[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łagodnie. - Nie chciałabym stawać między tobą a Kitty, Edwardzie, nie wtedy, kiedy zaczynasz ją kochać. Na zawsze zachowam w pamięci twoją życzliwość wobec mnie, lecz nie wykorzystam sytuacji. Poza tym zupełnie nie nadawałabym się na żonę wiejskiego pastora. - Ale co poczniesz, Juliano? - Jeszcze nie wiem. Sprzedam biżuterię i niektóre meble, żeby pospłacać długi, tak myślę, a potem zorientuję się, na co mogę sobie pozwolić po opłaceniu rachunków. Wiem, że Joss gotów jest mi pomóc, nie chcę jednak stawiać go w niezręcznej sytuacji wobec ojca. - Wzruszyła ramionami. - Coś wymyślę. - Wiesz, że będziesz zawsze chętnie widziana w Eynhallow, jeśli zechcesz przyjechać. Jestem pewien, że Adam i Annis powiedzieliby to samo. - Na pewno. Są bardzo mili. Jednakże nie zamierzam stać się jedną z tych desperatek, które narzucają się przyjaciołom i rodzinie jak rok długi, by oddalić widmo ubóstwa. - Juliana zadrżała. - Nie zniosłabym, gdyby uważano mnie za nieproszonego gościa. Edward roześmiał się. - Chyba nie będziesz musiała zarabiać na życie? - Mam nadzieję, że nie! - Zmarszczyła brwi. - Możesz sobie to wyobrazić? Raczej nie nadaję się na guwernantkę albo nauczycielkę, a ludzie zatrudnialiby mnie tylko po to, by z idiotyczną satysfakcją chwalić się tym przed przyjaciółmi. - Może markiz zmieni zdanie. - Nie powinieneś na to liczyć. Nie uczyni tego. - Juliana roześmiała się. - Usposobienie mego ojca nie należy do zmiennych. - Wyciągnęła rękę i sięgnęła do taśmy dzwonka. - A teraz, skoro tak miło zakończyliśmy interesy, Edwardzie, może się czegoś napijemy? I możesz mi opowiedzieć o swoim obiecującym romansie z Kitty Davencourt. To w końcu mnie przypada zasługa przedstawienia was sobie, tak myślę. Może, jeśli w przyszłości nie będę miała z czego żyć, zostanę przyzwoitką. - Przyszedł pan Davencourt i chce się z panią zobaczyć - zakomunikował Segsbury o piątej tego popołudnia. - Pyta, czy pani go przyjmie. Mówi, że to wyjątkowo pilne. Choć poniekąd oczekiwała Martina, a zarazem miała nadzieję, że się nie pojawi, wpadła w panikę. Rozmyślała o jego oświadczynach niemal bez przerwy od wyjazdu z Ashby Tallant. Wiedziała, że go kocha. Wiedziała też, że nie może za niego wyjść. - Powiedz panu Davencourt, że nie ma mnie w domu - poleciła. - Pan Davencourt mówi, że będzie czekał, dopóki się pani nie zdecyduje, że jest pani w domu. - No, dobrze! Wprowadz go. - W drzwiach, tuż za Segsburym, zobaczyła wysoką postać Martina. - Och, zdaje się, że już tu jest. Dziękuję ci, Segsbury. Witam, panie Davencourt. Serce Juliany biło trochę za szybko. Martin wyglądał wyjątkowo korzystnie i wszystko wskazywało na to, że nie da się zbyć. - Witam, lady Juliano. Segsbury zamknął drzwi. Martin podszedł bliżej. - Spózniłem się? - spytał. Patrzyła na niego pytająco. - Słucham? - O ile rozumiem, bardzo potrzebujesz męża. Poczucie sprawiedliwości mogłoby skłonić cię do przyjęcia pierwszej oferty. Juliana uśmiechnęła się słabo. - Pierwszą ofertę złożył sir Jasper Colling. Chciałbyś, że bym ją przyjęła? Martin podszedł bliżej. - Z pewnością nie. A drugą? - Edward. Biedny Ned, był tak rozdarty między dawną lojalnością a nową miłością. Martin zrobił jeszcze krok. - Co mu powiedziałaś? - Podziękowałam mu i odesłałam do Kitty. Martin uśmiechnął się czule. Ujął jej dłonie w swoje. - A trzecią? Przygryzła wargi. - Nie jestem pewna, czy mam ochotę wysłuchać trzeciej. W oczach Martina pojawiły się wesołe iskierki. - Wciąż uciekasz, Juliano? Mnie nie oszukasz. Mam przewagę nad pozostałymi konkurentami. - Naprawdę? - Naturalnie. Zgodziłaś się mnie poślubić, kiedy miałaś zaledwie czternaście lat. Z pewnością o tym pamiętasz? - O, tak! Użalałam się, że może nigdy nie wyjdę za mąż, a ty... - A ja powiedziałem, że jeśli będziesz potrzebowała męża, kiedy dojdziesz trzydziestu lat, sam się z tobą ożenię. - Nie były to zbyt wytworne oświadczyny - zauważyła Juliana z uśmiechem. - Niemniej zachowałeś się szarmancko i przepraszam, że cię wtedy wyśmiałam. Martin przyciągnął ją nieco bliżej. - A teraz się śmiejesz? - Nie, tylko ty trwasz w błędnym przeświadczeniu. - Zaczynała wpadać w panikę. - Czuję się w obowiązku powiedzieć ci, że nie szukam męża. - Słyszałem coś wręcz przeciwnego. %7łe musisz wyjść za mąż i to szybko. - W takim razie słuchał pan plotek, sir. - Próbowała uwolnić ręce i Martin ją puścił, ale się nie odsunął. Przyglądał się jej z marsową miną. - To prawda, ojciec zaoferował mi sto pięćdziesiąt tysięcy funtów jako zachętę, mającą nakłonić mnie do zamążpójścia - ciągnęła, unikając jego wzroku. - Inaczej mówiąc opłacić kogoś, kto nie zważając na moją reputację, wezmie mnie za żonę. To, jaką interpretację wybierzesz, zależy od ciebie. - Tak czy inaczej to afront wobec ciebie, Juliano. Nie zamierzam patrzeć na to w ten sposób. - A więc ucieszy cię, jeśli się dowiesz, że odrzuciłam propozycję ojca. Nie jestem na sprzedaż i nie mam ochoty oddać się mężczyznie, który wezmie mnie tylko wówczas, gdy łapówka będzie wystarczająco duża. A więc - Juliana wzruszyła ramionami - możesz przestać się martwić, Martinie. Nie szukam męża, niemniej - lekko złagodziła ton - dziękuję ci za życzliwość. Martin wciąż patrzył na nią ze skupieniem. - Teraz ty zle mnie zrozumiałaś, Juliano. Nie oświadczam się z życzliwości. Oświadczam się, bo pragnę się z tobą ożenić. - Ujął jej ręce w swoje, ciepłe i mocne. - Juliano, miło mi słyszeć, że odrzuciłaś propozycję ojca. Nie będę nalegał, byś zmieniła zdanie w tej sprawie. Jedyna sprawa, w której namawiam cię do zmiany zdania, to odrzucenie moich oświadczyn. Chcę się z tobą ożenić. - Ależ nie ma takiej potrzeby! - Juliana zmarszczyła brwi. - Nie zrozumiałeś, co ci powiedziałam? - Doskonale zrozumiałem. To ty mnie nie zrozumiałaś. Pragnę cię. Chcę się z tobą ożenić. Czy to musi być takie trudne? Wzięła głęboki oddech. - Przykro mi, nie mam ochoty ponownie wychodzić za mąż. - Zerknęła na niego spod rzęs. - Myślałam jednak, że - pospiesznie wyrzuciła z siebie następne słowa - chętnie zostałabym twoją kochanką. Błękitne oczy Martina zrobiły się granatowe pod wpływem wściekłości. - Co powiedziałaś?! Juliana struchlała. Tym razem odsunęła się od niego na bezpieczną odległość i poszukała schronienia za sekretarzykiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksButler, Octavia X3, ImagoElizabeth Ann Scarborough Last RefugeDelinsky Barbara Droga nad urwiskiemWhat Becomes of the soul after death by Swami SivanandaConrad Joseph Ze wspomnieśÂantologia StaśÂo sić jutro 08Guzek Maciej BrzaskKrentz_Jayne_Ann_Noc_poslubnaLeclaire Day Nie ma tego zśÂegoCyceron O naturze bogow
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|