[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które kołysały się przy każdym podmuchu, łaskocząc jej policzki. Wilder wziął dziewczynę za rękę i okręcił tak, że znalazła się w jego ramionach. Próbował zdjąć jej kapelusz. Jane zabrała mu go, uśmiechając się i stając na palcach, by spotkać jego rozchylone usta. Całowali się długo, a kiedy puścił ją wreszcie, brakowało jej tchu. Wilder popatrzył Jane w oczy, jakby chciał ją zatrzymać przy sobie na zawsze. Przyglądała mu się zauroczona. Był taki przystojny. Miał na sobie dżinsy oraz lekką, niebieską wiatrówkę z postawionym kołnierzem i płóciennymi wstawkami. Słońce ślizgało się po jego ciemnej czuprynie, połyskując na kilku srebrnych włosach na skroniach. - Kocham cię - szepnęła.- Wszystko będzie dobrze. Skinął głową, nie odrywając od niej oczu. - Tak? Czy masz przy sobie broń? Na wypadek, gdyby coś się zaczęło dziać. Sięgnęła głęboko do kieszeni spódnicy i wyjęła broń, którą wyczyściła i sprawdziła kilka godzin wcześniej. Wilder wziął pistolet, obejrzał go krytycznym okiem i oddał Jane. - Dobrze. Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. - A ty? Gdzie masz broń? Poklepał tylną kieszeń. - Tutaj. No i też ją już sprawdzałem. - O, to dobrze. Rozmawiając o broni, otrząsnęli się z marzeń. Jane zerknęła na zegarek. Za pięć siódma. - Lepiej wróćmy na miejsce. Wilder skinął ponuro głową, rozglądając się wokół. - Zaraz zrobi się ciemno. - Tak. Myślę, że Beekerman właśnie wtedy przyjedzie. Dotknęła przelotnie jego twarzy. - Chodz. Wróćmy do samochodu i poczekajmy. Minęła dziewiętnasta. O dwudziestej włączyły się automatycznie lampy wokół domu Beekermana. Wilder zapalił już trzecie cygaro tego wieczoru. Minęły następne trzy godziny, w czasie których nic się nie wydarzyło. Dwadzieścia po jedenastej Wilder przeciągnął się i cicho jęknął. - Posłuchaj, czekamy do północy i jeśli do tej pory Beekerman się nie zjawi, wiejemy stąd. Wrócimy tu jutro. Jane zaprzeczyła ruchem głowy, sięgając do łydki, by rozmasować skurcz. RS 110 - Nie. On tu jeszcze przyjdzie. Ja to po prostu wiem. Jeśli wezmie dzisiaj wieczorem naszyjniki, to będzie miał cały jutrzejszy dzień na przygotowanie ich, bo przecież restauracja będzie nieczynna. Myślę, że Beekerman celowo zwlekał tych kilka dni z kradzieżą reszty naszyjników. Macaroni prawdopodobnie zostałby zabity w zeszły wtorek, gdyby Beekerman nie potrzebował jego podpisu na dokumencie przy dostawie naszyjników w porcie w tym tygodniu. - Tak. Zaczynam podejrzewać, że on rzeczywiście zamierza sprzątnąć biednego Macaroniego zaraz po tym, jak ten podpisze się na karcie przewozowej we wtorek. Jane zagryzła wargę. - W takim razie, tym bardziej trzeba powstrzymać Beekermana, zanim Macaroni znajdzie się w prawdziwym niebezpieczeństwie. Zgadzasz się? Wilder skinął głową. - Tak, oczywiście, że się zgadzam. Oparł głowę na siedzeniu i przymknął powieki. - Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że Beekerman może w tej chwili być gdzieś po drugiej stronie miasta i napełniać muszelki kokainą. Może pomyliliśmy się co do miejsca. Nagle Jane wyprostowała się. - Nie, nie sądzę, Wilderze. Patrz! Otworzył oczy, pochylając się do przodu. - Może to są światła samochodów jadących drogą. Ciemny samochód zakręcił powoli na podjazd do domu Beekermana. Kierowca wyłączył zapłon i światła, wysiadł z wozu, rozejrzał się wokoło. Gdy odwrócił się, by spojrzeć w ślepą uliczkę, Jane zobaczyła go wyraznie w świetle reflektora przy podjezdzie. - To Beekerman! - syknęła do Wildera. - Szef policji podał mi jego rysopis. Jest niski, krępy, ma ostre rysy twarzy, ciemne włosy i około czterdziestu pięciu lat. Widzisz? To Beekerman. Wilder pochylił się niżej na siedzeniu i kazał Jane zrobić to samo. - Tak. Masz chyba rację. Zobaczymy, co ten mały gnojek chce zrobić. Siedzieli w milczeniu, obserwując Beekermana. Ten chodził tam i z powrotem przez kilka minut. Nagle podszedł prędko do końca podjazdu, gdy na wzgórzu zabłysły reflektory samochodu. - Wygrałam - powiedziała cicho Jane. - Oto jego pomocnicy. Przed samochodem Beekermana zatrzymała się ciemnoniebieska furgonetka. Dwaj krzepcy mężczyzni średniego wzrostu wysiedli z wozu i co najmniej przez dziesięć minut rozmawiali ze swoim szefem. RS 111 - Teraz wyłączy światła wokół domu, mogę się o to założyć - ostrzegł Wilder. Dwie minuty pózniej dziedziniec pogrążył się w ciemnościach. - Cholera! - zaklął Wilder pod nosem - Może będziemy musieli poczekać, aż wszyscy wejdą do domu, i wtedy podjechać tam, udając , że popsuł się nam samochód, i że zabłądziliśmy - mówiła Jane z przejęciem. - Ja zagram rolę rozhisteryzowanej turystki, a ty oświetlisz okolicę reflektorkiem... W ciemności rozległ się głośny krzyk: - Cholera, Beekerman! Uderzyłeś mnie w kostkę. Zapal chociaż jedną z tych lamp, żebyśmy widzieli, co robimy. Nie zamierzam pieprzyć się z tą latarką i jeszcze nieść wszystkich kartonów. Tutaj nikt nas nie zobaczy. - Dobrze już! Chciałem tylko zachować ostrożność. - Beekerman. On nam pomoże - szepnęła Jane podniecona. W ciągu kilku chwil znów zapaliły się światła. Beekerman z dwoma osiłkami podszedł z tyłu do ciężarówki; zaczęli z niej coś wyładowywać. Jane widziała jedynie sylwetki pochylających się mężczyzn. - Cholera, za tą furgonetką jest za ciemno, żeby coś zobaczyć - narzekał Wilder. Jane położyła mu dłoń na ramieniu. - Poczekaj. Przejdą obok lamp, gdy zabiorą towar do garażu. I Najbardziej krzepki z trzech mężczyzn pierwszy doszedł do lamp. Niósł coś, co wyglądało na pudełka przykryte kocem. - Zwietnie. Módl się o silny wiatr - mamrotał Wilder. - Chyba będziemy musieli sami sobie pomóc - odparła Jane, kładąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksCole, Allan & Chris Bunch Die Sten Chroniken 04 Division Der VerloreneCole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 PowrĂłt ImperatoraChloe Cole, L C Chase Three to Tango [Loose Id] (pdf)Grenville Hilary Slodka WenecjaGrenville_Hilary_ _SÄšâodka_WenecjaM. J. McGrath BiaśÂe piekśÂoOczy szeroko zamknićÂteGraham Heather Na zawsze, moja mićąĂ˘ÂÂoćąĂ˘ÂĹźciJulie Kenner California DemonE.White Przypowiesci Chrystusa
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plstoryxlife.opx.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|