‚ony na chÅ‚odnicÄ™. Gdy szybkoÅ›ciomierz wskazywaÅ‚ sto mil na godzinÄ™, Alex znów spojrzaÅ‚ w lusterko. Niewiarygodne, ale chevrolet dotrzymywaÅ‚ im kroku. ByÅ‚ to jedyny widoczny pojazd, korzystajÄ…cy z lewego pasa ruchu. àunderbird rozpÄ™dzaÅ‚ siÄ™ coraz bardziej: sto pięć mil (haÅ‚as na zewnÄ…trz przypomi- naÅ‚ odgÅ‚os wodospadu uderzajÄ…cego ze wszystkich stron), sto piÄ™tnaÅ›cie mil (taÅ„czÄ…cy tyÅ‚ wozu, westchnienia i jÄ™ki karoserii), wreszcie szczyt szybkoÅ›ciomierza, i dalej, poza ostatnie biaÅ‚e cyfry, coraz szybciej... SÅ‚upki balustrady oddzielajÄ…cej obydwie jezdnie przelatywaÅ‚y w pÄ™dzie, zlewajÄ…c siÄ™ w jednÄ… niezmÄ…conÄ… niczym plamÄ™, w Å›cianÄ™ szarej stali. Za tÄ… Å›cianÄ…, na wschodnim paÅ›mie ruchu, samochody i ciężarówki gnaÅ‚y w przeciwnym kierunku, niczym wy- strzelone z armaty. Furgonetka zostawaÅ‚a w tyle. Ale grzejemy! krzyczaÅ‚ Colin, a w jego gÅ‚osie pobrzmiewaÅ‚a mieszanina rado- Å›ci i niekÅ‚amanego przerażenia. Nie daje rady! powiedziaÅ‚ Alex. Furgonetka malaÅ‚a, ginęła gdzieÅ› w tyle. Przed nim ciÄ…gnęła siÄ™ pusta autostrada. Doyle nie zdjÄ…Å‚ nogi z pedaÅ‚u gazu. 52 StraszÄ…c kierowców innych samochodów, które wyprzedzali, wywoÅ‚ujÄ…c caÅ‚Ä… sym- foniÄ™ wÅ›ciekÅ‚ych klaksonów, pÄ™dzili przez Illinois z maksymalnÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ… przez ko- lejne pięć minut, oddalajÄ…c siÄ™ coraz bardziej od nieznajomego w furgonetce. Byli roz- bawieni i jednoczeÅ›nie przerażeni, czujÄ…c nieodparty urok tej szaleÅ„czej jazdy. Jednakże gdy chevrolet zniknÄ…Å‚ z pola widzenia, a uczucie euforii osÅ‚abÅ‚o, Doyle uÅ›wiadomiÅ‚ sobie ryzyko, jakie podjÄ…Å‚, jadÄ…c z takÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ… nawet przy niewielkim ruchu. Gdyby pÄ™kÅ‚a opona... PrzekrzykujÄ…c zawodzÄ…cy wiatr i wariackÄ… muzykÄ™ jezdni ginÄ…cej pod koÅ‚ami Colin spytaÅ‚: A jeÅ›li trafimy na radar?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksDav33. Spencer Anne SśÂ‚odkie oddanieAusten, Jane EmmaZelazny, Roger A Night in the Lonesome OctoberHouse of Payne 2 Scout Stacy Gail10.Tavare_Gwendoline_Zielonooka_czarodziejkaSubtle Touch Beth KeryJerusalem Poker Edward WhittemoreSala Sharon Mój aniośÂ‚ stróśź01 Mary Balogh GarśÂ›ć‡ zśÂ‚ota
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plannkula.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|