[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dzień dobry, lady Agatho! -Niania Jepsonów skinęła jej głową, mijając ją w pośpiechu. Z wózka, który popychała, wydzierał się najmłodszy 185 Jcpsou. Nad ich (iłowami przeleciały krzykliwe mewy. Kot przebiegł przez ulicę, Mikrus patrzył za nim niespokojnie. No dobrze wyszeptała Letty, zdejmując z jego szyi jedwabny sznurek . "tylko opiekuj się Eglantyną, słyszysz? Mikrus zadarł na nią swój głupi, kudłaty pysk i patrzył poważnym, jak /aws/c nieodgadnionym wzrokiem. Nie polizał jej po twarzy. Nieśmiało machnął ogonem i truchcikiem ruszył ulicą z powrotem do Eglantyny, do domu. Ze łzami w oczach patrzyła, jak biegnie. Tak mocno pragnęła pobiec razem z nim, że miała wrażenie, jakby dusza się z niej wyrywała do lotu. Ale nie mogła. Nie miała prawa. Nie była lady Agathą Whyte, ale Letty Potts. Pociągnęła nosem, próbując się krzywo uśmiechnąć, ale się jej nie udało. Był tylko jeden sposób, by się przekonać, ile lady Agathy było w Letty Potts i jak bardzo Letty Potts była lady Agathą. To idiotyczne. Spojrzała w górę. Stadko mew, lecących nad morze, znikało na horyzoncie. Biegnący Mikrus był już tylko odległą czarną plamką. - No, dalej - szepnęła ochryple. - Biegnij szybciej, Miki. Mocno ścisnęła bilet w ręce, czekając, aż ogarnie ją, tak jak wiele razy przedtem, podniecenie związane z ucieczką. Oszałamiające uczucie, że udało j ej się przebiec przez zatrzaskuj ącą się bramę, że wymknęła się z zarzuconych na nią sieci, tym razem się nie pojawiło. Znów biegła, ale nie uciekała. Przestała uciekać już dawno, dawno temu. Uświadomiła sobie, że ma tylko jedno wyjście. Przedarła bilet na pół, poprawiła kapelusz i zeszła z peronu. Letty Potts nie była tchórzem. Zaaferowany urzędnik wprowadził ją do biura Elliota. Syn Atticusa siedział za biurkiem zasłanym papierami i aktami. Naprzeciw niego stał krzepki młody mężczyzna, w którym Letty rozpoznała miejscowego posterunkowego. Widząc ją, Elliot natychmiast wstał. Młody posterunkowy wyjąkał powitanie, po czym szybko wyszedł. Elliot obszedł biurko i podszedł do niej. Patrzył na nią uważnie, ale zachowywał się jak zwykle nienagannie. Szukała w jego twarzy jakiejś oznaki bólu czy zdrady, które musiał poczuć, gdy Nick przedstawił się jako jej narzeczony. Miał zmęczone oczy i napięte usta. - Lady Agatho, zechce pani usiąść? - Wolę stać. 186 - W takim razie zechce pani poczekać, aż odprowadzę posterunkowego? To potrwa tylko kilka minut. - Oczywiście. Zamknął za sobą drzwi, zostawiając ją samą w biurze. Weszła głębiej do pokoju i rozejrzała się. To było czysto użytkowe pomieszczenie, umeblowane prosto i właściwie niezbyt wygodnie. Zawartość wysypywała się z przypadkowo zestawionych regałów, na biurku leżała sterta listów. Zerknęła na nie i ze zdziwieniem rozpoznała niektóre imiona. Listy były od polityków i przywódców związków zawodowych. Comęła się o krok i zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia, że Elliot jest tak dobrze znany wśród londyńskiej elity politycznej. Ale czyjego ojciec właśnie tego nie sugerował? Drzwi otworzyły się i wszedł Elliot. - Proszę, może jednak zechce pani usiąść? Potrząsnęła głową. Nie chciała udawać, że to wizyta towarzyska. A w jej obecności on nie mógł usiąść. - Jak pani sobie życzy. Brown, czy mógłbyś pójść do Shimptona i przynieść nam herbaty? - zawołał do urzędnika, zanim skupił na niej uwagę. Wyglądał dokładnie tak samo jak pierwszego dnia, kiedy go poznała. Sztywny kołnierzyk, szary jedwabny krawat. Szerokie ramiona okrywała granatowa marynarka, której nie powstydziłby się żaden krawiec. Nawet włosy były nienagannie przygładzone. Zmienił się tylko wyraz jego twarzy. Elliot był chłodny, uprzejmie zainteresowany i ostrożny. Nawet nie próbował zmniejszyć dystansu między nimi. Mogłaby być klientką którą widzi pierwszy raz, a nie kobietą z którą spędził noc. - Chciała się pani ze mną zobaczyć w jakiejś sprawie, lady Agatho? - spytał. Usłyszała w jego głosie, jak wiele wysiłku kosztowało go to opanowanie. - Tak. - Wzięła głęboki, uspokajający oddech. - Nie jestem lady Agathą Whyte. - Zciągnął brwi. Spodziewała się jakiejś gwałtownej reakcji. Nic. - Nazywam się Letty Potts - mówiła pośpiesznie, z obawy, że jeśli teraz przerwie, zabraknie jej odwagi, by dokończyć. - Jestem komediantką z teatru muzycznego. - Z wysiłkiem spojrzała mu w oczy. Nie można było odczytać myśli ukrytych w jego uważnych oczach. - Tym się głównie zajmuję. Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę. - A co pani robi wtedy, gdy nie występuje na scenie? - spytał w końcu. Przełknęła ślinę. - Współpracuję z Nickiem Sparkle'em. Na chwilę się zdradził, mimowolnie zaciskając szczęki. - Z pani narzeczonym? 187 - Nie! - wyrwało się jej gwałtownie. - Ja nigdy... Ty wiesz, że ja nigdy... Nigdy bym nie... - Nie mogła dopuścić, by myślał, że jest do tego zdolna. - Nigdy bym się z tobą nie kochała, gdybym przyrzekła zostać żoną innego. Mięsień zadrgał mu na policzku. - Letty... - Proszę, pozwól mi skończyć. - Nie pozwoli mu myśleć, że chce wykorzystać ich związek, aby uwolnić się od przeszłości. - Nick i ja wyłudzaliśmy pieniądze. Ja udawałam damę, wciągając bogatych bubków w szwindle, które robił Nick, a potem on ich szantażował. Nie mogłaby tego jaśniej powiedzieć ani paskudniej sformułować. O to jej chodziło. - Rozumiem - rzekł. - A jaki szwindel planowaliście w Little Bidewell? - %7ładnego. To wszystko stało się przez przypadek. - Cofnął się, jakby go uderzyła. Zbyt pózno zorientowała się, co zasugerowała. Wyrwał się jej okrzyk rozpaczy. - Mój przyjazd tutaj to przypadek - powiedziała. - Nick planował oszustwo, na które nie chciałam się zgodzić. Gdy odmówi łam, sprawił, że w całym mieście nie mogłam znalezć uczciwej pracy. Kiedy dalej nie chciałam wziąć w tym udziału, spalił pensjonat, w którym mieszkałam, myśląc, że już nie będę miała wyboru. - Słowo goniło słowo, serce waliło jej coraz szybciej. Tak mocno zacisnęła palce, że zaczynała w nich tracić czucie. Ale nie chciała przerywać. Wbiła wzrok w podłogę, bo bała się, że jeśli na niego spojrzy, opuści ją odwaga. - Więc uciekłam na stację kolejową. Ale nie miałam po pożarze pieniędzy i nie mogłam kupić biletu, a wtedy weszła ta dama, a z nią ten Francuz i on ją namówił, by z nim uciekła, a ona w drodze do wyjścia upuściła bilet i ja... - Podniosła wzrok. - Ja po prostu skorzystałam z okazji. - Patrzył na nią spokojnie, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Nie miałam zamiaru się za nią podawać - mówiła dalej. - Nigdy by mi to nie przyszło do głowy, gdybym, wysiadając z pociągu, nie natknęła się na tych wszystkich ludzi wpatrujących się we mnie, jakbym była dla nich darem niebios. I nawet
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksBrockway Connie MĂłj najdroĹźszy wrĂłgKirby Susan Dwoje na wiraśźuRodziewiczówna Maria Jazon BobrowskiAnderson, Evangeline In The Halls Of The Pleasure Palace (Liquarticle1381909524 EzemaflorusThe Balkans A History OfMetcalfe Josie Tylko my dwojeMacomber Debbie Pora na śÂlubArystofanes Chmury
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|