[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiem, ale zawsze mi się wydawało, że stoisz po stronie rodziny - przypomniała mu bez ogródek. - Za wsze byłeś w zgodzie z tatą, z mamą, z Drakiem. Tyle razy zachowywałeś się tak samo jak oni, że zaliczyłam cię do nich na stałe i zdawało mi się, że jestem sama prze ciwko wam wszystkim. Nigdy żadne z was nie wypowie działo słowa: przepraszam. Nie jesteś od nich lepszy. Wszyscy uznaliście, że to ja powinnam was przepraszać. Jacob uśmiechnął się niepewnie. - Emily - powiedział po chwili - przyznaję: i ja, i twoja rodzina przesadzaliśmy w czuwaniu nad tobą, ale prawdą jest, że wiele razy potrzebowałaś ochrony. Pomyśl, jak daleko posunął się Morrell, zanim od kryłaś, że chce się tobą tylko posłużyć. - Chciałabym, żebyście mnie przestali zamęczać tym Damonem. To nie był żaden romans. Z pewnością nie planowaliśmy małżeństwa, a tego właśnie obawiali się rodzice. 122 " PEANIA - Być może ty nie planowałaś ani romansu, ani małżeństwa, ale Morrell - tak. - Na litość boską, to nie znaczy, że ja bym za nim bezwolnie poszła - ucięła Emily. Znowu poczuła, że musi się bronić. - Dwa lata temu postanowiłam nigdy nie wychodzić za mąż. Oczy Jacoba ożywił nagły błysk. - Naprawdę? - spytał miękko. - Posłuchałam twojej rady. Doszłam do wniosku, że miałeś rację. Małżeństwo jest instytucją dla dur niów. Chyba tak się właśnie wtedy wyraziłeś. A ja bałam się dodatkowo tego, by ktoś nie zechciał przejąć moich akq'i w RI. Postanowiłam, że nigdy nie wyjdę za mąż. Damon więc nie był grozny. Czy nikt nigdy nie zaufa mi na tyle, by uwierzyć, że sama potrafię zadbać o swoje interesy? - Kochanie, przepraszam. Raz jeszcze przepra szam. Nie miałem dziś zamiaru ani ci robić wykładu, ani dokuczać. - Stanął za nią i objął ją. Potem schylił się i pocałował za uchem. - Zapomnijmy o Morrellu, o twojej rodzinie i o tych dwóch z garażu. Mamy coś lepszego do roboty. Emily westchnęła i znów poczuła ciepło jego ciała. - Nie umiałabym się długo na ciebie gniewać, Jacobie. - To miłe. - Pocałował ją w ramię. - Co trzymałaś w ręku, wchodząc do mieszkania? - Moją kompozycję kwiatową. Wygrałam kon kurs. Zdobyłam pierwszą nagrodę w kategorii zawo dowych kwiaciarzy. - Po raz pierwszy tego wieczoru mogła okazać radość z odniesionego sukcesu. Przytulił ją do siebie z uśmiechem. - Moje gratulacje. Muszę powiedzieć, że nie jestem tym zaskoczony. PEANIA " 123 Podszedł do stołu, na którym leżał bukiet. Oglądał go ze wszystkich stron. Emily wstrzymała oddech. Gdy się odwrócił, by na nią spojrzeć, uśmiechał się z zadowoleniem. - Doskonałe - powiedział. - Egzotyczne, kuszące i nawet nieco tajemnicze. Dokładnie takie jak ty. Zaczął rozpinać guziki jej bluzki. - Uczcijmy to jakoś. Zaniosę cię do łóżka. Byłem głupi, że cię zostawiłem samą w portlandzkim hotelu. - Jego oczy przyćmiło pożądanie. - A co z twoimi ranami? - spytała zaniepokojona Emily. %7ływo reagowała na podniecającą ruchliwość palców Jacoba. - Nie chciałabym sprawić ci bólu. - Bądz tylko dla mnie miła, dobrze? - odparł z rzad kim u niego, szelmowskim uśmiechem. Odbierała pieszczoty z rozkoszą. Było coś w Jaco- bie, co zawsze wyzwalało w niej zmysłową, śmielszą część jej natury. Nigdy żaden mężczyzna tak na nią nie działał. Emily uniosła ramiona i objęła go, przyciąga jąc jego głowę do swojej. - Nie będziesz musiał nic robić, połóż się tylko na wznak i odpręż - obiecała gardłowym szeptem. - Czy to w porządku? - Zaufaj mi. - Musnęła go lekko wargami, ostroż nie, żeby nie urazić rozciętych warg. Westchnął, wal cząc wciąż jeszcze z guzikami jej bluzki. Emily poczuła, jak zalewa ją fala pożądania. Rozwiązała mu krawat, zajęła się koszulą. Prze rwała na chwilę, ujrzawszy krwawą plamę na man kiecie, ale gdy podniosła oczy na Jacoba, zrozumiała, że nie chciałby teraz tracić czasu na wyjaśnienia. Jego wzrok płonął znajomym blaskiem: pragnął jej. Rzuciła koszulę na podłogę, pozostawiając krawat na jego szerokiej piersi. 124 " PEANIA - Moja kolej - mruknął Jacob, zdejmując z niej bluzkę. - Nie, nie teraz. - Chwyciła jego palce w obie dłonie i przytrzymała je. Uśmiechnęła się obiecująco. - Jesteś ranny i tej nocy unieruchomiony. Ja dziś rządzę. Rozpięła mu pasek u spodni i suwak. - Nauczyłaś się tego na kursie samodyscypliny? - spytał, posłusznie pozbywając się spodni. Spojrzała w dół na wypukły kształt zaznaczający się wyraznie w białych slipach. Zwiadomość, że Jacob jej pragnie, że jego ciało wzbiera pożądaniem, pobudzała ją coraz bardziej. - Mój instruktor zalecał nam improwizacje, żebyś my umieli stanąć na wysokości zadania w każdej sytuacji, w jakiej się znajdziemy. - Myślisz, że staniesz na wysokości zadania? - Skończyłam kurs z wyróżnieniem - zapewniła go. Uchwyciła końce krawata i poprowadziła go korytarzem do sypialni. Jacob po raz pierwszy zaprotestował. - Och, Emily, może z tym krawatem to przesada. Czuję się jak byk wyprowadzany z obory. - Zaśmiał się, usiłując wydrzeć krawat z jej dłoni. Emily trzymała go jednak mocno. - Wyobraz sobie, że zostałeś wzięty do niewoli. Zmrużył oczy. - Mała czarownica-powiedział i pozwolił prowa dzić się do sypialni. Emily była zachwycona swoim zwycięstwem. To już drugi jej sukces tego wieczoru. - Najpierw błękitna wstęga, a teraz smak praw dziwej władzy - powiedziała ze śmiechem. - Co za wieczór! PEANIA " 125 - Tylko nie próbuj przypiąć mi tej wstęgi - wark nął ostrzegawczo. - Nie obawiaj się. Mam coś ciekawszego do roboty niż ozdabianie cię wstążkami. - Zaprowadziła go do swojej białej sypialni i popchnęła lekko na łóżko. Posłuszny jej dłoniom, położył się. Stała, patrząc nań, i zastanawiała się, co zrobić dalej. Wyczuł jej niepewność i uśmiechnął się zachęcająco. - Opowiedz mi o tym, co zamierzasz teraz ze mną zrobić. Pieszczotliwy ton jego głosu wystarczył, by zachęcić ją do dalszych działań. Przyjrzała mu się spod przy mkniętych powiek, po czym, śmielsza niż kiedykol wiek, zaczęła rozbierać się sama. Jacob milczał, pochłaniając ją wzrokiem. Kiedy zaczę ła zdejmować stanik i majteczki, przestał się uśmiechać. - Chodzże tu, czarownico - rozkazał miękko, gdy stanęła przed nim naga. Nie ruszył się z miejsca, wsparty o poduszki, ale wykonał dłonią ponaglający gest. Emily zignorowała jego wyciągnięte ramię. Uśmie chnęła się, świadoma swojej przewagi. Miło było widzieć, że działa nań tak samo, jak on na nią. Podeszła do łóżka. - Nie musimy się spieszyć - powiedziała. Wyciągnięty na łóżku Jacob wyglądał potężnie, władczo, kusząco. Nie mogła niemal uwierzyć, że należy do niej. - Nie musimy się spieszyć? Ależ ja płonę! Jeśli tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
 |
|
IndeksCree, Ann Elizabeth Lord Rotham's Wager (Mills & Boon)Elizabeth Ann Scarborough Songs From The Seashell ArchivesAnn Rule End of the DreamElizabeth Ann Scarborough Last RefugeAnn Rule Small SacraficesMajor_Ann_ _ZlocistowlosyKrentz Jayne Ann Eclipse Bay 03 Koniec lataKrentz_Jayne_Ann_Noc_poslubnaKrentz Jayne Ann Noc poślubnaAnthony, Piers Dragon's Gold
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plannkula.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|