[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludziom młodym wydaje się, że możliwe są radykalne zmiany ale wydaje im się tak dlatego, że po prostu są młodzi i brak im skali porównawczej. %7łycie, poza zmianami w scenografii, to wieczny powrót tego samego. I właśnie te nawroty trzeba wytrzymać. Zacisnąć zęby i spróbować je przetrwać. Kto sądzi inaczej, mydli ludziom oczy. Zbija swój medialny kapitał na ich lękach, fobiach, nadziejach. Podsyca je wszystkie, żeby potem przejąć nad nimi kontrolę, a na końcu wystąpić w charakterze mesjasza, który nas wyzwoli od strachu. Lekarza, który najpierw wmawia pacjentowi chorobę, żeby pózniej zapisać mu lekarstwa, od których sprzedaży ma zysk. Proszę mi wierzyć, to nic innego jak zasady ekonomii i wyzysku kapitalistycznego przeniesione w sferę ducha. Marketing intelektualny. Sztuczne pompowanie popytu na idee, żeby tym więcej można było ich pózniej sprzedać, powiększając własny kapitał intelektualny. Bezinteresowny obiektywizm , najwyższa prawda , złogi samooszustwa, przez które należy się przebić , zacieśnianie więzi społecznych , wychowanie do dojrzałości gdy słucham takiego patetycznego smęcenia- ględzenia-pierdzenia, rzygać mi się chce. Wystarczy spojrzeć na ludzi dokoła, by stwierdzić, że wychowywanie sprowadza się najczęściej do budowania w nich poczucia winy, dzięki czemu będą pózniej bardziej podatni na manipulację. Co bystrzejsi sami się uczą przy okazji, jak manipulować innymi. Ci stają się pózniej specami od moralności. Co się pan tak dziwi, większość z nas to bezrozumne bydlęta, których nie interesuje nic poza tym, by znalezć kogoś, kto zajmie stanowisko w naszym imieniu tak, abyśmy w spokoju mogli przeżuwać naszą dzienną porcję trawy. Ta trawa nawet nie musi być szczególnie świeża. Byle tylko ktoś co rano zaprowadził nas na pastwisko, a my już sami chętnie nałożymy sobie łańcuch na łeb, wbijemy kołek w ziemię i pozostaniemy tam aż do usranego wieczoru. Następnego dnia tak samo. I tyle. To jest życie większości ludzi, kto twierdzi inaczej, niczego nie rozumie. Nauka? Kultura? Sztuka? Religia? Dzięki nim ma się nam żyć znośniej? Jeśli dzięki czemuś żyje się nam znośniej, to dzięki pieprzeniu. Do tego to się wszystko sprowadza, ta cała nauka, sztuka, religia, kultura. Dopieprzyć, przepieprzyć, zapieprzyć, odpieprzyć, spieprzyć. Pieprzyć! Pieprzyć! Pieprzyć! Wszyscy pieprzymy, ja pieprzę, ty pieprzysz, on-ona-ono pieprzy, my pieprzymy, wy pieprzycie, oni pieprzą. Pieprzyć! Pieprzyć! Pieprzyć! Wszyscy pieprzymy, ja pieprzę, ty pieprzysz, on-ona-ono pieprzy, my pieprzymy, wy pieprzycie, oni pieprzą. Pieprzyć! Pieprzyć! Pieprzyć! Wszyscy pieprzymy, ja pieprzę, ty pieprzysz, on-ona-ono pieprzy, my pieprzymy, wy pieprzycie, oni pieprzą. Przyjdz pan jutro, na dziś koniec. & Przepraszam najmocniej za wczoraj. Mam nadzieję, że nie żywi pan urazy i wysłucha tego, co stary człowiek ma do powiedzenia, nawet jeśli czasami puszczają mu hamulce emocji. A teraz do rzeczy, kończąc wczorajszy wątek: miałem nadzieję, że Szymon K. nie pójdzie kuszącą drogą intelektualnego celebrytyzmu. %7łe zachowa miarę w słowach nie wyrzekając się ich, ale i nie popadając w nadmierną egzaltację retoryczną. Gdyby taką miarę znalazł, miałby szansę stać się wielkim człowiekiem, ważnym dla współczesnej humanistyki. Wielki człowiek to nie wielki umysł. Wielkim umysłem być stosunkowo nietrudno, wystarczy mieć talent do wynajdywania odpowiednich słów w odpowiednim momencie. Ale znajdować odpowiednie słowa w odpowiednim momencie, i do tego jeszcze stosować się do nich we własnym życiu to bardzo rzadka umiejętność, charakterystyczna właśnie dla wielkich ludzi. W tamtym okresie wydawało mi się, że Szymon K. miał szanse, by taką umiejętność w sobie wykształcić, i to mimo niebezpieczeństw związanych z rosnącym znaczeniem jego prac w licznych kręgach polskiej humanistyki, zwłaszcza młodszego pokolenia, znużonego jałowym przeintelektualizowaniem starych wyjadaczy. Przed samouwielbieniem ratowały Szymona K. autoironia, dystans do samego siebie i przede wszystkim pokora wynikająca co może nieco dziwić, bo często zarzucano mu właśnie arogancję z ogromnej pewności siebie, a dokładnie takiego jej rodzaju, którego zródłem jest głębokie przekonanie, że cudze pochwały nic nie znaczą, ponieważ tym, co najwięcej się liczy, jest tylko i wyłącznie uznanie we własnych oczach. Szymon K. był zawsze swym najwyższym i najsurowszym sędzią, i dawał to do zrozumienia swojemu otoczeniu, tym samym pozbawiając je przyjemności wyrażania opinii na swój temat z czego zapewne brały się oskarżenia o arogancję. Co prawda należy oddać Szymonowi K., że zadowolony był z siebie rzadko. Zawsze chciał czegoś więcej, wydawało mu się bowiem być może słusznie że stać go na więcej. Stąd chyba brały się jego rozliczne zwroty intelektualne, nieoczekiwane zmiany poglądów, punktów widzenia, perspektyw, czy nawet stylu, jakim pisał swe prace. W przeciągu jednego miesiąca potrafił stworzyć dwa albo i trzy artykuły zupełnie odmienne w wymowie, argumentacji, tonie. Odmienne, a nawet sprzeczne ze sobą, jak gdyby zostały napisane przez osoby w różnym wieku, o innej osobowości, innym pochodzeniu, innych doświadczeniach życiowych. Aatwo się domyślić, że ludzie nieżyczliwi wysuwali wobec Szymona K. oskarżenia o chwiejność i brak zasad, a nade wszystko o lekceważenie reguł akademickiego rzemiosła, które jakoby nie przewidują tego rodzaju intelektualnych wolt. Zresztą Szymon K. chyba rzeczywiście nie był dobrym rzemieślnikiem. Raczej określiłbym go jako wizjonera, niemającego cierpliwości do szczegółów. Człowieka, który w jednym krótkim przebłysku świadomości ogrania natychmiast całość obrazu. Dokładność nużyła go, nazywał ją akademicką buchalterią, którą uważał w czym często nie miał racji za zasłonę dymną dla ograniczoności i braku wyobrazni. Pociągała go zmienność, niepochwytność. Chciał być jeden i ten sam, a równocześnie rozproszony, rozsiany. To był zresztą główny powód, dla którego nigdy nie przestawał z przedstawicielami wyłącznie jednego środowiska intelektualnego, jednego czasopisma, jednego wydawnictwa. To by krępowało jego swobodę ruchów. Pod jednym wszakże względem sytuacja ta miała swoje wady: Szymon K. wszędzie obecny
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksRoberts Nora MiśÂośÂć i paragrafAppiano Alessandra PrzyjacióśÂki@itElaine Corvlib_0888Catherine Mann Papierowe maśÂśźeśÂstwoColin Evans Great Feuds in History, Ten of the Liveliest Disputes Ever (2001)DeNosky Kathie Niespodziewane szczćÂśÂcieMcEwan Ian Niewinni68 Fortuna i miśÂośÂć Morgan SarahAnthony, Piers Cluster 4 Thousandstar
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|