[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WiecznoÅ›ci wąż. 98 ZPIEW NA CZEZ 25 LUTEGO 1861 R. W WARSZAWIE Dojrzewa owoc Å‚ez, Już bliski bólów kres, JÄ™ków i Å‚kaÅ„! Zdziwiony sÅ‚ucha wróg, Znad grobu woÅ‚a Bóg: Aazarzu, wstaÅ„! Pochwalne hymny nuć, Spowicia grobów zrzuć, Zwiadectwo złóż, %7Å‚e jest na niebie Pan, %7Å‚e wielki ból Mu znan, %7Å‚eÅ› wezwaÅ„ już. Patrz, jaki wkoÅ‚o dziw, %7Å‚eÅ› westchnÄ…Å‚, żeÅ› już żyw, Aazarzu mój! Toż jam obiecaÅ‚ ci, %7Å‚e przejdÄ… bólów dni, Ze Å›mierciÄ… bój. MówiÅ‚em do twych usz Harf brzÄ™kiem, grzmotem burz: Tak mówi Pan, 99 Co bólom stawia kres, Co liczy krople Å‚ez I ilość ran. PowstaÅ‚eÅ›, jakoÅ› padÅ‚, I wróg przed tobÄ… zbladÅ‚, I daÅ‚ ci cześć; ZwiÄ™ty go przejÄ…Å‚ srom, SkÅ‚oniÅ‚ siÄ™ twoim Å‚zom, Ócz nie Å›miaÅ‚ wznieść. WstydziÅ‚ siÄ™ swoich strzaÅ‚, BoÅ› z nagÄ… piersiÄ… wstaÅ‚, A miecz twój: jÄ™k. I tak siÄ™ speÅ‚niÅ‚ cud, I stopniaÅ‚ lodów lud, W Å‚ez morze zmiÄ™kÅ‚. Bezbożnych z dala rzesz, MówiÅ‚em: wierz! o wierz! Jam stworzyÅ‚ Å›wiat, Jam ci odebraÅ‚ dech, Proch na ciÄ™ miótÅ‚ i Å›miech W żaÅ‚obie lat. ByÅ› poznaÅ‚, ludu, szloch, ByÅ› poznaÅ‚, żeÅ› jest proch, 100 Proch, cieÅ„ i nic. Tak pychy twojej róg UkróciÅ‚ w grobach Bóg, Twych butność lic. W grób twój zÅ‚ożyÅ‚em zwÅ‚ok; Lecz ducha-m obmyÅ‚ wzrok, By przejrzaÅ‚ raz W Å›wiat potÄ™g, cudów, siÅ‚, ByÅ› z zródÅ‚a prawdy piÅ‚ Na przyszÅ‚y czas. I tyÅ› jak jeleÅ„ kniej PiÅ‚ z czystych zródeÅ‚ jej, W jej patrzaÅ‚ zdrój! I caÅ‚y grobu wiek TyÅ› krzyża mego strzegÅ‚, Aazarzu mój! To dziÅ› już grobów dość. Skruszona wrogów zÅ‚ość, Coć gniotÅ‚a krtaÅ„; Spowicia grobów złóż, Azom twoim koniec już! Aazarzu, wstaÅ„! 101 O KRAJU Oj, przy zdrowiu szczęścia nieco, A do szczęścia wieleż trzeba? Kraju, gdzie Å‚uczywem Å›wiecÄ…, Gdzie siÄ™ w niecce czÅ‚ek koleba, Gdzie zawłóczy myÅ›lÄ… pole, Na mogiÅ‚kach pieÅ›ni Å›piewa, CaÅ‚e życie Å‚zy zasiewa, A zbiera niedolÄ™. - Prawdać, jest i tÄ™sknić za czem, Suszyć duszÄ™ jakby trzaskÄ™ I wypÅ‚akać duszÄ™ pÅ‚aczem, A jeszcze za jakÄ… Å‚askÄ™: Za te Å›niegi, co ciÄ™ mrożą, Za te gÅ‚ody, co ciÄ™ gÅ‚odzÄ…, Za te nÄ™dze, co siÄ™ mnożą, Co siÄ™ same rodzÄ…. - O, jest za co, miÅ‚y druhu, Za to, co ci do ostatka Dzwoni wciąż, a dzwoni w uchu: Matka, matka, matka, matka! Choćby nie wiem jakÄ… byÅ‚a, Ona ciebie porodziÅ‚a - To choć w Å‚achman przyodziana, 102 Choć siÄ™ Å‚aty na niej trzÄ™sÄ…, Ku niej mrugasz Å‚zawÄ… rzÄ™sÄ… I mówisz: kochana! Choć jej rÄ™ce pokostniaÅ‚y, Co ciÄ™ dzieckiem koÅ‚ysaÅ‚y, Przecież jest potÄ™sknić za czem I obrócić siÄ™ do kogo, I wypÅ‚akać duszÄ™ pÅ‚aczem, Ach, i umrzeć bÅ‚ogo. 103 O POWROCIE DO KRAJU (Odpowiedz na list) Wolny próżnoÅ›ci, nie mierzÄ…c wysoko, Kiedy mi wszakże wybierać jest danem, WolÄ™ być wiosnÄ™ niosÄ…cym bocianem Nizli zimowym krukiem albo srokÄ…. Ja nie chcÄ™ z psami, jak ów ród plugawy, Drzeć siÄ™ na Å›mieciach o kÄ™s marnej strawy Ani jak sroka, nad życia zagÅ‚adÄ…, SiedzÄ…c na pÅ‚ocie, skrzeczeć: goÅ›cie jadÄ…! Ja chcÄ™ jak bocian, na gniazdo ojczyste Dziób wyciÄ…gnÄ…wszy i skrzydÅ‚a sążniste, Lecieć Å›ród biaÅ‚ej bocianów gromady, Kiedy czas przyjdzie sproÅ›ne Å‚owić gady; Bo nie dla pychy ni żadnej ozdoby Dano nam skrzydÅ‚a sążniste i dzioby. Kiedy czas przyjdzie, kiedy boże sÅ‚oÅ„ce Z kurzawy Å›niegu gÅ‚adkie czoÅ‚o zwlecze, Kiedy ze sosen lód soplasty Å›ciecze I staw zamarzÅ‚y pÄ™knie w strzaÅ‚ tysiÄ…ce, Gdy tchnienie życia skruszy Å›mierci zbroje, Wtedy ja klasnÄ™ z góry: gniazdo moje!... A starej brony nikt mi nie zabierze, Ani obawy żadnej o to nie ma: 104 Siwy dÄ…b polski oburÄ…cz jÄ… trzyma I jest ktoÅ› jeszcze wiÄ™cej, co jej strzeże, KtoÅ›, co siÄ™ modli od zmroku do Å›witu W pasie z gwiazd jasnych i w sukni z bÅ‚Ä™kitu. WrócÄ™ ja, wrócÄ™, ale bez poÅ›piechu, WiosnÄ™ przyniosÄ™, a nie torbÄ™ Å›miechu, I nad ojczyznÄ…, nad tym biaÅ‚ym grobem, Zdrowie potężnym zaklekoczÄ™ dziobem - Aż echo mego bocianiego klasku Pójdzie po brzozach stojÄ…cych na piasku, Których po wzgórzach stojÄ… biaÅ‚e rzesze, A wiatr im co dnia zÅ‚oty warkocz czesze. 105 UTWORY Z LAT 1871 - 1893 106 WIE%7Å‚A EIFFEL WyjÄ…tek z poematu Mefisto Dalej i dalej w Å›wiat z rozdartym Å‚onem, Nad Morzem Martwem dziÅ›, jutro Czerwonem. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Stolica Å›wiata nie traci z swej siÅ‚y... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tam gdzieÅ› z otwartej sterczy kość mogiÅ‚y, Tam rozebrane z dziaÅ‚ warowne wieże... Kartaczownice, poskÅ‚adane w sÄ…gi, W Berlinie żoÅ‚nierz landwerzysta strzeże, Pomniejsze w pyszne przelane posÄ…gi Moltków, Bismarcków, Werderów, Stejnmetzów, Inne w ogniste ciÄ…gnÄ… paszcze pieców. Ludzie i ludy odjąć siÄ™ nie mogÄ… Prawu zniszczenia i odmianom losu: DziÅ› - gÅ‚oÅ›ne, huczne, jutro - już bez gÅ‚osu, I wszystko w cienie schodzi zwykÅ‚Ä… drogÄ…; Ale nim zejdzie, nim wieÅ›ci zaginÄ… SÅ‚awy, znaczenia, wieÅ„ców i kadzideÅ‚, Poezja w zorzy malowanych skrzydeÅ‚ ZÅ‚ociste loty niesie nad ruinÄ…, ZmarÅ‚emu życie powraca na chwilÄ™ W obrazie pieÅ›ni, w gÅ‚azie i w teatrze; 107 Potem siÄ™ cisza wiesza na mogile, Nim zapomnienia mgÅ‚a ostatek zatrze, JeÅ›li... tak, jeÅ›li... Któż przeznaczeÅ„ karty OdczytaÅ‚ wszystkie od koÅ„ca do koÅ„ca?... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W bramy paryskiej Wystawy, otwartej Od wschodu sÅ‚oÅ„ca do zachodu sÅ‚oÅ„ca, Fale narodów pÅ‚ynÄ… nurtem gwarnym Pod niebem, losem przyszÅ‚oÅ›ci ciężarnym. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Geniusz Egiptu na czas niepożyty Na wstrÄ™cie burzom wzniósÅ‚ piramid szczyty, Które gdy ziemia wciąż oblicze mieni, LÄ…dy zatapia, zniża gór Å‚aÅ„cuchy, Na nieobjÄ™tej pustynnej przestrzeni W nie zachodzÄ…cych gwiazd wpatrzone ruchy, Granitowymi zaryte podstawy, Poważne ksztaÅ‚ty wznoszÄ… z piasków Å‚awy, A w ciemnÄ… wieczność pÅ‚ynÄ…c równo z czasem, Ognistej strefy zdajÄ… siÄ™ kompasem, Którego igÅ‚a znad Nilowej rzeki Znaczy nie Å›wiata godziny - a wieki. Tak równa siÅ‚a odtrÄ…ca obawy O trwaÅ‚ość bytu w opatrznej naturze; SÅ‚oÅ„ z nosorożcem jedne spasa trawy, Na puklerzowej nosorożca skórze 108 Oprze siÄ™ sÅ‚onia zÄ…b, trÄ…ba nie chwyci I spoÅ‚em ciÄ…gnÄ… w oddal nieskłóconÄ…. Czasu i gÅ‚azów nie wyprzeda nici Nad brylantowe schylone wrzeciono Okrutne Parki, aż byt siÄ™ nasz strawi I chwila czasu w wieczność siÄ™ przejawi. ZapadÅ‚ych wieków chwaÅ‚y i bezwstydy PrzebrzmiaÅ‚y wszystkie i zgÅ‚uchÅ‚y na szlaku, Cisza owiaÅ‚a ruiny Karnaku... Od brzegów Nilu z krzykiem: Piramidy! We wrzÄ…cym piasku i bitew upale, SÅ‚awÄ… okryci, mknÄ… zwyciÄ™zcy Gale Pod znakiem ptaka, który ranne Å›wity, Zarumienione opiewa bÅ‚Ä™kity. Zpiew marsylijski wstrzÄ…sajÄ…cej treÅ›ci, Legionów tÄ™tent, a gest bohatera DrzemiÄ…cych wieków obudzÄ… czterdzieÅ›ci I ciemne koÅ‚a oczu ich otwiera. Jak nad Lemanem na niższe pokÅ‚ady W jesienny ranek mgÅ‚y alpejskie ciekÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksMortimer_Carole_ _Zapomnij_o_przeszćąĂ˘Â€ÂšoćąĂ˘Â€ĹźciSanders_Glenda_ _Sposob_na_playboya0544. Way Margaret Druhna wychodzi za mć…śźSurrender 1 Surrender Melody AnneHolly Lisle Hunting the Corrigan's BloodAnne Perry [Pitt 22] Southampton Row (pdf)0488. Andrews Amy Dobra partiaHarlan Ellison I Have No Mouth and I Must Screamkraszewski józef ignacy póśÂ‚diable weneckieJournal of Medieval History. Vol. XXV. Is. 2
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|