[ Pobierz całość w formacie PDF ]
blisko, by czuć promieniujące od niego ciepło. Zauważyła, jak doskonale do siebie pasują. Duncan był tak wysoki, że w tańcu mogła swobodnie oprzeć głowę na jego ramieniu, a gdyby się pochylił, a ona głowę odchyliła - ich usta niechybnie by się spotkały... Zadrżała na samą myśl o tym. - Zimno ci? - Wypowiadając te słowa, nachylił się prosto do jej ucha. Ciepły oddech omiótł jej szyję i ramiona. - Trochę - odpowiedziała, gdy zajmowali miejsca. - Lekko przesadzili z tą klimatyzacją. - Duncan ujął jej dłoń i zaczął rozcierać w swojej. Gdy światła przygasły, nadal trzymał jej rękę. Rose pragnęła, by chwila ta trwała wiecznie. Ale gdy na podium pojawił się dyrygent, musiała zacząć klaskać wraz z widownią. Ku jej ogromnemu rozczaro- waniu Duncan nie sięgnął ponownie po jej dłoń. Pragnęła rozmarzyć się do końca, ale muzyka jej to uniemożliwiła. Zamiast romantycznej, spokojnej melodii, zagrano hałaśliwy, dudniący utwór perkusyjny. Audytorium było oczarowane, Rose natomiast... znudzona. Nawet świado- mość, że Duncan siedzi obok niej nie rozpraszała senności. Na szczęście, za każ- dym razem, gdy miała jej opaść głowa, jakiś piszczący lub brzęczący instrument wybijał ją z drzemki. Nie, utwór niewiele miał wspólnego z muzyką. Przypominał katastrofę pociągu! Kątem oka Rose usiłowała obserwować Duncana. Wpatrywał się w scenę jak zahipnotyzowany, z palcem przyciśniętym do ust. Jakże mógł znieść tę kakofonię dzwięków? Rose pochyliła się nad programem, by przeczytać tytuł utworu. Moderno 3. Co to znaczyło? Gdy chwilę pózniej piekielny hałas ustał, rozległy się wokół gorące brawa. S R Ciekawe, skąd publiczność wiedziała, że nastąpił koniec? Rose, chcąc nie chcąc, przyłączyła się do publiczności, która na stojąco zgotowała artystom owację. Duncan też wstał. - To było cudowne, znakomite! - wołał z entuzjazmem. Gdy dyrygent raz jeszcze wyłonił się zza kulis, rozległy się okrzyki zachwytu. Duncan się do nich przyłączył. Rose klaskała w milczeniu, bardziej z uprzejmości niż entuzjazmu. Nie zamierzała wiwatować na cześć muzyki, która przywodziła na myśl ryk samochodu jadącego na taniej benzynie. - Prawda, że krew szybciej płynie w żyłach? - spytał podniecony Duncan, gdy mogli wreszcie usiąść. - Och, tak - zapewniła go nieszczerze. Przynajmniej nie czuła już senności. Zadowolony, że może dzielić z kimś radosne przeżycia, Duncan rozsiadł się wygodnie i wyciągnął ramię na oparciu fotela. Rose, odchyliwszy się lekko do tyłu, poczuła na szyi dotyk jego ciepłych palców. Westchnęła z wrażenia. Musiał usłyszeć to westchnienie płynące z głębi serca, ponieważ gdy orkiestra zaczęła grać ostatni tego wieczoru utwór, położył dłoń na jej ramieniu. To była długo wyczekiwana, czarowna chwila. Rose nie mogła nadziwić się swemu szczęściu. Gotowa była całą wieczność słuchać tej zgrzytającej maszyny, jeśli wprawiała Duncana w taki romantyczny nastrój. Wszystko, co dobre, jednak krótko trwa. Koncert dobiegł końca. Tym razem aplauz Rose był szczery; naprawdę pragnęła zachęcić dyrygenta do zagrania jesz- cze jednego utworu, ponieważ dzięki temu mogła spędzić z Duncanem więcej cza- su. Na bis orkiestra zagrała porywającego marsza Johna Philipa Sousy. Nawet Rose rozpoznała melodię. Co prawda, nie była to muzyka nastrajająca romantycz- nie, ale rozweseliła zarówno ją, jak i resztę widowni. - Wspaniały koncert! - skomentował Duncan, gdy wstali. - Jak ci się podobało S R Moderno 3? Z pewnością nie zanucę go jutro rano, pomyślała. Gdyby czuła się pewniej u jego boku, być może by mu to powiedziała. Poszukała jednak właściwszych słów. - Dla mnie to było... intrygująco podniecające - powtórzyła zasłyszany nie- dawno komentarz na temat jakiegoś dzieła sztuki. - Och! - Duncan wydawał się bardzo poruszony tą obserwacją. - Właśnie! - Uśmiechnął się zagadkowo. - Ty również mnie intrygujesz, Rose... - Przynajmniej dobrze, że cię nie podniecam. Wybuchnął śmiechem. Gdy opuścili lożę i wolno schodzili po szerokich schodach, zapytał: - Co powiesz, byśmy w przyszłym tygodniu przedyskutowali twoje pomysły na temat Bread Basket podczas partii tenisa? Grasz w tenisa? - Uwielbiam tenis! - Nawet się nie zająknęła. Przecież, na litość boską, wreszcie się z nią umawiał! Umawiał się z nią na randkę! Duncan uśmiechnął się z satysfakcją. - Sprawdzę w kalendarzu i zostawię ci wiadomość w hotelu - oznajmił. Rose nagle zrobiło się słabo. Nie zamierzała dłużej zostawać w hotelu... Trudno, będzie więc musiała ponownie wynająć pokój we czwartek. - Dobrze, zostaw wiadomość. Ale wyjeżdżam na dwa dni... zrobić zakupy do butiku - skłamała. Gdy zmierzali w stronę parkingu, modliła się w duchu, by znów nie zechciał odprowadzić jej do samochodu. - Zaparkowałam tutaj - powiedziała, gdy po zejściu dwóch pięter w dół, zna- lezli się na poziomie, gdzie zostawiła samochód. - Odprowadzę cię... - Och, nie trzeba - zaprotestowała. - Stoję tutaj... - Machnęła ręką w nieokre- ślonym kierunku w nadziei, że gdzieś w pobliżu znajduje się jakiś szary samochód. S R A gdy Duncan otworzył przed nią drzwi, dodała z naciskiem: - Naprawdę, idz już. Unikniesz korków przy wyjezdzie. - Rose... - Twarz Duncana zdradzała determinację i zdumienie. Położyła mu dłoń na ramieniu; drzwi zamknęły się ze szczękiem. - Miło spędziłam czas w twoim towarzystwie - powiedziała łagodnie. - Może moglibyśmy pójść razem na jeszcze jeden koncert?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
Indeks027. Logan Anne Glos przeznaczenia391. Pershing Diane Podróş przeznaczenia0723. Broadrick Annette Przeznaczeni sobieSapkowski Andrzej Miecz przeznaczeniaBrandt Fiona Moc przeznaczeniaHeather Killough Walden [Syndicate] Redeemer (pdf)Graham Heather Na zawsze, moja miÄšâoÄšâşciHeather MacAllister Jak siÄ pozbyÄ AbbyHeather Davis Never Cry WerewolfMatt Howard Taking Off (retail) (pdf)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plannkula.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|