pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkich w moim imieniu?
- Może będzie pani potrzebowała pomocy? - odezwał się Gerard, jeden z
internistów, który pracował tego wieczoru na ostrym dyżurze. Gerard nie był
jednak anestezjologiem.
- Jeżeli zajdzie potrzeba, na pewno pana poproszę - obiecała. - Bawcie się
dobrze... Bawcie się dobrze, niewiele już czasu zostało.
- Wyrażę Rudolfowi żal w pani imieniu - obiecał Lloyd z wymuszonym
uśmiechem. - Jestem pewien, że będzie niepocieszony.
Uśmiech ten nie opuszczał Sally przez całą drogę z sali tanecznej do
szpitala. Trudno go było zapomnieć. Usiłowała myśleć o tragedii, której ofiary
czekają na nią w szpitalu, ale widziała przed sobą oczy Lloyda.
- 62 -
S
R
Gdy tylko zatrzymała samochód i przeszła parę kroków w kierunku
bramy szpitala, ciszę rozdarł sygnał karetki pogotowia, która wjeżdżała do
parku. Uśmiech Lloyda zniknął wtedy sprzed jej oczu bez śladu.
To była prawdziwa tragedia. Na noszach leżała młoda para. Gdy
wynoszono ich kolejno, w Sally zamarło serce.
Dziewczyna miała szansę przeżycia, jej noga była jednak zupełnie
zmasakrowana. Nastąpiło skomplikowane złamanie, a noga wyglądała tak,
jakby dostała się pomiędzy dwa ogromne walce. Dziewczyna jęczała z bólu.
Przy opuszczaniu w dół noszy noga się poruszyła. Rozległ się długi,
rozdzierający krzyk. Dziewczyna próbowała usiąść. Sally chwyciła ją za
ramiona, próbując ułożyć z powrotem. To był zbyt duży wstrząs i dziewczyna
straciła przytomność.
Dziewczyna i chłopak... Sally spojrzała teraz na drugie nosze. Zrobiło jej
się słabo. Brzuch chłopca był zmiażdżony. Zmierzyła mu puls. Był ledwie
wyczuwalny. Zagryzła wargi, starając się pozbierać myśli.
- On jest w szoku - mówiła szybko. - Potrzebna jest mi kaniula, plazma i
próba krzyżowa. Prędko! Proszę go zabrać natychmiast na salę operacyjną!
Wchodząc do izby przyjęć, jedna z młodszych pielęgniarek zachichotała
na widok sukni Sally. Po chwili jednak, gdy zobaczyła ofiary wypadku, krew
odpłynęła jej z twarzy.
Gerard, lekarz dyżurny, zabrał się do podłączania dziewczyny do
kroplówki.
- Ale co będzie dalej, Sally? - zapytał niespokojnie. - Nie mogę ci
przecież pomóc.
- Zrób jej znieczulenie, zanim odzyska przytomność - poleciła - ale
najpierw zbadaj wszystkie obrażenia - kontynuowała, wprowadzając
jednocześnie kaniulę do żyły na ramieniu chłopca. - Niewykluczone, że będę się
mogła zająć dziewczyną wcześniej, niż bym chciała. Pewnie... Pewnie niewiele
będziemy tu mogli zrobić. Siostro, proszę zawiadomić doktora Neale'a.
- 63 -
S
R
Nie było potrzeby. Lloyd musiał wyruszyć do szpitala wkrótce po niej.
Miała ochotę płakać z radości na jego widok. Idąc zdejmował w pośpiechu górę
od fraka.
- Jak to wygląda, Sally? - Przyjrzał się uważnie chłopcu, a potem
nieprzytomnej dziewczynie. - Aha, więc to tak - szepnął.
- Trzeba operować, natychmiast. Chłopak ma krwotok wewnętrzny.
Najpierw zrobimy prześwietlenie, a zaraz potem operację.
Lloyd zaczął wydawać polecenia, zanim Sally skończyła mówić. Z ulgą
stwierdziła, że znał się nie tylko na anestezjologii. Operowali wielokrotnie
razem w ciągu ostatnich tygodni, ale dopiero teraz zobaczyła, do czego jest
naprawdę zdolny.
Nie zdało się to jednak na nic.
Obydwoje dali z siebie wszystko. Przez trzy godziny walczyli zaciekle o
życie chłopca. Wątroba była tak uszkodzona, że Sally wpadła w rozpacz.
Wycięła już bezużyteczne części, usunęła pękniętą śledzionę, wyciągnęła
kawałki żeber z płuc i starannie, skrupulatnie zszywała poprzecinane naczynia
krwionośne. Przez cały ten czas Lloyd kontrolował dopływ powietrza i dodawał
Sally otuchy, gdy światła monitorów migotały, a ona traciła pewność siebie.
Po upływie trzech godzin zaświtała w niej nadzieja i w tej właśnie chwili
serce chłopca przestało bić.
Reanimacja nie przyniosła żadnego skutku. Lloyd ponawiał próby raz po
raz, aż wreszcie Sally dała mu znak, by przerwał. Zaszyła ziejącą ranę,
przypuszczając, że rodzice zmarłego chłopca by sobie tego życzyli.
Na wargach czuła słone łzy. Mrugała powiekami, chcąc się ich pozbyć.
Nie płakała przecież. Wcale nie płakała.
Czy kiedykolwiek będzie w stanie się do tego przyzwyczaić? Poprzednim
razem... Naszły ją wspomnienia innej śmierci na stole operacyjnym...
Ten chłopak miał osiemnaście lat, może nieco więcej. Sally spojrzała na
jego długie rzęsy i poczuła, że łzy spływają jej po policzkach.
- 64 -
S
R
Nie, nie wolno jej płakać. Czeka ją rozmowa z rodziną, Lloyd patrzy na
nią z niepokojem.
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Tak. - Bezradnie wzruszyła ramionami i odwróciła twarz. - Siostro -
zwróciła się do pielęgniarki - muszę się teraz zająć tą dziewczyną. Co z nią?
- Bez zmian - odparła pielęgniarka. - Czeka tuż obok, ale...
- Ale?
- Rodzice tego chłopca siedzą w poczekalni...
- A rodzice dziewczyny?
- Nie ma ich tu. Ona mieszka w Melbourne. Rozmawialiśmy z nimi,
prosiliśmy, żeby nie przyjeżdżali, dopóki nie damy znać. Niewykluczone
przecież, że odeślemy dziewczynę do miasta.
Sally pokiwała głową i zdjęła fartuch.
- Pójdę więc porozmawiać z rodzicami chłopca.
- Sally... - To głos Lloyda.
- Tak?
- Sally, myślę, że to ja powinienem z nimi porozmawiać.
- Znasz ich?
- Nie. - Lloyd położył ręce na jej opuszczonych ramionach i zmusił, by
podniosła głowę. - Ale nie sądzę, żebyś była w stanie ich pocieszyć.
- Wydaje mi się... - Sally spojrzała na swą suknię zbryzganą krwią i
wzdrygnęła się. Wyglądała jak postać z koszmarnego snu. - Wydaje mi się, że
wyglądam...
- Nieważne, jak wyglądasz - powiedział łagodnie i zwrócił się do
pielęgniarki: - Siostro, proszę przynieść doktor Atchinson filiżankę słodkiej,
mocnej, gorącej herbaty. Ja pójdę do rodziców chłopca, a potem zajmiemy się
dziewczyną.
- Pójdę teraz - odezwała się Sally zmęczonym głosem, lecz Lloyd ujął ją
za ramiona.
- 65 -
S
R
- Nie. Pójdziemy razem. Nie poradzisz sobie sama.
Sally spojrzała na zatroskaną twarz Lloyda i znowu zebrało jej się na łzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksBaxter George Owen Doktor Kildare 02 Wezwijcie doktora Kildare'aAnderson, Poul Operation ChaosHenley Virginia 02cz. SokóśÂ‚ i Panna 18Charmed 29 Tod Im Spiegel Jeff MariotteNubile TreatE book Odplyw Netpress DigitalBonnie Dee [Magical Menages 02] Vampire's Consort (pdf)Nora Roberts Nocny seansJames Axler Deathlands 042 Way of the WolfKurtz, Katherine Camber 2 Saint Camber
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • storyxlife.opx.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com