[ Pobierz całość w formacie PDF ]
listy od mojej żony. Krzesło, na którym usiadł Hornblower, było wyściełane; pod stopami miał gruby dywan; na ściankach grodziowych wisiało kilka obrazów w złoconych ramach; z belek pokładu zwisały srebrne lampy na srebrnych łańcuchach. Rozglądając się, w czasie gdy Collingwood spiesznie przebiegał wzrokiem swoje listy, Hornblower myślał o tym, że wszystkie te rzeczy trzeba usuwać w pośpiechu podczas przygotowywania Oceanu do boju. Uwagę jego zatrzymały dwie długie skrzynki pod wielkimi oknami rufowymi. Wypełnione były ziemią i zasadzone pięknie kwitnącymi kwiatami hiacyntami i żonkilami. Zapach hiacyntów docierał aż do nozdrzy Hornblowera. Było coś niezwykle uroczego w ich obecności tu, na morzu. W tym roku udało mi się z cebulkami odezwał się Collingwood wsuwając listy do kieszeni i idąc za spojrzeniem Hornblowera. Podszedł do kwiatów i delikatnie rozchylił kielich żonkila palcami, zaglądając do jego wnętrza. Piękne są, nieprawdaż? Niedługo żonkile zakwitną w Anglii kiedyś może znów je zobaczę. A tymczasem te tutaj pomagają mi w zachowaniu pogody ducha. Od trzech lat nie postawiłem stopy na lądzie Głównodowodzący mogą zdobywać godności parów i emerytury, ale ich dzieci dorastają nie znając swoich ojców. A Collingwood przechadzał się po pokładach okrętów zoranych kartaczami w stu bitwach; lecz patrząc na jego tęskny uśmiech Hornblower myślał o czymś innym niż o bitwach o trzydziestu tysiącach niesfornych marynarzy, których trzeba było utrzymywać w dyscyplinie i sprawności, o konieczności zatwierdzania wyroków sądów wojennych, o wiecznych kłopotach z zapasami i wodą, o konwojach i blokadzie. Zechce mi pan łaskawie dotrzymać towarzystwa przy obiedzie, kapitanie? zapytał Collingwood. Będzie to dla mnie zaszczytem, milordzie. Był rad, że udało mu się przypomnieć sobie w samą porę ten zwrot i wypowiedzieć go tylko z leciutkim uczuciem zażenowania. Doskonale. Opowie mi pan wszystkie plotki z kraju. Boję się, że przez pewien okres nie będziemy mieli do tego innej okazji, gdyż Atropos nie pozostaje z flotą. Naprawdę, milordzie? Była to chwila ogromnego podniecenia, miał się bowiem dowiedzieć, co go czeka. Ale nie należało dać tego poznać po sobie; mógł tylko okazać umiarkowane zainteresowanie jako opanowany, gotów na wszystko dowódca okrętu. Obawiam się, że tak& wy młodzi dowódcy ze swoimi zuchwałymi okręcikami nie lubicie trzymać się fartuszka floty. Collingwood znów się uśmiechał, lecz coś w jego słowach sprawiło, że nowa myśl przyszła do głowy Hornblowerowi. Collingwood obserwował oczywiście z uwagą przybycie najnowszego rekruta do jego floty. Hornblower uświadomił sobie nagle, że gdyby podchodzenie Atroposa na wyznaczoną pozycję odbyło się niezdarnie lub gdyby odpowiadał był opieszale na sygnały, jego przyjęcie tutaj mogłoby nie być takie przyjemne. W tej chwili mógłby stać na baczność i bez słowa wysłuchiwać reprymendy w jej najgorszym wydaniu. Ta myśl wywołała mu gęsią skórkę na karku i sprawiła, że tylko coś wymamrotał w odpowiedzi. Ma pan na pokładzie tego McCulluma i jego współziomków? zapytał Collingwood. Tak, milordzie. Wystarczyła odrobina opanowania, żeby nie zapytać, jaka będzie misja tych ludzi; Collingwood sam mu to powie. Pan nie zna Lewantu[35]? Nie, milordzie. A więc to będzie Lewant, z Turkami, Grekami i Syryjczykami. Wkrótce go pan pozna, kapitanie. Po zabraniu mojej poczty na Maltę zawiezie pan pana McCulluma do zatoki Marmaris i pomoże mu pan tam w jego czynnościach. Zatoka Marmaris? To jest u wybrzeży Azji Mniejszej. Flota i transportowce biorące przed laty udział w ataku na Egipt miały tam miejsce spotkania. Strasznie to daleko od Deptford. Tak jest, milordzie odpowiedział Hornblower. O ile wiem, nie ma pan na Atroposie oficera nawigacyjnego. Nie, milordzie. Tylko dwóch zastępców. Na Malcie dostanie pan nawigatora. Nazywa się George Turner; zna wody tureckie i był we flocie w zatoce Marmaris. Wziął namiar, gdy zatonął Speedwell . Speedwell ? Hornblower pobiegł myślami wstecz. Był to transportowiec, który wywrócił się dnem do góry i zatonął stojąc na kotwicy w czasie niespodziewanego uderzenia wichury w zatoce Marmaris. Tak, milordzie. Miał na pokładzie wojskową kasę sił ekspedycyjnych. Nie sądzę, żeby wiedział pan o tym. Istotnie nie, milordzie. Bardzo duża suma, w złotych i srebrnych monetach, przeznaczona na żołd i utrzymanie oddziałów ćwierć miliona funtów szterlingów. Zatonął na głębokości, do której nie zdołał dotrzeć żaden nasz nurek. Ponieważ nikt nie wiedział, co potrafią wykombinować nasi dzielni sprzymierzeńcy, Turcy, prowadząc akcję ratowniczą z niewymowną opieszałością, postanowiono zachować utratę pieniędzy w tajemnicy. I chociaż raz sekret pozostał sekretem. Tak, milordzie. Z pewnością nie było powszechnie wiadomo, że ćwierć miliona w bilonie leży na dnie zatoki Marmaris. Tak więc rząd musiał posłać do Indii po nurków, którzy potrafią dotrzeć na takie głębokości. Rozumiem, milordzie. Otóż zadaniem pana będzie udać się do zatoki Marmaris i z pomocą McCulluma i Turnera odzyskać ten skarb. Tak jest, milordzie. %7ładna wyobraznia nie jest w stanie przewidzieć zakresu zadań oficera marynarki wojennej. Ale dobrze się stało, że odpowiadając użył jedynych słów, jakie oficer marynarki wojennej mógł wyrzec w takich okolicznościach. Będzie pan musiał być ostrożny w postępowaniu z naszymi przyjaciółmi Turkami. Będą ciekawi powodu waszej obecności w Marmaris, a gdy dowiedzą się o celu wizyty, mogą mieć obiekcje. Będzie pan musiał działać odpowiednio do sytuacji panującej w danej chwili. Tak jest, milordzie. Nie znajdzie pan nic, kapitanie, na ten temat w przeznaczonych dla pana rozkazach. Musi pan jednak rozumieć, że Rada Ministrów nie życzy sobie komplikacji z Turkami. A z drugiej strony ćwierć miliona szterlingów byłoby dla rządu darem losu dziś czy kiedykolwiek. Pieniądze są bardzo potrzebne, ale Turków nie należy urazić. Trzeba przepłynąć obok Scylii nie zawadzając o Charybdę, powiedział sobie Hornblower. Chyba rozumiem, sir. Na szczęście jest to mało odwiedzane wybrzeże. Turcy utrzymują w tej okolicy niewielkie siły, wojskowe lub marynarki wojennej. Nie znaczy to, że powinien pan próbować załatwić sprawę nie licząc się z nikim i z niczym. Nie z Atroposem uzbrojonym w jedenaście pukawek na burtę, pomyślał Hornblower, ale opanował szyderczy uśmiech. Rozumiał, o co szło Collingwoodowi. Oczywiście, milordzie. No to w porządku, kapitanie, dziękuję. Sekretarz stał u boku Collingwooda z plikiem otwartej korespondencji w ręku i wyraznie czekał na przerwę w rozmowie, żeby móc się odezwać, a w głębi kręcił się porucznik flagowy. Obaj natychmiast zaczęli mówić. Obiad będzie za pół godziny, milordzie oznajmił porucznik. To są pilne listy, milordzie oświadczył sekretarz. Hornblower nieco zażenowany wstał z fotela. Może chciałby pan, kapitanie, przejść się po pokładzie rufowym, co? spytał Collingwood. Nasi oficerowie na pewno dotrzymają panu towarzystwa. Gdy wiceadmirał sugeruje coś kapitanowi i oficerowi flagowemu, nie musi czekać długo na spełnienie swojej propozycji. Jednakże spacerując tam i z powrotem po pokładzie rufowym i prowadząc uprzejmą konwersację Hornblower żałował, że Collingwood był aż tak troskliwy, iż
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeks12. May Karol Jego Krolewska MoscTolkien J. R. R. Rudy DĹźil i Jego PiesForester C.S. Z podniesionÄ
banderÄ
Roberts Nora MiśÂośÂć i paragrafAnital Loos Gentlemen Prefer Blondes (pdf)08 Mark Twain, 'Huckleberry Finn'Baniecka Ewa Joska pamietnik maturzystkiHonorćÂĂĹ de Balzac Eugenia GrandetAmber Skyze Adrift (pdf)Elaine Lowe Match Made by Moonlight (pdf)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|