pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest dla nas jedynym ratunkiem? Tylko w tamtych okolicach możemy w ostateczności wyży-
wić się, no i mamy szanse, że jakiś łowca wielorybów albo fok odnajdzie nas w tym pustko-
wiu i zabierze na pokład swego statku. Inaczej będziemy tu musieli spędzić zimę, która, zdaje
mi się, byłaby dla nas bardzo grozna; nie posiadamy bowiem dużo zapasów żywności ani
odpowiedniego materiału na budowę jakiejś chaty, w której znalezlibyśmy schronienie pod-
czas orkanów i zawiei śnieżnych. Obliczyłem, że zapas paliwa pozwoli nam posunąć się o
kilka stopni ku północy, to znaczy o jakieś 500 km, może nawet trochę więcej, jeżeli ograni-
czymy szybkość aerostatu do połowy, gdyż wówczas silnik będzie pracował znacznie ekono-
miczniej.
 Zupełnie podzielam pańskie zdanie, inżynierze. Tutaj bowiem, w tej okropnej pusty-
ni, gdzieby daremnie szukać jakiegoś śladu życia, przebywać długo nie wolno. Równałoby to
się samobójstwu. Puść więc w ruch silnik, panie Gromski, i płyńmy śmiało ku północy.
Tak też uczyniono.  Polonia zaczęła pruć mrozne i czyste powietrze. Nad nią rozpo-
ścierał się nienaruszony błękit niebios; doskonale widzialne słońce ułatwiało robienie zdjęć
położenia geograficznego. Robiąc co parę godzin pomiary, skonstatowano z radością, że
sterowiec posuwa się przeciętnie z szybkością 60 km na godzinę. Toteż w jakieś 12 godzin
znaleziono siÄ™ mniej wiÄ™cej pod 83° szerokoÅ›ci poÅ‚udniowej, lecz niestety, jak siÄ™ przekonano
z przeglądu mapy, jeszcze z 1000 km dzieliło  Polonię od upragnionych wybrzeży Oceanu
Lodowatego.
Benzyny pozostało zaledwie jakieś 30 l; był to, jak się wyraził inżynier,  żelazny za-
pas, którego nie wolno było w żadnym wypadku naruszyć. Był to przecież jedyny środek do
ogrzewania wnętrza namiotu, jeżeliby wypadło koczować w pustyni lodowej, a poza tym
należało myśleć o przyrządzaniu posiłków. Zimna strawa w tych mroznych okolicach globu
byłaby niezmiernie szkodliwa dla zdrowia podróżników. W dodatku inżynier z żalem musiał
wypuścić z wnętrza balonu znów kilkadziesiąt metrów sześciennych helu, gdyż po wypaleniu
benzyny balon szybował zbyt wysoko i należało koniecznie obniżyć pułap, tak iżby  Polonia
szybowała nie wyżej jak na 3000 m nad poziomem morza.
 ZbliżyliÅ›my siÄ™ prawie o 10° do morza, lecz, niestety, daleko nam jeszcze do wy-
brzeży  biadał inżynier wymierzywszy skrupulatnie ilość paliwa pozostałego w zbiorniku.
 Odtąd naprawdę jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę wichrów. Dobrze jeszcze, jeżeli nie
zaskoczy nas burza, bo to byłby już nieodwołalny koniec naszej podróży, a może i nas
samych. Na szczęście zimny wiatr niesie suche powietrze, mamy dzięki temu słońce i pogodę,
ale jak długo ona potrwa, tego żaden z nas przewidzieć nie potrafi. Musimy zbadać, w jakim
kierunku i z jaką szybkością unosi nas obecnie prąd powietrza, któremu powierzyliśmy swe
losy.
Oddano się więc obserwacjom; kapitan, przechylony poza poręcz gondoli, przyglądał
się przemykającym pod nią krajobrazom i z zegarkiem w ręku starał się osądzić chociaż w
przybliżeniu szybkość aerostatu. Po niejakim czasie oświadczył, że szybkość wiatru wynosi
na tej wysokości mniej więcej 60 km na godzinę, lecz przeważnie ku zachodowi, bardzo mało
zaś ku północy. Skręty jego były zatem dość zwarte, tak jak w sprężynie zegarka niedawno
nakręconego. Inżynier, zrobiwszy naprędce obliczenia, doszedł do wniosku, że potrzeba by
paru tygodni czasu, ażeby po takiej spiralnej linii dostać się na wybrzeże.
Położenie naszych żeglarzy powietrznych stawało się więc bardzo kłopotliwe, gaz
bowiem w balonie stawał się coraz cięższy, siła wzlotu malała i gdyby  Polonia natrafiła na
swej drodze na jakieś wysokie pasmo gór, co nie było wykluczone, to wielkie pytanie, czy
zdołałaby się wznieść ponad taką przeszkodę. Balastu bowiem żadnego nie posiadano, oprócz
skąpych zapasów, które przedstawiały się jak następuje: 50 kg sucharów, 20 kg cukru, 60 kg
pekeflejszu w baryłkach, kilkanaście kilo konserw w puszkach, tyleż mniej więcej owoców
suszonych, cokolwiek kawy. herbaty i czekolady, worek pemmikanu, mieszaniny tłuszczu i
mięsa, nieocenionego w podbiegunowych okolicach pożywienia, razem jakieś sto kilkadzie-
siąt kilogramów żywności  zapas wystarczający dla trzech ludzi zaledwie na parę tygodni.
Poza tym broń i amunicja, namiot, śpiwory, trochę zapasowej odzieży, cokolwiek narzędzi,
wszystko to razem wzięte ważyło nie więcej niż jakieś 300 kg. Jeżeli więc po upływie paru
tygodni sterowiec nie dostanie się nad wybrzeże oceanu, naszym żeglarzom powietrznym
grozi niezawodna śmierć głodowa, albowiem o polowaniu we wnętrzu Antarktydy, pozbawio-
nej wszelkiego życia organicznego, nie można było nawet marzyć.
Taki stan rzeczy wprawił w bardzo minorowy nastrój podróżników. Przeklinano antycy-
klon i marzono o jakimś wietrze lokalnym, który by zaniósł  Polonię dalej na północ. Nic
więc dziwnego, że kapitan śledził z najwyższą uwagą ruchy  Polonii . Jednakże nadzieje na
zmianę kierunku prądu przez całe następne trzy doby, to znaczy 72 godziny, nie ziściły się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksDiana Palmer Long tall Texans 05 Przerwany koncertAlex Ryder Dark Deceiver (pdf)Dick_Philip_K_ _Transmigracja_Timothyego_ArcheraJ.R.R. Tolkien The Unfinished Tales Of MGold Kristi PocaśÂ‚unek nieznajomegoKurtz, Katherine Camber 2 Saint CamberAnthony Kenny Aquinas on MindAnonimo Il NovellinoMcMahon Barbara Druga miśÂ‚ośÂ›ć‡(1)Wilkins Gina śÂšlubu nie bć™dzie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spoker-kasa.htw.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com