[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiedziała. A ty mi o klątwie Cyganki nie powiedziałaś. - Dziecko, jest dwudziesty wiek, człowiek wysyła sputniki w kosmos, tylko patrzeć, jak sam poleci, a ty mnie pytasz o klątwę. Sama nie wiem, co o tym sądzić. Babcia nie ma skłonności do zmyślania, nigdy nie umiała opowiadać bajek, więc pewnie jakąś Cygankę spotkała, może nawet ta Cyganka coś jej tam powiedziała głupiego, ale czy można wyciągać poważne wnioski z wróżb? Mnie się wydaje, że nie. - Babci pierwsza miłość nieudana, twój narzeczony zginął na wojnie, cioci Zosi narzeczonego Niemcy rozstrzelali, więc... - Cioci Zosi? - Babcia mówiła o jakimś Kacperku.. - Kacperek Surdyk? - uśmiechnęła się mama. - Kacperka to już babcia na siłę cioci doczepiła, żeby poważniej zabrzmiało. Podobno ciocia durzyła się w moim Jaśku... Może i tak było, że w Jaśku. Dla mnie z klątwy wynika całkiem inny wniosek. I choć wiem, że zaraz staniesz okoniem, jednak zapamiętaj sobie, że za wcześnie nie ma co pchać się w dorosłość. Na to zawsze przyjdzie czas. I nie trzeba za bardzo wierzyć uczuciom. Miłość wymyślili pisarze, żeby mieć o czym książki układać. 225 Naczytałaś się i myślisz, że w życiu jest tak, jak w powieści. Nieprawda. %7łycie kobiety upływa na ciągłym poświęcaniu się, na rezygnowaniu ze swoich ambicji na rzecz męża, dzieci. Dla nas małżeństwo jest niczym innym jak cierpieniem. Mężczyzni kierują się pożądaniem, a nam zostawiają rozsądek i godzenie się z rzeczywistością. Bodaj po raz pierwszy Eleonora użyła słowa pożądanie". Być może uznała córkę za odpowiednio uświadomioną, bo za dorosłą z cała pewnością jeszcze nie. Dorosłość wiązała z samodzielnością, a Mira nawet jajecznicy nie umiała usmażyć, nie mówiąc o przyszyciu tarczy do rękawa. Na temat klątwy mama niczego więcej nie dodała. Uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego zmieniło się dla Miry w katusze. Wpadła na boisko w ostatniej chwili, kiedy jedenasta a, ustawiona w dwuszeregu, czekała razem z innymi klasami na obowiązkową porcję przemówień. Dopchała się do Wandy i zaczęła kręcić głową w prawo, w lewo i cud, że ta głowa w końcu nie spadła z szyi. Grzegorz stał z Wojtkiem, a Michała nie było. Przez cały apel Mira myślała o najgorszym: o śnie i klątwie. Widziała swoje szczęście na marach, okryte śmiertelną bladością. Oczywiście ani jedno słowo z przemówień nie dotarło do jej świadomości. Gdyby była bardziej przytomna, pewnie usłyszałaby o karygodnych, nielicujących z socjalistycznym wychowaniem wybrykach ucznia zacnego liceum. Ale nie była przytomna. Dopiero w klasie, kiedy padły słowa o karnym przeniesieniu do innej szkoły, otworzyła oczy ze zdumienia. Co takiego mógł zrobić Michał? Pomylił na uroczystym apelu rocznicę śmierci i urodzin któregoś przywódcy? Obrzucił kamieniami budynek użyteczności publicznej czy może zrzucił milicjantowi czapkę z głowy? Wszystko to były czyny wielce naganne, ale do Michała nie pasowały. On tak ładnie demonstrował luz wobec otaczającej rzeczywistości, że na pewno nie dał się wciągnąć w żadną awanturę polityczną. Chuligańskie wyczyny też nie były w jego stylu. Mira 226 bezradnie spojrzała na Wandę i uchwyciła jej współczujące spojrzenie. Worek z wiadomościami rozsypał się już na korytarzu. Parę osób coś słyszało, coś wiedziało, tylko nikt dokładnie i do końca. - Mówię wam, że zgwałcił nieletnią! - gorączkowała się Stasia Folkówna. - Koleżanka mojej siostry była na tym samym obozie. Nieletnią, rozumiecie! - A on to niby letni? - zdziwił się Wojtek. - Oboje mieli pecha, i to wszystko, co można na ten żałosny temat powiedzieć. Mira poczuła, że wielka pięść wali ją między oczy. Rozpatrywała wiele wariantów z wyjątkiem skandalu obyczajowego, który zabolał bardziej niż wszystkie inne. Darowałaby Michałowi największy nawet wygłup, świadomy lub nie, ale zdrady darować nie mogła. Po tym, co sobie mówili i obiecywali, po miesiącu zachwytów... Nie mogła. Paczka znowu się skleiła i ze szkoły wracali w piątkę. Mira nie chciała iść do Modrego Fartucha, nie chciała na lody do Słodkiej Dziurki. Nie znała takiego miejsca, w którym mogłaby pomyśleć chwilę w spokoju, i wypłakać się do ostatniej łzy. Wanda pociągnęła ją za rękę, więc powlokła się ze wszystkimi nad Wisłę. Szła między Wandą i Grzegorzem, przed nimi Monika błaznowała z Wojtkiem. Spychali się z krawężnika i mieli z tego wielką uciechę. Nieszczególnie zaczął się dla Miry ostatni rok liceum. Jeszcze gdzieś przez miesiąc liczyła, że Michał się odezwie, będzie próbował coś wytłumaczyć. Ale chyba lepiej się stało, że nie chciał i nie próbował. Pogadała poważnie sama ze sobą, pozbierała się na tyle, na ile to było możliwe i wróciła do żywych. - Uwierz mi - powiedziała Wanda - to nie był chłopak dla ciebie. Dziwiłam się bardzo, że wybrałaś jego, a nie Grzesia Do-mickiego. - Bądzcie ścisłe, koleżanko Maniło, to nie ja wybrałam, to mnie wybrano. Nie wiem, czy to dobrze, czy zle, ale tak było. 227 - Nie do końca macie rację, koleżanko Nawada. Wybrano was, żeby zrobić na złość przyjacielowi... Dobrze mówię: przyjacielowi? U dziewczyn to byłoby niemożliwe. Odbiłabyś mi chłopaka ot tak, żeby zrobić na złość? Zakładam, że miałabym jakiegoś chłopaka, a ty przynajmniej mizerny powód do zemsty. - To nie matma, nie nadążam z myśleniem. Co ty opowiadasz? - Opowiadam to, czego się domyślałam, a co teraz wiem na pewno, bo zasięgnęłam języka. Nie widziałaś, że odkąd zawiązała się nasza paczka, Grzegorz unosił się nad tobą jak parasol w deszcz? %7łe od patrzenia robiły mu się takie maślane oczka? Moim zdaniem, to były typowe objawy zakochania. Najbliższy przyjaciel musiał coś na ten temat wiedzieć, tak jak ty wiedziałabyś o mnie czy o Monice. I wyciął koledze numer, może z zazdrości o lepsze stopnie, to nawet do Michała podobne, może z innych powodów, tego już nie wiem. Nie przeczę, że mu się podobałaś, nie przeczę, że chciał do ciebie wrócić, tylko miał pecha i nie wrócił nawet do szkoły. - Bardziej już mi zamącić w głowie nie mogłaś! - jęknęła Mira. Utarło się, że przed większymi sprawdzianami lub powtórkami cała paczka zbierała się u Wandy albo u Wojtka. Każdy nauczyciel uważał swój przedmiot za najważniejszy i biednym maturzystom nie pozostawało nic innego, jak ćwiczyć, powtarzać i zapamiętywać. Ludzie z paczki na szczęście nie musieli wyważać drzwi otwartych. Zdrowy rozsądek podpowiadał im, że jeśli przez cztery lata błądzili w górnych rejonach klasowej czołówki, to nie zidiocieją z dnia na dzień tak bardzo, żeby oblać egzamin przed swoimi profesorami. Powtarzali w miarę planowo, i tylko Monika czasem kuliła się jak embrion i zaczynała popiskiwać: O matko, nie zdam, obleję, przepadnę!", ale nikt tego nie traktował poważnie. Kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksEric Flint Grantville Gazette Volume 1Anne Wealle Bed of Roses (pdf)Adams Douglas 02 Restauracja na kośÂcu wszechśÂwiataAndrzejewski_Jerzy_ _Lad_sercaCandace Steele 01 PśÂomienne Pragnienie (nieof.) Dean CameronKrages Ulrike Savoir vivre wspóśÂczesnego mćÂśźczyzny. Jak odnosić sukcesy u kobietL. J. Smith śÂwiat Nocy 02 . . . , AniośÂ CiemnośÂci, . . [caśÂa]Kroniki Drugiego Kregu 2 Piolun i MiodOstatni dokument Hessa Eden MatthewC J Black Illusion of Night (pdf)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmediatorka.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|