pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kik spodobała się historia i elegancja starówki Girony, z jej bramami o kamiennych
łukach i wybrukowanymi ulicami. Wcześniej nigdy nie mieszkała w centrum miasta, było to
dla niej nowe doświadczenie. Aby zjechać na parter i udać się na zakupy do sklepów,
znajdujących się parę domów dalej, korzystała z prywatnej windy. Przechodziła przez
Ramblas, główny skwer, z którego kierowała się do rozmaitych sklepików, aby kupić chleb,
herbatę albo owoce morza. Jeśli nie miała ochoty ruszać na miasto, zamawiała potrzebne
artykuły spożywcze przez Internet.
Tej wiosny pewnego wieczoru Grace i Isabelle, mające wówczas prawie po pół roku,
zostały ochrzczone w katedrze w Gironie. Staliśmy w starożytnym baptysterium,
mieszczącym się w bocznej nawie, w otoczeniu rodziny Kik i kilku przyjaciół. Ceremonia
odbywała się po hiszpańsku. Gdy ksiądz wykonywał obrzędowe gesty dłonią, Luke doszedł
do wniosku, że duchowny chce się przywitać. Bez namysłu w środku ceremonii podszedł do
księdza i złapał go za rękę. Wszyscy parsknęli śmiechem, nie wyłączając duchownego.
Mieszkanie znajdowało się w pobliżu Ramblas, co ułatwiało Kik poruszanie się po
centrum miasta z dwuosobowym dziecinnym wózkiem. Kupiliśmy Luke owi małą
deskorolkę, którą przymocowaliśmy do wózka, aby mógł jezdzić razem z dziewczynkami.
Luke zadomowił się w hiszpańskim mieszkaniu, co było do przewidzenia.  Hola - mówił -
 gracias albo  hasta luego , gdy otrzymywał od sprzedawców ciasteczka lub inne upominki.
Jednak widząc go w ciuchach firmy Nike i w czapce z napisem UNIVERSITY OF TEXAS,
założonej daszkiem do tyłu, nikt nie miał wątpliwości, że jest rodowitym Amerykaninem.
Mój typowy dzień wyglądał następująco: wstawałem około siódmej, wypijałem
filiżankę kawy i przeglądałem gazetę. Gdy coś zakłócało ten rytuał, byłem cały dzień w złym
humorze. Potem przeglądałem maile, które nadeszły nocą, i załatwiałem korespondencję
biznesową. Czasami Bili Stapleton przychodził do biura i do godziny dziewiątej rano
otrzymywał ode mnie około dwudziestu poleceń. Zniadanie było uzależnione od moich
treningów i ilości kalorii, które miałem spalić danego dnia. Jednym razem jadłem owoce,
innym muesli, białko jajka i świeży chleb. Wtedy zabierałem rower i trenowałem w okolicy
od trzech do siedmiu godzin.
Po powrocie brałem prysznic, jadłem danie z makaronem, odpowiadałem na telefony i
dalsze maile. Potem ucinałem sobie drzemkę. Kiedy spałem, Kik przygotowywała obiad.
Zwykle była to ryba albo kurczak i gotowane na parze warzywa. Po przebudzeniu bawiłem
się z dziećmi i jadłem obiad. Wieczorem czytaliśmy lub oglądaliśmy telewizję. Kładliśmy się
spać przed dziesiątą. To wszystko. I tak każdego dnia, przez wiele miesięcy.
Na pozór Kik była zadowolona z naszego stylu życia. Kiedy wracałem z treningu do
domu, na kuchence gotował się makaron albo zupa, dzieci były uśmiechnięte i szczęśliwe, a
Kik powtarzała, że miała dobry dzień. Rzadko się skarżyła na intensywność moich treningów
lub samotność w Europie, z dała od rodziców i przyjaciół. Prawie nigdy nie protestowała.
Mogłem stwierdzić:  Na obiad muszę zjeść jakieś zielska i położyć się o szóstej , a Kik
odpowiadała, że w porządku, i pomagała mi zrealizować to postanowienie. Miała pogodną
naturę, a ciemne chmury omijały nasz dom. W zasadzie nie kłóciliśmy się.
Jednak patrząc z perspektywy czasu, myślę, że może to był błąd. Pierwsze nasze
wspólne lata były dla nas przygodą: wiedliśmy życie europejskich kolarzy. Z czasem miało
ono jednak coraz mniej z przygody. Teraz, ze względu na naszą trójkę dzieci, towarzyszyły
mu ciągłe rozłąki. Bardzo trudno zabierać ze sobą maluchy, a nie chcieliśmy zostawiać ich
opiekunce.
Kiedyś wszędzie jezdziliśmy razem. Obecnie było to niemożliwe. W marcu
wyjechałem na jednodniowy wyścig, Mediolan - San Remo, imprezę, na którą dawniej
przyjeżdżała również Kik. Tym razem została w domu w Gironie. Poleciałem do Mediolanu
sam. Wziąłem udział w trzystukilometrowym wyścigu, przebrałem się w suche ubrania,
popędziłem na lotnisko i wróciłem do domu. Zdążyłem jeszcze na obiad. Padałem ze
zmęczenia, ale byłem w domu.
* * *
Wszystko przez ten deszcz. Floyd Landis wypił trzynaście filiżanek cappuccino.
Nie był to na pewno dobry pomysł.
Wiosną 2002 roku Floyd i drugi młody zawodnik zespołu U. S. Postal, Dave
Zabriskie, wspólnie wynajęli mieszkanie w Gironie. Padało wtedy przez kilka tygodni. Nie
mieli zbyt dużo do roboty, oprócz jazdy na rowerze i planowania, jak zabawić się w wolnym
czasie. Kiedy obudzili się pewnego ranka, zobaczyli kolejny pochmurny dzień i mokre ulice,
Floyd powiedział do Dave a:
- Pieprzyć to, zróbmy dziś przerwę w treningach. Chodzmy do kawiarni.
Poszli na miejski skwer i zajęli miejsca przy stoliku w kawiarnianym ogródku.
Przyglądali się przechodniom. Floyd zamówił filiżankę cappuccino. Gdy mu ją podano, miała
piankę i intensywny zapach. Po chwili zamówił następną filiżankę, potem kolejną.
- Ile zamierzasz ich wypić? - zapytał Zabriskie.
Floyd wzruszył ramionami. Wtedy Zabriskie dołączył do kolegi i także zamówił
cappuccino. Tak minęły trzy godziny. Floyd i Dave odpoczywali i pili kawę za kawą, mając
coraz lepsze humory. Gdy kelner przyniósł rachunek, okazało się, że Floyd wypił trzynaście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    Indeks241. Armstrong Lindsay Ĺťona dla AustralijczykaM. Armstrong Blood Lines 2 ConduitArmstrong Mechele Bloodlines ConduitJames P. Hogan Hammer of Darkness0838. Winston Anne Marie Marzenia modelkiDavChapman Stepan TrójkaBrenden Laila Hannah 01 WybórHathaways 03 Tempt Me At TwilightSeneka MyśÂ›li
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spoker-kasa.htw.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com