[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tygrysami albo zobaczyć człowieka-muchę wspinającego po rurze wysoko pod kopułą cyrku. Marzyła o tym, by było ją stać na pójście do kabaretu albo na tańce w słynnych tanecznych piwnicach w pobliżu ich miejsca zamieszkania. W tych lokalach grano muzykę na żywo, śpiewano szlagie- ry, opowiadano ciężkie dowcipy i wystawiano też rewię, w której występowały skąpo odziane tancerki wymachujące nogami. Oczywiście można by tam kiedyś pójść, ale nie miał najmniejszej ochoty bywać często w takim środowisku. Nagle przypomniało mu się, jak raz wybrali się z Elise na tańce do Perły". W ich dzielnicy nie było lepszych miejsc. Może wina Agnes polega na tym, że nie jest Elise? Może nie wymagałby od Elise, by czytała książki Ibsena zamiast czasopism dla kobiet albo chodziła do pawilonu muzycznego zamiast na tańce. Może to raczej z nim coś jest nie tak? Chce uczynić z Agnes kogoś innego, bo tak naprawdę jej nie kocha. Ogarnęły go wyrzuty sumienia. Przecież Agnes nic nie poradzi na to, że jest sobą. Właściwie nic się nie zmieniła, a jednak kiedyś go pociągała i ożenił się z nią. Nie może mieć pretensji do nikogo, tylko do samego siebie. Wreszcie dotarł na górę. Stała przy oknie i na odgłos otwieranych drzwi odwróciła się gwałtownie. - Już jesteś? Uśmiechnął się. - Nie cieszysz się? Nie odpowiedziała. Zerknął na nią. Twarz miała zarumienioną, włosy potargane, zmięte ubranie. Czy nie mogłaby się chociaż trochę ogarnąć przynajmniej w niedzielę? Podszedł do niej, by ją pocałować, pamiętając, że po drodze obiecał sobie wykazać więcej dobrej woli. Ku jego zdumieniu Agnes odwróciła się do niego plecami i podeszła do kołyski. - Zapomniałaś zapiąć sukienkę. Do tej pory nie zdążyła się nawet porządnie ubrać. A może po prostu przed chwilą karmiła piersią dziecko? - Jakiś tu dziwny zapach. Chyba nie zaczęłaś palić cygar? - zażartował, spodziewając się, że Agnes się roześmieje. Ona tymczasem speszyła się i pośpiesznie wyjaśniła: - Była u mnie Reginę. Jej ubrania całkiem przesiąkły dymem. - To co, siadamy do obiadu? Szybko przeszła do narożnika kuchni i zaczęła wyjmować z brzękiem garnki i kuchenne sztućce. Domyślił się, że całkiem zapomniała o obiedzie. - Jest taka ładna pogoda. Pomyślałem sobie, że moglibyśmy pózniej wyjść z Larsem na spacer, skoro udało ci się pożyczyć wózek dla dziecka. Rozpromieniła się. - Myślałam, że musisz iść do tego muzeum? - Właśnie stamtąd wracam. Musiałem tam być przed południem. - Ja... Właściwie nie wiem. Boli mnie głowa. Chyba lepiej będzie, jeśli zostanę dziś w domu. - Skoro boli cię głowa, to spacer na świeżym powietrzu dobrze ci zrobi. Za mało wychodzisz, Agnes. A Lars też powinien się trochę przewietrzyć. Pewnie nudzisz się, siedząc bez przerwy w domu. Agnes nic nie odpowiedziała. Zaczęła obierać ziemniaki. - Może rozpalę w piecu? Pokiwała głową. - Był tu jakiś mężczyzna i pytał o ciebie, ale powiedziałam mu, że wrócisz pózniej. Spojrzał na nią zdziwiony. - Kto taki? - Nie znam go. Przedstawił się co prawda, ale Lars płakał i dokładnie nie usłyszałam. - Jak wyglądał? - Wysoki, ciemne włosy, miał kapelusz opuszczony nisko na czoło. Johan zastanowił się. - Był tu tuż przed moim powrotem? - Tak, dziwne, że się nie spotkaliście, gdy schodził po schodach. Pewnie chodzi o tego mężczyznę podobnego do Magnusa Hansena, którego widział oddalającego się pośpiesznie. - Nie mam pojęcia, kto to mógł być. Nie powiedział, po co przyszedł? Pokręciła głową, nie patrząc na niego. - Mówił tylko, że musi się z tobą spotkać. Johan zmarszczył czoło zamyślony. Pewnie to jakiś student, przecież wszystkich nie zna. A jeśli to profesor chce im coś pokazać? Jest taki roztargniony, może zapomniał, że dziś niedziela. - Przejdę się do profesora, jak zjemy. Sprawdzę, czy nie chodzi o coś ważnego. Agnes pokiwała głową. Johan dorzucił drewna do pieca i wstał. - W takim razie wybierzemy się na spacer w jakieś inne popołudnie, Agnes - oświadczył i pocałował ją w policzek. ROZDZIAA DWUDZIESTY PIERWSZY Nadszedł wieczór świętojański, więc całą rodziną udali się na Wzgórze .Zwiętego Jana. Emanuel niósł Hugo na rękach, Jensine leżała w wózeczku, ale nie spała, tylko zdumiona przyglądała się drzewom. Peder z Evertem biegli tanecznym krokiem i podskakiwali na przodzie, rozpierani niespożytą energią. Kristian przyprowadził z Kjelsas Anne Sofie. Elise słyszała za plecami ich głosy i ciepło jej się zrobiło na sercu. Jak ten Kristian wydoroślał i jak potrafił się zaopiekować dziewczynką! Właśnie opowiadał jej o różnych miejscach na świecie, o czarnoskórych mieszkańcach Afryki, o Indianach w Ameryce i pięknych Hinduskach w Indiach, które ubierają się w sari, a także o mężczyznach, którzy ujeżdżają wielbłądy. Brat wykazywał wielką ciekawość świata i głód wiedzy i pożyczał książki, od kogo tylko mógł. Peder i Evert nie mogli nigdy usiedzieć na miejscu i trudno ich było dłużej czymś zainteresować, natomiast Anne Sofie potrafiła słuchać z uwagą. Było ciepło, mimo że słońce zniknęło za chmurą. Wdychali zapach kwiatów i świeżej, zielonej trawy. Korony liściastych drzew rzucały miły cień. Elise westchnęła z zadowoleniem. Dobrze im, mimo wszystko. Martwiła się jedynie, że mama znów zachorowała. Gdy odwiedziła ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksFurey Maggie Artefakty Mocy 2 ArcymagStandard Patti MćÂśźczyzna w naszym domuKraszewski Józef Ignacy PaśÂac i folwark249. Anderson Natalie Bajkowe śźycieGraham Heather Na zawsze, moja mićąĂ˘ÂÂoćąĂ˘ÂĹźciC Roberts John Maddox Conan zuchwaśÂyDygasiśÂski Adolf AsB.A. Tortuga Steam And Sunshine (pdf)Fighting Connol 2 In Jack's Arms Roxie Riveraarticle1381909524 Ezema
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|