[ Pobierz całość w formacie PDF ]
komentarza, ale mimo woli nasuwa mi się na myśl stare przysłowie o byciu kowalem własnego losu. 29 grudnia Zastanawiam się, jaki okaże się ten nadchodzący rok, co mi przyniesie. Może iść do wróżki? Izka namawiała mnie kiedyś, ale to chyba nie ma sensu - to tylko wyciąganie forsy od naiwnych. Zawsze gdy jest schyłek roku, myślę już o nowym, że musi być lepszy od poprzedniego, że coś się na pewno radykalnie zmieni, chociaż takie myślenie jest raczej nierozsądne. Potem oczywiście rozczarowuję się, kiedy nic się nie zmienia, wszystko zostaje po staremu. Tym razem też nie mogę pozbyć się natrętnej nadziei na odmianę i nowość, na jakieś wydarzenie, które wszystko zmieni w moim życiu. Tymczasem zbliża się sylwester. Właśnie przebieram w setkach propozycji i zaproszeń, które się z tej okazji posypały A tak na serio to nawet gdybym je dostała, nie zamierzam nigdzie się ruszać - mamutka z Włodkiem jadą na jakiś bal [Niech żyje bal...), za miasto. Wrócą dopiero w Nowy Rok wieczorem. Mamutka zdążyła już przefarbować z tej okazji włosy na niebiesko. Nawet nie mrugnęłam na jej widok - człowiek naprawdę do wszystkiego jest w stanie przywyknąć. Do mnie natomiast przychodzi Marcin. Mieli być też Izka i Paweł, ale okazało się, że UFFO gra w pewnym znanym klubie, szykuje się więc dla nich życiowy występ. Izka nie może zrozumieć, dlaczego nie chcemy się tam wybrać z Marcinem - tak jakby już zapomniała, co się może przytrafić w klubie zwyczajnemu, spokojnemu obywatelowi. No dobra, wiem, że przesadzam, ale po prostu odeszła mi chęć do wszelkich imprez, nawet z udziałem UFFO, choć jestem przecież ich stałą fanką (ciekawe, jak zareagowali na przekazany przeze mnie tekst... Pewnie go wyśmiali, bo Izka milczy na ten temat jak grób). Kończę na dziś z pisaniem, muszę wykorzystać wolne chwile i siąść do nauki - zaczynam zapominać, co czeka mnie w lutym. Ani się obejrzę, a będę w pociągu do Warszawy Trzeba zrobić wszystko, żeby się nie zbłaznić na olimpiadzie. 1 stycznia Sylwester już za nami... Ciężko mi będzie o nim opowiedzieć, wstydzę się - nawet przed samą sobą. Sylwester we dwoje... Napiszę krótko: stało się... TO. Dziewczyny z Urokliwej! Poziom doświadczeń wyrównany! Już Mariolka i >?:0 nie będą miały podstaw, żeby się ze mnie naśmiewać. Myślałam, że do tego nie dojdzie, bo jest jeszcze za wcześnie. Nikt nam przecież nie kazał się z tym spieszyć. Takie myślenie jest straszliwie staroświeckie, ale lubię czasem iść pod prąd. Myślałam nawet o poczekaniu, aż będziemy po ślubie, licząc na to, że Marcin mi się oświadczy Miałam różne - okropnie nie na czasie - marzenia. Marcin postawił jednak sprawę jasno: nie zamierza czekać w nieskończoność. Wieczór zaczął się od lawiny telefonów: wydzwaniała Izka na zmianę z całą resztą uffoludków, że mamy natychmiast przyjeżdżać do klubu, bo bez nas nie wyobrażają sobie sylwestra. Nie było wyjścia, pojechaliśmy Wchodzimy do klubu: pełno ludzi, trochę znajomych twarzy. Nagle słyszę su-permelodię - UFFO właśnie wznowiło koncert po przerwie - i... słyszę swój tekst. A więc jednak! Piosenka brzmiała bosko! Podziękowałam im przy okazji składania życzeń noworocznych, a oni odwdzięczyli się, mówiąc, że tekst bardzo przypadł im do gustu. Zaraz potem wyrwałam się z Marcinem z klubu - bałam się o Boniego, zle znosi fajerwerki. Po powrocie (oraz drobnej reanimacji Boniego, który, tocząc pianę z pyska, zdawał się właśnie schodzić z tego świata) wznieśliśmy jeszcze jeden toast i wtedy trochę mi się zakręciło w głowie. Potem wszystko potoczyło się już szybko - zdecydowanie za szybko. Czułam się tak, jakbym cały czas była gdzieś obok, jakbym nie miała wpływu na to, co się ze mną dzieje. Ogarnął mnie jakiś rodzaj paraliżu. Marcin okazał się w TYCH sprawach niezwykle doświadczony mimo to nie odczułam ani odrobiny przyjemności, tylko ból. Cały czas byłam spięta. A miało być tak pięknie... Zaskoczyła go wiadomość, że ja wcześniej z nikim TEGO nie robiłam. Miałam wrażenie, jakby wrócił na jego twarz ten nielubiany przeze mnie cynizm czy może ironia - ciężko to określić. Przez moment poczułam się upokorzona. Było to uczucie podobne do tego, co czułam na imprezie u Ewci w obecności nadętego przystojniaka, że jestem jakaś dziecinna i zacofana. Myślałam, że Marcin doceni to, że się ucieszy. Chyba jednak jestem naiwna... Mam romantyczne wyobrażenia, rodem z Romea i Julii. Niektóre głupie dziew-czyny tak mają. Nagle spadły mi klapki z oczu: nie ma takiego Marcina, jakiego widziałam - nieśmiałego, wrażliwego... Ja go po prostu wymyśliłam. I co ja miałam powiedzieć na jego z lekka rozbawioną minę, kiedy mówił z niedowierzaniem: - To ty, dziecinko, jeszcze nigdy z nikim? Nie gadaj... W dzisiej szych czasach... No, no... Co za podziwu godna wytrwałość! Nie wiedziałam, jak się zachować, byłam strasznie skrępowana. Spodziewałam się po Marcinie większej delikatności, ale on po prostu sięgnął po swoje. Kiedy już było po wszystkim, zapalił papierosa. - Wiesz, że na co dzień nie palę, ale w takich momentach papieros dobrze robi, spróbuj. Właściwie nie miałam najmniejszej ochoty ale żeby znów nie wypaść na zacofaną, wzięłam. Skończyło się moim straszliwym kaszlem i śmiechem Marcina, który zaczął mi pokazywać, jak się należy zaciągać. Chciało mi się płakać, z trudem powstrzymywałam łzy. Coś we mnie nagle pękło, poczułam jakiś ból w środku i olbrzymi żal, że to wszystko nie tak... Zgasiłam papierosa (chciałam to zrobić na czole Marcina, szkoda, że się nie odważyłam). Potwornie zapragnęłam cofnąć czas, nie dopuścić do tego, żeby ta sytuacja zaistniała. Zwiadomość, że jest za pózno, stała się niemal koszmarem. Na domiar złego Marcinowi zebrało się na zwierzenia i zaczął opowiadać mi o swojej największej miłosnej przygodzie życia ze starszą od siebie babką, o tym, co razem wyrabiali, dopóki nie dorwał go w swoje ręce jej zazdrosny mąż... Boże, litości! Co się dzieje? Czy świat zwariował? Nie wytrzymam! W dodatku mam to głupie przeświadczenie, że sylwester i to, jak się bawiłam w tę noc, będzie miało wpływ na cały nowy rok. 4 stycznia Marcin przyszedł następnego dnia. Wydawał się nieco skruszony starał się załagodzić sytuację, widząc, że nie bardzo mam ochotę z nim rozmawiać, ale tylko pogorszył mój nastrój: - Słuchaj, nie bierz wszystkiego tak na serio - mówi. - Wiem, pewnie sobie wyobraziłaś, że jestem księciem na białym rumaku. Nic z tego, nie ma książąt z bajki. Jestem tylko zwykłym chłopakiem - ciekawym życia jak wszyscy. - No i co, zaspokoiłeś swoją ciekawość? Czujesz się z tym lepiej? - Proszę, nie dogryzaj mi, czy musimy się kłócić w Nowy Rok? - Nie, nie musimy wystarczy, żebyś stąd zniknął! Nagle ogarnęła mnie wściekłość, już w zasadzie nie tyle na Marcina, co na cały świat. Poszedł, a gdy tylko zostałam sama, natychmiast miałam ochotę go wołać, żeby wrócił, tylko mój honor na to nie pozwalał. Pojawił się we mnie lęk, że już nigdy nikt mnie teraz nie zechce, że jestem splamiona i za wszelką cenę muszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksKwiatek Wojciech Piotr Ewa wzywa 07... 139 Za Ĺźadne pieniÄ
dzeEwa wzywa 07 126 Dziurawiec Andrzej Inny czasHeleĹski StanisĹaw Ewa wzywa 07... 121 AnonimFoley Ewa Zakochaj siÄ w ĹźyciuOstrowska_Ewa_ _Pamietaj_o_róşyDavis Justine Odnaleziony tatuśÂJackson Brenda Thorn's challengeLackey Mercedes Trylogia wojen magow 2 Bialy GryfCharlie Richards Accepting Caladon's ScalesJames P. Hogan Life Maker 2 The Immortality Option
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plstoryxlife.opx.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|