pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Sam nie wiem, czy rzeczywiście jestem specjalistą. Specjaliści  to specjalizacja w jednym kie-
runku. W praktyce oznacza to opanowanie do perfekcji jednej metody, .la takiej nie mam.
 Co to znaczy?
 Jest to szukanie słabych punktów.
 Sam widzisz, że takie teoretyzowanie do niczego nie prowadzi. Trzeba się zwyczajnie zabrać do
roboty.
Weszli w wąską, brukowaną kocimi łbami bramę. Wagner, który znał trochę język polski, przystaną!
przed dużym afiszem informującym o wystawie malarstwa polskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w
Warszawie.
Dragon miał dobre wiadomości  powiedział wskazując na afisz.
 Czyli mamy jeszcze dwa tygodnie?
 Tak. I to nam wystarczy!
Przed dziedzińcem zamkowym Skręcili w staroświecką klatkę schodową. Szerokie schody zaprowa-
dziły ich na górę. Od starszej pani sprzedającej bilety dowiedzieli się, że właśnie czynna jest wystawa ludo-
wego tkactwa artystycznego. Muzeum było prawie puste, nie licząc szkolnej wycieczki pod przewodnic-
twem młodego nauczyciela. Przeszli wolno przez wszystkie sale tworzące jeden ciąg. Gdy byli już w ostat-
niej, skąd należało przejść z powrotem. Braun stanął w szerokim przejściu oddzielającym jedną salę od dru-
giej i skinął na Wagnera. Ten błyskawicznie wyciągnął zwijaną metalową miarkę i zaczął mierzyć długość i
szerokość sali. Wziął również wymiary, okien, które w przeciwieństwie do tych na parterze nie miały krat.
Tę samą. operację powtórzyli w pozostałych pomieszczeniach. O ile Wagnera interesowały jedynie wymiary
sal, o tyle Braun wziął na siebie trudniejsze zadanie. Chodziło mu o ustalenie rozkładu klatek schodowych i
przejść na piętrze, na którym znajdowało się muzeum. Poza tym chciał zorientować się, ile i jakie pomiesz-
czenia należą do muzeum, nie wyłączając administracyjnych. Pierwszym istotnym szczegółem, który go
bliżej zainteresował, były zabite i nie używane drzwi w jednej z sal. Należało ustalić, dokąd one prowa-
dzaj jak są zabezpieczone przed ewentualnym otwarciem. Z oględzin drzwi oddzielających sale dowiedział
się, że nie były zamykani, Jedynym więc zabezpieczeniem była potężna krata zaopatrzona w nie mniej po-
tężną kłódkę oraz drzwi zamykane na yalowski zamek. Już teraz wiedzieli, że niecałe piętro zajmowane jest
przez sale muzealne. Należało więc ustalić, czy należą, one do administracji, czy może do innych użytkow-
ników. Pobyt w muzeum zajął im prawie pół godziny. Opuszczali je wraz z hałaśliwą grupą uczniów1, na
których przede wszystkim skupiała, się uwaga personę: ;. Schodzili tą samą klatką schodową. Mym razem
zwrócili pilniejszą uwagę na drzwi mieszczące się tuż przy wejściu do sal muzealnych. Braun nacisnął
wielką mosiężną klamkę. Drzwi ustąpiły. W pierwszej chwili pomyśleli, ze znajdują się u pomieszczeniu, do
którego od strony sal wystawowych prowadziły zamknięte czy tez zabite drzwi. Gdy znalezli się w małym
holu, przekonali się szybko, że tak nic było. Wagner przeklął szpetnie pod nosem. Braun, jakby rozumiejąc
o co tamtemu chodzi, powiedział tylko:
 To byłoby zbył proste.
Napis na obitych ceratą drzwiach nie pozostawiał żadnych złudzeń:  Dyrektor  Wejście przez sekre-
tariat
Oznaczało to kolejną zaporę, zakładając oczywiście, że z sekretariatu, bądz z gabinetu dyrektora pro-
wadzi zagrodzone drzwiami przejście do sal muzealnych. Braun wsunął tam głowę. Wzrok jego spotkał się
ze zdziwionym spojrzeniem młodej dziewczyny siedzącej za biurkiem. Jeden rzut oka pozwolił mu zorien-
tować się w rozkładzie pomieszczenia. Jego uwadze nie uszedł także istotny szczegół: drugie oprócz prowa-
dzących do gabinetu dyrektora drzwi, i to w miejscu, w którym ich oczekiwał. Zanim dziewczyna zdążyła
cokolwiek powiedzieć. Braun skłonił głowę, jakby ją chciał przeprosić, po czym wycofał się szybko do ma-
leńkiego holu, a stamtąd na klatkę schodową.
 Jest coś?  zapytał zniecierpliwiony Wagner.
 Są drzwi, ale chyba nie te, o których myślimy.
 Dlaczego?!
 Zajrzyj do tego, co zapisałeś.
Wagner poszperał w swoich zapiskach, po czym powiedział:
 Tamte miały prawie półtora metra szerokości.
 Odpada. Te w sekretariacie nie mają nawet metra.
 Nie wiesz, czy używane?
 Raczej nic, ale nie mogę tego powiedzieć z całą pewnością.
 W każdym razie gdzieś prowadzą, a to też informacja.
Braun spojrzał na niego pobłażliwym wzrokiem. Wagner nie speszony, rzucił:
 Nie zapominaj, że większość tych tkanin wisiała na ścianach. Może za którąś z nich są jakieś drzwi.
 W takim razie niedokładnie zlustrowaliśmy teren. Wiesz dobrze, że za często nie możemy się tu po-
jawiać. A robota ledwie zaczęta., praktycznie szukamy po omacku.
Zeszli na dół mijając tęgiego jegomościa. Stał przed małym pomieszczeniem przypominającym por-
tiernię. Wagner nic siląc się zbytnio na swoją łamaną polszczyznę zapytał go o najbliższy telefon.
 Niedaleko stąd. Wyjdzie pan z bramy i następny dom w kierunku rynku.
 A stąd nie można zadzwonić? Na jego twarzy widać było wahanie.
 W zasadzie nie wolno. Ale proszę... Wagner tylko na to czekał. Wszedł do małego pomieszczenia,
po czym wykręcił numer hotelu prosząc o poleczenie z własnym pokojem. Oczekiwał chwilę po czym odło-
żył słuchawkę.
 Nobody home  powiedział po angielsku wciskając mężczyznie pięciodolarowy banknot. Skłonił
się zdumionemu tą hojnością mężczyznie,
 Masz coś?  zapytał stojący przed wejściem Braun.
  W tym kantorku wiszą jakieś klucze. Myślę, że do muzeum.
 W takim razie warto sprawdzić... Wyszli tą samą wąską, brukowaną kocimi
łbami bramą wjazdową. Robiło się ciemno. Patrzyli na zapalone okna na pierwszym piętrze.
 Stąd ledwie kilka metrów.
 Ale ryzyko zbyt duże.
Ta strona zamku wychodziła co prawda na wąską uliczkę, ale ruch był na niej spory. Kilkadziesiąt me-
trów dalej był rynek z licznymi sklepami, obok restauracja i kawiarnia oraz małe sklepy z wyrobami rze-
mieślniczymi. Nic musieli czekać do nocy, by wiedzieć, że ludzi przewija się tutaj sporo. A poza tym ma-
leńki placyk przed bramą wjazdową do muzeum oświetlała potężna lampa jarzeniowa.
 To chyba tyle na dzisiaj  odezwał się Wagner.
 Niezupełnie. Powinniśmy mieć wymiary skrzydła, w którym mieści' się muzeum. To kwestia kilku
minut. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksGordon Korman Bruno & Boots 07 Something Fishy at Macdonald HallHill_Livingston_Grace_ _BlşĽej_serca_07_ _Świetliste_strzalyCharmed 07 Zirkuszauber Frauke MeierFoley Ewa Zakochaj się w ĹźyciuBaniecka Ewa Joska pamietnik maturzystkiOstrowska_Ewa_ _Pamietaj_o_róşyZamarznięta ziemia Stanisław MisakowskiMoja les Zofia StaniszewskaAnonimo Il NovellinoKwiatek Wojciech Piotr Ewa wzywa 07... 139 Za Ĺźadne pieniądze
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalradomski.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com