[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Siemion? - spytała z niedowierzaniem. - Idz do niego. Dalej jednak zdawała się tego wszystkiego nie rozumieć. Ksiądz Siecheń pogładził ją po głowie. - No, idz... Trzeba spokoju. Dużo spokoju. I lekko pchnął ją w kierunku drzwi. Posłuchała tym razem. Cicho przeszła obok proboszcza, po chwili zatrzymała się i odwróciwszy głowę, spojrzała na niego pytająco. Uśmiechnął się tylko. Gdy wreszcie znikła w sąsiedniej izbie, ksiądz Siecheń zamknął za nią drzwi, potem podszedł do okna i zrobił to samo. Cisza zaległa teraz w kuchni. Ogień pod płytą dopalał się. Odblask żaru na podłodze kurczył się i szarzał. Ksiądz Siecheń stał na środku izby. Fiodor widział jego postać nieco przygarbioną w ramionach, niżej splecione dłonie księdza, a jeszcze niżej jego buty niezgrabne i utytłane w błocie. Przedłużające się milczenie coraz bardziej ciążyło chłopcu. Spodziewał się ostrych słów, surowej i bezwzględnej nagany. Gdyby to, co uczynił, zostało raz nazwane i osądzone, czułby się już jak gdyby rozgrzeszony i wolny. Teraz zaś nic jego postępku nie mogło złagodzić, nic go nie zacierało i nic nie tłumiło gorzkiego niepokoju, który rósł w sercu. Po raz pierwszy zdał sobie Fiodor sprawę, że pożądanie może iść w parze z cierpieniem, że jednocześnie z rozkoszą fizyczną, która wydawała mu się dotąd jedynie radosnym i zdobywczym uniesieniem, rodzi się i ból rzucający ciężki cień. Gdy minie pewien czas, zapomni Fiodor o tej chwili. Bo to, co nas zmienia i plącze nasze drogi, zawsze zostaje zapomniane. Ale choć zatarte w pamięci, przecież te właśnie minuty dążyć będą za chłopcem, pózniej za mężczyzną, aby wśliznąć się w godziny ślepego zapamiętania i sycić je smutkiem. Gdy ksiądz Siecheń, poruszył się, Fiodora ogarnął lęk, że proboszcz może odejść bez jednego słowa. - Proszę księdza... - szepnął. Proboszcz spojrzał na niego. - Ksiądz proboszcz chce już iść? - Tak. Musi tu gdzieś być mój płaszcz i kapelusz. Fiodor szybko skoczył po zapałki. Zapalił świecę. Palto księdza, wiotkie i zrudziałe ze starości, leżało na krześle. Milcząc pomógł proboszczowi ubrać się. Przez ten czas myślał, co powinien powiedzieć. Ale dopiero w ostatniej chwili zdobył się na odwagę. - Odprowadzę księdza proboszcza, dobrze? Tak ciemno teraz... Ksiądz Siecheń skinął głową. Był już gotowy do drogi. Fiodor zdmuchnął świecę. Wyszli. Od razu runął na nich gwałtowny wiatr. Proboszcz nacisnął na czoło kapelusz i postawił kołnierz. Przez chwilę szli w milczeniu. Dopiero w miejscu, w którym ścieżka zaczynała zbiegać w dół jaru, ksiądz Siecheń przystanął. Uczynił to tak nagle, iż Fiodor idący z tyłu ledwie zdążył zatrzymać się. Stali blisko siebie, dotykając się nieomal piersiami. - Chciałeś mi coś powiedzieć? - spytał proboszcz. Upłynęła dłuższa chwila, zanim Fiodor zebrał rozpierzchnięte myśli. - Tak - powiedział wreszcie, spuściwszy oczy. - Chciałem powiedzieć... że to, co ksiądz proboszcz widział, to ja... to tylko ja tego chciałem, tylko ja! - Wiem. - I co mam teraz robić? Co mam robić, proszę księdza? - Ona nie będzie tego pamiętać. - Ja też nie będę pamiętać - zawołał Fiodor gorąco. - Ja także... - Nie! - przerwał mu ksiądz - ty powinieneś pamiętać. I po chwili spytał: - Zrozumiałeś mnie? Fiodor skinął głową. - Tak. Będę pamiętać. - Lepiej nie przyrzekaj. Za dużo, mój synu, przyrzekamy i sobie, i innym. Cóż z tego? Zadowolenie, jakie daje nam chwila przyrzeczenia, często zwalnia nas od wypełnienia przyrzeczeń. Postaraj się pamiętać, to wszystko. I tak jutro będziesz tego pragnął mniej niż obecnie. No, a teraz - położył mu rękę na ramieniu - czas na mnie. Wracaj już. - Ksiądz proboszcz chce iść sam? - zdziwił się Fiodor. - Nie zabłądzę - uśmiechnął się ksiądz Siecheń. - Nie bój się. - Może kawałek chociaż do lasu. - Nie - odpowiedział stanowczo. %7łal targnął Fiodorem. - Ksiądz proboszcz pogardza mną! - Mój synu... Urwał i umilkł. Jednak w głosie jego zabrzmiał tak głęboki smutek, iż Fiodor więcej nie nalegał. - Przepraszam - szepnął. Ksiądz Siecheń spojrzał chłopcu w oczy. - Chcę być sam, moje dziecko - powiedział tonem usprawiedliwienia. - I ty także powinieneś być sam. Fiodor długo patrzył za odchodzącym. Mrok szybko pochłonął jego sylwetkę. Dalej jednak stał, jakby spodziewał się powrotu proboszcza. Ucichł już odgłos kroków. Wiatr niósł szeroki szum lasu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksEwa wzywa 07 126 Dziurawiec Andrzej Inny czasAndrzej Brycht Raport z Monachium (1967)Sapkowski Andrzej Miecz przeznaczeniaJerzy DrwÄcki 01 Magnetyzer Lewandowski Konrad TEdigey Jerzy Wagon pocztowy Gm 38552Andrzej Danilkiewicz RekonfiguracjaĹťuĹawski Andrzej PerseĹźuĹawski jerzy na srebrnym globieEdigey Jerzy Najgorszy jest poniedzialekHill_Livingston_Grace_ _BlşĽej_serca_07_ _Ĺwietliste_strzaly
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|