[ Pobierz całość w formacie PDF ]
87 że zle wychowuje dziecko, a jeszcze na dodatek nie umie się ubrać. Co tu mówić o wizytach - obowiązkowo co tydzień nie- dzielny obiad - kiedy każdy telefon teściowej wytrąca ją z równowagi na parę godzin. Przy czym takie telefony bywają prawie codziennie, a czasem kilka razy w ciągu dnia. Jedyna rada, jaką mam dla Misi i osób jej podobnych, to odciąć się od trujących wpływów. Najpierw trzeba rozejrzeć się dookoła i sprawdzić: czy ludzie, z którymi się widuję, pomagają mi myśleć o sobie dobrze, czy wręcz przeciwnie. Cza- sami trudno bywa nawet zacząć zastanawiać się nad tym, bo na- sze prawdziwe odczucia przesłania jakiś ogólnie słuszny po- gląd, na przykład: jak może mi być zle u rodziców, przecież dziecku u mamy zawsze musi być dobrze; albo: Nowakowie to ta- cy kulturalni ludzie, powinniśmy się z nimi widywać. Nieraz ciężko się przebić przez tego typu przekonania. %7łeby odróżnić "trujące" otoczenie od "pożywnego", musisz zadać sobie dwa pytania. Pierwsze: co w danym miejscu słyszę na swój temat, jakie komunikaty do mnie docierają? Jeżeli głównie typu "zle postępujesz", "głupio myślisz", "brzydko wyglądasz" oraz pretensje i pouczenia; jeśli spotyka Cię tam głównie brak zrozumienia i nigdy nikt nie staje po Twojej stronie - zastanów się, czy czasem nie warto zrezygnować z tych kontaktów albo przynajmniej poważnie je ograniczyć. Druga ważna kwestia: jak reagujesz na towarzystwo tych ludzi lub tej osoby. Czy na przykład masz poczucie, że jesteś ciężki czy lekki? Czy często boli Cię wtedy głowa albo brzuch? Czy ktoś Cię tam uważnie słucha? Czy są jakieś wyraz- ne oznaki zadowolenia, kiedy się pojawiasz? U siebie zaobser- wowałam pewną charakterystyczną reakcję: w miejscach, które mi nie służą, mam zwolnione ruchy, tak jakby było mi trudno podnieść rękę czy nogę. Kiedy się na tym łapię, zaczynam uwa- żnie przyglądać się całej tej sytuacji i zastanawiać, czy mam tam jeszcze zostać, czy raczej wyjść. Szczególnie trudno odciąć się od trujących wpływów szer- 88 szego kręgu rodzinnego: rodziców, teściów, dalszych krewnych. Często widzę, jak zupełnie dorośli, samodzielni ludzie, któ- rzy mają już własne potomstwo, zachowują się tak, jakby dali im uprawnienia do wtrącania się i swobodnego wyrażania swoich niepochlebnych opinii. Jakby istniała cicha umowa, że rodzi- nie nie można w tym miejscu powiedzieć "stop, nie życzę sobie tego". I zdecydować, że do podtrzymania więzi rodzinnych wy- starczy Boże Narodzenie i Wielkanoc plus może jeszcze imieni- ny dziadka. Przeczytałam kiedyś stosy pamiętników, przysłane na kon- kurs "Moje małżeństwo i rodzina" i utkwił mi w pamięci jeden z nich. Młoda mężatka pisała, jak parę razy w tygodniu przy- chodzi do niej teściowa, zagląda we wszystkie kąty, nawet do garnków i do szaf, nie szczędząc cierpkich uwag. Muszę powie- dzieć, że dla mnie ta historia zabrzmiała naprawdę przeraża- jąco. W podobnych przypadkach zachęcam Cię do kierowania się zasadą ujętą w angielskim przysłowiu "Mój dom to moja twier- dza". Masz możliwość wyboru, możesz tam wpuszczać tylko swoich sprzymierzeńców. A jeśli zdecydujesz się pozwolić wejść komu innemu, to na wyraznie określonych przez Ciebie zasadach. Proszę bardzo, herbata albo kawa, pobawić się z dzieckiem ale naprawdę świat się nie zawali, jeżeli powiesz: "Kuchnia i sy- pialnia nie jest dla gości" albo "O szóstej mamy coś ważnego do zrobienia, więc serdecznie zapraszam do za dziesięć szós- ta, a potem już musimy zająć się naszymi sprawami". I o 17.50 przypomnieć, że taka była umowa. Boisz się narazić, jeżeli zrobisz coś takiego? Przecież naprawdę nic nie tracisz - z pewnością chodzi o kogoś, kto i tak niezbyt Cię szanuje (a może zacznie, kiedy okaże się, że nie może swobodnie chodzić Ci po głowie?). W rzeczywistości grozi Ci nie to, że stracisz dobrą opinię, tylko złudzenie, że uda Ci się na nią zasłużyć. Rozmawiając z ludzmi przekonałam się, że najtrudniej 89 ograniczyć kontakty z własnymi rodzicami. I nie tylko z powo- du normy społecznej czy też obyczaju. Do ponawiania kontak- tów, które już tyle razy okazały się trujące, przyciąga nas jak magnes nadzieja, że uda się otrzymać od nich coś, czego się nie dostało w dzieciństwie. Może teraz zauważą, docenią, zaczną kochać? Często nie do końca zdajemy sobie sprawę, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeksbrainwashing. a synthesis of the russian textbook on psychopoliticsPodrecznik obslugi klientaAshe, Ellen Love Not ForgottenpamitozsJeanne Stein Anna Strong 01 The Becoming v1.1 (BD)Logan Cait HazardzistkaGR845. McCauley Barbara Tajemnicza kelnerkaKoontz R. Dean Braciszek OddDeaver Jeffery Manuskrypt ChopinaKing William 1.Zabójca Trolli
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plannkula.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|