[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiele. Konstrukt wyrecytował adres. Jest tam lod, dość dziwny jak na zwy- kły nocny klub. Nic więcej nie mogłem znalezć bez zostawiania wizytówki. Dobra. Powiedz Hosace, niech przekaże Maelcumowi, żeby odłączył mo- dem. Dzięki, Dix. Drobiazg. Długą chwilę siedział na łóżku, delektując się nowym uczuciem. Było jak skarb. Wściekłość. Cześć, Lupus. Hej, Cath, to nasz przyjaciel, Lupus. W drzwiach stał ociekający wodą Bruce. Miał ogromne zrenice. Ale właśnie bierzemy prysznic. Zaczekasz? Czy chcesz się wykąpać? Nie. Dzięki. Potrzebuję pomocy. Odepchnął ramię chłopaka i wszedł do pokoju. Człowieku, my naprawdę. . . . . . chcecie mi pomóc. I cieszycie się, że wpadłem. Bo jesteśmy przyjaciół- mi. Zgadza się? Jesteśmy? Jasne. Bruce zamrugał niepewnie. Case podał adres, który znalazł Płaszczak. Wiedziałam, że to gangster zawołała radośnie Cath spod prysznica. Mam trójkołówkę hondy poinformował Bruce. To jedziemy. Tamten poziom to pokoje oznajmił Bruce, kiedy po raz ósmy poprosił Case a, by powtórzył adres. Wsiadł na hondę. Skroplona para ciekła z rury wyde- chowej wodorowej baterii, a czerwona karoseria z włókna szklanego kołysała się na chromowanych amortyzatorach. Długo cię nie będzie? Trudno przewidzieć. Ale zaczekacie. Jasne, zaczekamy. Podrapał nagi tors. Ostatnia część adresu to chyba pokój. Numer czterdzieści trzy. 114 Spodziewałeś się tego, Lupus? Cath spojrzała w górę nad ramieniem Bruce a. Jazda osuszyła jej włosy. Raczej nie. A co, jakieś problemy? Zejdz na najniższy poziom i poszukaj pokoju swojej przyjaciółki. Jeśli cię wpuszczą, w porządku. Jeśli nie chcą cię widzieć. . . Wzruszyła ramionami. Case odwrócił się i ruszył w dół po spiralnych schodach z kutego w kwia- ty żelaza. Po sześciu okrążeniach dotarł do nocnego klubu. Zapalił yeheyuana i spojrzał w stronę stolików. Freeside nagle nabrało sensu. Interesy. Czuł ich wi- bracje.To było to, lokalna działalność. Nie odstawiona na wysoki połysk Rue Ju- les Verne, ale coś rzeczywistego. Handel. Taniec. Klienci byli dość przypadkowi, połowa turystów, połowa mieszkańców wysp. Zatrzymał przechodzącego kelnera. Na dół. Chcę zejść na dół. Pokazał swój chip Freeside. Kelner skinął ręką w głąb pomieszczenia. Wyminął stoliki, słysząc po drodze pół tuzina europejskich języków. Potrzebuję pokoju oznajmił dziewczynie, siedzącej przy niskim biurku, z terminalem na kolanach. Dolny poziom. Podał chip. Preferencje płciowe? Przesunęła chip nad czarną płytą terminalu. %7łeńskie stwierdził odruchowo. Numer trzydzieści pięć. Proszę dzwonić, gdyby nie był pan zadowolony. Jeśli pan sobie życzy, możemy wyświetlić katalog usług specjalnych. Uśmiechnęła się. Oddała chip. Za jej plecami rozsunęły się drzwi windy. Lampy na korytarzu płonęły błękitem. Case wysiadł z windy i skręcił, nie zastanawiając się nad wyborem kierunku. Numerowane drzwi. Cisza jak w eks- kluzywnej klinice. Znalazł swój pokój. Szukał Molly; teraz niepewnie podniósł chip i przycisnął go do czarnego czujnika wbudowanego tuż pod tabliczką z numerem. Magnetyczne zamki. Ich szczęk przypomniał mu Tani Hotel. Dziewczyna usiadła na łóżku i powiedziała coś po niemiecku. Oczy miała senne. Autopilot. Blokada neuralna. Wycofał się na korytarz i zamknął drzwi. Drzwi numer czterdzieści trzy wyglądały tak samo jak wszystkie inne. Zawa- hał się. Panująca cisza dowodziła, że pokoje były dzwiękoszczelne. Nie ma sensu próbować z chipem. Zastukał w emaliowany metal. Nic. Drzwi jakby wchłaniały dzwięk. Przycisnął chip do czarnej płytki. Trzasnęły zasuwy. Zdawało się, że uderzyła, zanim drzwi zdążyły się otworzyć. Klęczał oparty plecami o stalową płytę, a ostrza jej wyprostowanych kciuków drżały o centyme- try od jego oczu. . . 115 Rany boskie mruknęła i wstając, klepnęła go w policzek. Idiota z cie- bie, że próbujesz takich numerów. Do diabła, jak otworzyłeś te zamki? Case? Ca- se? Nic ci nie jest? Pochyliła się nad nim. Chip wykrztusił, próbując złapać oddech. Ból promieniował od piersi. Pomogła mu wstać i wciągnęła do pokoju. Dałeś łapówkę tej na górze? Pokręcił głową i upadł na łóżko. Zrób wdech. Licz. Jeden, dwa, trzy, cztery. Wstrzymaj oddech. Teraz wy- dech. Licz. Uciskał palcami żołądek. Kopnęłaś mnie wymamrotał. Powinnam niżej. Chcę być sama. Medytuję, jasne? Usiadła przy nim. I słucham instrukcji. Wskazała niewielki monitor, wbudowany w ścianę nad łóżkiem. Wintermute opowiada mi o Straylight. A gdzie kukiełka? Nie ma. To najdroższa ze wszystkich usług specjalnych. Wstała. Miała na sobie swoje skórzane dżinsy i luzną ciemną koszulę. Wintermute mówi, że jutro wchodzimy do akcji. O co poszło w restauracji? Czemu zwiałaś? Bo gdybym została, mogłabym zabić Rivierę. Dlaczego? Za to, co mi zrobił. Za ten pokaz. Nie rozumiem. To sporo kosztuje powiedziała, wyciągając dłoń, jakby trzymała niewi- dzialny owoc. Pięć ostrzy wysunęło się i zaraz schowało płynnie. Płacisz: za lot do Chiby, za zabiegi, za połączenia systemu nerwowego, żeby reakcje nadążały za sprzętem. . . Wiesz, gdzie zarabiałam szmal, kiedy zaczynałam? Tutaj. Nie tu, ale w takim samym miejscu, w Ciągu. Z początku to zabawa, bo kiedy wszczepią ci chip blokujący, masz wrażenie, że dostajesz szmal za nic. Czasem budzisz się
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksWilliam Shatner Tek War 2 Tek LordsBrenda Williamson & Rayne Forrest Sexual Deceptions (pdf)306. Williams Cathy Multimilioner w LondynieCity on Fire Walter Jon WilliamsWilliam Goldman The Ghost and The DarknessBarret_William_E_ _Czarnoksieznik_scrKing William 1.ZabĂłjca TrolliGoldman William The Princess BrWilliam C. Dietz DrifterZmagając się ze Âświatem. Znaczenie zasobów osobistych
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plstoryxlife.opx.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|