pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znakomitym pretekstem, by zostać w domu i nie rozma-
wiać z Jasonem. Co on im opowiada, kiedy ona nie może się
bronić?
Kilka minut pózniej stanęła z tacą w otwartych drzwiach.
- Kto jest głodny? - zawołała.
David wstał uprzejmie,
- Pomogę Ci. - Zerknął na Sama, który wstał i podszedł
bliżej. - A z drugiej strony - dodał szybko - może lepiej nie
będę ci wchodził w drogę.
Jason wstał.
- Ja chyba mogę pomóc Libby. - Obejrzał się na Matta.
- Prawda?
- Oczywiście. - Matt wzruszył ramionami. - Jeśli nie bo-
isz siÄ™ utraty Å‚ydki.
Dwie godziny pózniej - dwie długie godziny - Jason
oświadczył z żalem, że musi iść. Libby poderwała się, niemal
przewracając krzesło.
- Odprowadzę cię do samochodu -- oznajmiła. Wzięła go
pod rękę i popchnęła w stronę schodów. Obejrzała się jeszcze,
przygważdżając Sama spojrzeniem. - Ty tu zostań - rozkaza-
ła przez zaciśnięte zęby. A kiedy znalezli się poza zasięgiem
wzroku zgromadzonych na patio, zaatakowała Jasona. - Co,
do diabła, tam wyprawiałeś?
- Chciałem ci przypomnieć, że kiedyś byliśmy sobie bli-
scy - odparł z godnością. - A właściwie przyszedłem cię na-
mówić, żebyś mi pomogła zdobyć zaufanie Eda Wentzla.
- Morderstwo nie jest dobrym rozwiązaniem - stwierdziła
z niesmakiem. Ależ ten człowiek był tępy. - Z twoich opo-
wieści wynikało, że praktycznie nie rozstawaliśmy się przez
całe sześć tygodni przed moim odejściem z pracy.
- To prawda. Praktycznie przez cały czas byliśmy razem.
S
R
- W pracy, Jasonie. Od ósmej do piątej. I tylko dlatego,
że otrzymałam polecenie, by cię przeszkolić.
- I świetnie się z niego wywiązałaś. - Zauważył brak reak-
cji Libby i zmienił taktykę. - Proszę cię, Libby, daj mi jeszcze
jednÄ… szansÄ™. JakÄ…Å› sugestiÄ™. Na pewno wiesz, co lubi Went-
zel.
Spojrzała na jego błagalną minę i wyobraziła sobie, jak
wisi jej na szyi niczym zabity łabędz. Zadrżała i podjęła szyb-
ką decyzję. Pomoże mu. Dzięki temu może Jason pokona jakiś
próg i nauczy się tej roboty albo ją porzuci.
- No dobrze.
- Dobrze? NaprawdÄ™?
Zanim kiwnęła głową, pochwycił ją na ręce i zakręcił się
z nią w koło.
- Nigdy tego nie pożałujesz, Libby. Nigdy.
Stojąc na ziemi, wygładziła sukienkę i zmarszczyła brwi.
- Już żałuję. A teraz słuchaj. Kluczem do serca Eda We-
ntzla jest animacja. Uwielbia wszystko, co siÄ™ rusza. Im bar-
dziej siÄ™ rusza, tym bardziej mu siÄ™ podoba. I do tego rytmi-
czne melodie z niegłupim tekstem. Co teraz reklamują?
- Precle z niską zawartością soli.
- Czekaj, niech się zastanowię. - Spuściła głowę, a Jason
wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. - A może tak:
Pudełko soli przewraca się, a ziarenka ustawiają się w szeregu
i zaczynają stepować.
- W takt jakiej melodii? - Sięgnął po notes.
Libby zastanawiała się przez chwilę.
- Wymyśl coś. Tańcząc, ziarenka soli wchodzą na precle
i pokrywajÄ… je sobÄ…. A potem na ekranie pojawia siÄ™ torebka
z rym nowym logo dla produktów o niskiej zawartości soli.
Torebka nie chce wpuścić precli, więc precle zaczynają tań-
czyć, żeby zrzucić z siebie sól. A kiedy im się to uda, wtaczają
się do torebki. - Uniosła głowę. - Jak ci się to podoba? Nie
sądzisz, że to zwariowany, głupi i dziecinny pomysł?
S
R
- Jest cudowny! - Jason pochylił się i ucałował ją szybko.
- Jesteś wspaniała. Zadzwonię wkrótce i powiem ci, co z tego
wyszło.
Na patio Matt przyglądał im się ponuro. Ten człowiek był
idiotą, a jednak Libby poświęcała mu swój czas. Co, do diab-
ła, działo się między nimi? Tym razem obiecał sobie stanow-
czo, że od niej nie odejdzie. Jeżeli Trent pragnie Libby, będzie
musiał o nią walczyć. Chyba że Libby wyraznie oświadczy,
że woli jego.
- Jak myślisz, kim on jest dla niej? - zapytał cicho David.
- Kimś z przeszłości - odparł chłodno Matt. - Nikim
ważnym.
- To dobrze. Marnowałaby się przy kimś takim. - Spoglą-
dał na nią w zamyśleniu. - Jest rzeczywiście piękną kobietą,
prawda?
- Bardziej niż piękną. - Matt zmierzył go chłodnym wzro-
kiem. -I jest moja.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
- Więc to był Jason Trent.
- Tak. We własnej osobie.
Libby odwróciła głowę od ekranu komputera i wstrzymała
oddech. Matt stał w drzwiach, opierając ramię o futrynę. Prze-
brał się w domowy uniform: dżinsy i koszulkę.
Zresztą nie miało znaczenia, co nosił: smoking, garnitur
czy dżinsy; ubranie zawsze wyglądało tak, jakby było szyte
na miarę, na jego smukłe, umięśnione ciało. Wszystko nosił
z równą elegancją, której zazdrościli mu mężczyzni, a podzi-
wiały kobiety. Za dużo kobiet, jak zauważyła.
- Myślałem, że kiedy odeszłaś z firmy, porzuciłaś świat
reklamy.
Libby wzruszyła ramionami.
- Niektórzy wciąż do mnie dzwonią. - Oczywiście przede
wszystkim Jason, ale też tylko jego telefonów starała się uni-
kać. - Nadal są moimi przyjaciółmi.
- Odniosłem wrażenie, że on nie uważa się za twojego
przyjaciela.
Spojrzała na niego z uwagą.
- Może masz rację. Szczerze mówiąc, nie wierzę, żeby
Jason wiedział, co właściwie myśli. Lub czuje.
- A co ty czujesz? - dopytywał się Matt. - Do niego?
- Do Jasona? - Uniosła brwi w zdumieniu. - Coś ci po-
wiem. Jeśli chodzi o mego, mam bardzo mało cierpliwości.
Strasznie mnie irytował, kiedy z nim pracowałam. I nadal
S
R
mnie irytuje. Staram się o nim nie myśleć i, słowo honoru, nie
wiem, po co marnujemy czas na rozmowÄ™ o nim.
Matt badał jej twarz uważnym spojrzeniem. Szeroko
otwarte zielone oczy powiedziały mu, że jest zdumiona.
- Myślałem, że on coś dla ciebie znaczy.
- Znaczył - poprawiła. - Kłopoty. Jeśli o mnie chodzi,
był zadaniem. Szef kazał go przeszkolić, a ja próbowałam to
zrobić. Był beznadziejny: przystojny, elegancki, ale bezna-
dziejny. - Uśmiechnęła się smętnie. - A potem dostał awans,
który należał się mnie.
- I dlatego odeszłaś?
- Zgadza siÄ™. Wiele razy pomijali mnie przy awansach.
Ale Jason był kroplą, która przepełniła czarę. Dobrze, że nie
słyszałeś, co o nim mówiłam. - Ułożyła papiery w zgrabny
stosik. - Ale wiesz co, trochę mi go żal. Wypłynął na szerokie
wody i teraz ogarnia go panika. Panicznie boi siÄ™ nowej kam-
panii.
- Dlatego odwiedził cię dziś po południu? I kupił kwiaty?
Dlatego był taki szczęśliwy, kiedy wychodził?
- Zgadza siÄ™.
- A ty mu pomogłaś.
To nie było pytanie. Wyciągnęła rękę w obronnym geście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksW niebie na agrafce Iwona Grodzka GornikD.Sieczkowski Angielsko polski sśÂ‚ownik tematyczny dla uczniów i studentów (2013)Harry Harrison Cykl Planeta śÂ›mierci 3Guy N. Smith Sabat 1 The Graveyard VulturesHistoria Rosji skrypt (1)Jack L. Chalker WOS 1 MNora Roberts Nocny seansFodor Where Cognitive Science Went Wrong other variantDom Luka The Other SKoch Herman Kolacja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orientmania.htw.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com