[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Trochę lepiej. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam! - Nikt z nas się tego nie spodziewał. - To prawda - wtrącił doktor Hunterdon. - Musimy ją natychmiast zawiezć na prześwietlenie - rzekł Angus do sanitariusza i pielęgniarki. - Webber nas przeklnie, gdy zobaczy, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co trzeba. - Opatrunek przy szwie jest wilgotny - zauważyła Caitlin. - Rzeczywiście - przyznał Angus. - Ralph, widziałeś to? Może puścił szew? W tym momencie zadzwonił pager doktora Hunterdona. - Siostro Gray, proszę to sprawdzić. Zaraz wrócę - rzekł i wyszedł z sali. - Czy upadając, poczuła pani w tym miejscu ból? - zwrócił się Angus do pacjentki. - Nie. Zabolało mnie tylko biodro i noga. Caitlin zdjęła bandaż i gazę przykrywające ranę pozostałą po zszywaniu pękniętego pęcherza, a następnie oboje dokładnie obejrzeli szew. Ich głowy niemal się stykały. Caitlin czuła na policzku dotyk włosów Angusa. Miejsce nacięcia było mocno zaczerwienione, ze śladami świeżej wydzielmy. Szew jednak pozostał nietknięty. - Miej na to oko w najbliższym czasie - powiedział Angus do Caitlin, prostując się. - Zadzwoniłam już na radiologię - oznajmiła Phillippa. - Prześwietlenie można zrobić za pięć minut. S R - Zwietnie - odparł Angus. - Nico, jedziemy z twoją mamą na rentgen, a potem przywieziemy ją z powrotem, dobrze? - Czy tata zostanie? - Oczywiście... Panie Lyristakis? - Zostanę z tobą, Nico. Do pokoju zajrzał Ralph Hunterdon. - Niestety, muszę iść. To pilna sprawa, a jestem już spózniony na swój dyżur w gabinecie. - Ja też mam jeszcze coś do zrobienia - rzekł Angus. - Dam Webberowi znać o wynikach prześwietlenia, a on już będzie wiedział, co z tym robić. Nico, opiekuj się mamą i nie pozwól jej znowu wypaść z łóżka, przynajmniej do przyszłego tygodnia, dobrze? Caitlin uśmiechnęła się mimowolnie. Uwielbiała jego poczu- cie humoru, które teraz było jej tak bliskie. Angus zauważył jej reakcję i ich oczy spotkały się na moment. - Nie dokończyliśmy naszej rozmowy - rzekł po chwili, gdy nikt nie zwracał na nich uwagi. Państwo Lyristakis rozmawiali z synem, sanitariusz telefonował do swojego przełożonego, a doktor Hunterdon już wyszedł. - Wiem - odparła Caitlin - ale teraz nie ma na to czasu. Może spotkamy się pózniej? - Chętnie. Kiedy masz dyżury? - Jutro, w piątek i w sobotę po południu. - Ja pracuję jutro i w piątek od szóstej rano i mam jeszcze mnóstwo rzeczy do załatwienia przed niedzielą. - W takim razie może dzisiaj? - Jestem umówiony na kolację z Michaelem Bowenem. Ma- my rozmawiać o rozwijaniu naszych kontaktów zawodowych w Los Angeles. On też chciałby tam w przyszłości pojechać. To S R spotkanie może przeciągnąć się do póznej nocy, ale potem pew- nie będę przejeżdżać koło twojego domu i jeśli chcesz... - Nie! - Nie chciała spotykać się z nim u siebie, i to w do- datku w nocy. - Jeżeli pracujesz od szóstej rano, a potem masz cały wieczór zajęty, będziesz już zbyt zmęczony, żeby rozma- wiać. - Wiem - odparł smutno. - Ale to znaczy, że pozostaje nam tylko sobotni ranek. - No dobrze, umówmy się więc na sobotę. S R Rozdział dziewiąty W sobotę o dziewiątej rano zadzwonił telefon i Caitlin z oba- wą podniosła słuchawkę, pewna, że Angus zmienił plany i właś- nie chce jej to zakomunikować. Miał wpaść do niej o dziesiątej i bardzo bała się tego spotkania. Głos nie należał jednak do Angusa, choć wydał się jej znajomy. Dopiero po paru sekundach uświadomiła sobie, kto dzwoni. - Scott! - zawołała po chwili wahania. Westchnął z przesadą. - Jak te kobiety łatwo zapominają! - Scott, ja... - Posłuchaj, przeprowadziłem się właśnie do nowego mie- szkania i chciałbym zabrać od ciebie swój sprzęt stereo. Czy mogę wpaść o jedenastej? - Chyba tak - odparła. O tej godzinie Angusa pewnie już nie będzie. - Chociaż dziś Erin przyjeżdża wynajętą furgonetką z Canberry i obiecałam, że po lunchu pomogę jej wypakować rzeczy. Od poniedziałku wraca do pracy na oddziale położni- czym. Będzie mieszkać razem z kilkoma pielęgniarkami. - O, widzę, że jesteś dziś bardzo zajęta. Gdyby tylko wiedział, z kim się umówiłam, pomyślała. - Postaraj się nie spóznić. S R - Będę na czas - rzucił od niechcenia. Nigdy nie był przesadnie punktualny. Powiedziała mu kie- dyś, że jeśli wciąż będzie kupował jej kwiaty, by przeprosić za to, że kazał jej na siebie czekać, to pewnie wciąż będzie się spózniał. Widok bukietu kwiatów działa rozbrajająco niemal na każdą kobietę... Tego dnia także Angus przyniósł jej kwiaty, ale przyszedł punktualnie. - Och, niepotrzebnie robiłeś sobie kłopot - powiedziała. - To był impuls. - Są cudowne. - Chłodne płatki połaskotały ją w nos, gdy pochyliła się, by je powąchać. - Zwiędną, jeśli od razu nie wstawisz ich do wazonu. Dziś znowu zapowiada się upał. - Masz rację - odparła roztargniona i wzięła ze stołu jedyny wazon, jaki miała. Stał pusty od paru miesięcy, od ostatnich przeprosin Scotta. - A teraz może zaproponujesz mi kawę - podpowiedział, gdy Caitlin, wstawiwszy kwiaty do wody, stanęła z opuszczo- nymi rękami, nie bardzo wiedząc, co począć. - Nie... Nie mogę! - Caitlin, o co chodzi? Czy coś się stało? Właściwie nie musiał pytać. Wszystko odczytał z jej twarzy. - Nie będziemy się już widywać - odparła roztrzęsionym głosem i nagle się rozpłakała. - Jutro wyjeżdżasz na parę mie- sięcy, a znamy się dopiero od dwóch tygodni. - Kocham cię, Caitlin - rzekł cicho, obejmując ją. - Nie chcę, żebyś mnie kochał! - Próbowała się wyrwać i odwrócić głowę. - Dlaczego? S R - Ponieważ wtedy będziesz domagał się tego samego ode mnie. A ja nie mogę... - Przecież dobrze wiesz, co czujesz. Oboje tracili kontrolę nad sobą. Angus objął Caitlin mocniej. Była taka wiotka i delikatna i powoli przestawała stawiać opór. Być może nadal chciała się oswobodzić, lecz jej ciało reagowało zupełnie inaczej. - Nie!- zaprotestowała. - Uwierzyłbym ci, gdybyś powiedziała to innym głosem - szepnął jej do ucha, a potem dotknął Wargami jej szyi. - Gdy- byś nie mówiła tego z taką rozpaczą w oczach. Nie mogła zaprzeczyć. Nawet nie próbowała. Stała nierucho- mo, odurzona bliskością jego ciała. Reagowała na jego dotyk niczym struna skrzypiec trącona smyczkiem. Tak było od same- go początku. Wiedziała o tym dobrze, ale nie mogła się temu poddać. Odsunęła się od niego i objęła ramionami w obronnym geście. - Właściwie o co ci chodzi, Angusie? Przecież jutro wyjeż- dżasz, więc jakie znaczenie ma dla ciebie to, że nie chcę się dłużej z tobą spotykać? I tak nie będziemy się widzieć przez parę miesięcy, więc co to za różnica? Cztery miesiące to mnó- stwo czasu, a z Australii do Ameryki jest o wiele dalej niż z Canberry do Newcastle. Ja i Scott nie przetrwaliśmy nawet krótkiej rozłąki, a co dopiero mówić o naszej. Poza tym ledwie się znamy. Jakie to ma znaczenie, czy rozstaniemy się dziś czy jutro? - Chciałbym, żebyśmy związali się na stałe. - Co takiego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksJackson Lilian Braun Kot, ktĂłry...18 Kot, ktĂłry lubiĹ sery61 Weekend w Tokyo Darcy EmmaMiej sĹoĹce w sercuśąydzi BolesśÂaw Tejkowski Walka o wolnćÂ
Polske z śąydo MasonamiEsther M Friesner (ed) Chicks 05 Turn the Other ChickDonald Robyn Rezydencja w Nowej ZelandiiLaurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]brainwashing. a synthesis of the russian textbook on psychopoliticsC Offutt Andrew Conan i miecz SkelosCollins Max Allan Wodny śÂwiat
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|